Aktualności

  • Kiedyś to było #4: O Teodorze Jabłonowskim słów kilka

W maju 1936 roku przyszedł na świat w położonej na Mazowszu Mławie Teodor Jabłonowski. Zawodnik, którego można śmiało określić mianem jednym z pierwszych wychowanków i jedną z pierwszych legend Dumy Pomorza. Jest to postać nieco zapomniana, postać będąca w cieniu takich ikon jak Florian Krygier, ale nie oznacza to, że jest to persona niewarta uwagi. 


Historia tego piłkarza, który latami reprezentował czy to młodzieżowe czy dorosłą drużynę granatowo-bordowych została szeroko opisana w książce "70 niezwykłych historii na 70-lecie Pogoni Szczecin". Chwilę po zakończeniu II wojny światowej, czyli w 1946 roku popularny "Bajbek" razem z rodzicami przeprowadzili się do Szczecina. 

Historia jego ksywski jest krótka i bardzo prosta. Po prostu wujek nazywał małego Jabłonowskiego "Bajbuś", a że w Pogoni razem z nim trenował jego brat przezwisko ciągnęło się za nim przez całą karierę. Nawet do tej pory wielu mówi na niego "Bajbek", a nie Teodor. Co ciekawe Jabłonowski na swojej drodze spotkał Floriana Krygiera. Sam "Bajbek" opowiadał w książce o tym, że Florian był osobą idealną do prowadzenia młodzieży, oddawał on całe serce i zdrowie klubowi, lecz nie był on dobry jako trener drużyn dorosłych. Jego zdaniem był on zbyt łagdony i nie potrafił opanować niepokornej dorosłej szatni. Zawsze był kulturalny, do każdego mówił na "Pan", a nie "Ty". 

Co ciekawe sąsiadami Teodora Jabłonowskiego byli rodzice i rodzeństwo Kazimierza Górskiego, wówczas piłkarza CWKS-u Warszawa. Kilka lat później Górski, który już zawiesił buty na kołku poszedł w trenerkę i objął jedną z młodzieżowych reprezentacji naszego kraju. Górski talent Jabłonowskiego zobaczył na mistrzostwach Polski juniorów i powołał go do juniorskiej reprezentacji jako pierwszego z okręgu szczecińskiego. 

- My pod numerem 16, oni pod 17. Byli tam jego mama, ojciec, brat i siostra. To była końcówka lat 40. On grał wówczas w CWKS-ie Warszawa, czasami przyjeżdżał do rodziny. Jako piłkarz po raz pierwszy miałem z nim styczność na mistrzostwach Polski juniorów w Świdnicy w 1954 roku. Byłem w zespole juniorów Kolejarza. To były pierwsze po wojnie mistrzostwa juniorów. Zajęliśmy 5. albo 6. miejsce. Oprócz meczów, mieliśmy jeszcze „pięciobój piłkarski”, czyli konkurencje takie jak slalomy między tyczkami, strzelanie. Trener Górski zbierał reprezentację juniorską, bo wcześniej żadnej takiej w Polsce nie było. Wtedy dostałem powołanie. Byłem na obozie w Rzeszowie. Drużyna juniorów jechała pociągiem na mecz do Rumunii wraz z pierwszą reprezentacją. Ja nie zmieściłem się w składzie, a byłem pewniakiem. Wtedy było też wielu zawodników z Krakowa, a Szczecin nie był uznanym ośrodkiem. Ja w 1954 byłem pierwszym reprezentantem powołanym z okręgu szczecińskiego. Marian Kielec był królem strzelców i zagrał tylko jeden mecz w kadrze! Kiedyś zapytali Stanisława Oślizłę, wybitnego stopera, kogo się najbardziej bał. Odpowiedział, że Mariana Kielca. Szczecin był daleko, to był wtedy „dziki zachód”. Trenerzy byli z Warszawy, z Krakowa, ze Śląska. Liga nie chciała Szczecina, Gdańska czy Gdyni. W reprezentacji było trudno o powołanie. - opowiadał w książce o swoich dziejach sam zainteresowany. 

Jabłonowski szybko się rozwijał i wchodził na kolejne szczeble w swojej karierze debiutując w III-ligowej Pogoni Szczecin. Niestety jego prężnie idącą do przodu karierę przerwało powołanie do wojska przez które stracił kilka lat gry. Następnie wrócił on do gry w piłkę, lecz trafił do Arkoni Szczecin w 1956 roku. Dwa lata później jego zamiłowanie do Pogoni dało o sobie znać i wrócił do drużyny Portowców, która w tamtym czasie awansowała na najwyższy poziom rozgrywkowy. Dla Dumy Pomorza zagrał on w 140 oficjalnych meczach i zapisał się na kartach historii jako jedna z ikon. 

Teodor to niekwestionowana legenda klubu i postać nieco zapomniana, lecz wiele znacząca w jego historii. Pokazuje to chociażby nominacja do jedenastki 70-lecia granatowo-bordowych, lecz ostatecznie w głosowaniu przegrał on z Jaskulskim i Miązkiem. Jabłonowski mimo blisko 84 lat na karku wciąż trzyma się bardzo dobrze i jest pełnym energii Panem. Oby trzymał się w takiej kondycji jak najdłużej.  

Więcej ciekawych historii znajdziesz w książce "70 niezwykłych historii na 70-lecie Pogoni Szczecin"

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Dawid Stelnicki
Żródło: 70 niezwykłych historii na 70-lecie Pogoni
Wyświetleń: 2939

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...