Aktualności

  • "Przegląd Sportowy": W pogoni za szczęściem

Luisa Matę na boisku przypominającym tenisowy kort ziemny odkrył kapitan triumfatorów Pucharu Europy z 1987 roku - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym.


Kiedy niewidomy uczestnik teleturnieju „Jeden z dziesięciu” usłyszał początek hymnu Ligi Mistrzów, momentalnie rozpoznał pierwsze takty i delikatnie się uśmiechnął, a nagranie z jego reakcją zrobiło furorę w internecie. Podobnie jak film z wyjącym niemowlakiem, który uspokaja się po włączeniu jednego z najpopularniejszych utworów w historii sportu. Chwileczkę po wciśnięciu przez ojca przycisku „play” na telefonie komórkowym ryk dziecka ustaje. W marcu 2018 roku Luis Mata był bliski przeciwstawnej reakcji. Gdy z głośników na Anfield popłynął hymn Champions League, do oczu Portugalczyka napłynęły łzy. – Nie popłakałem się, ale miałem na to ochotę. To jeden z najlepszych dni w mojej karierze – wspomina lewy obrońca Pogoni Szczecin. Wtedy jako rezerwowy FC Porto był najbliżej wielkiego futbolu. Ostatniego lata w poszukiwaniu szczęścia trafił do Portowców i w ekstraklasie walczy o kolejne dobre dni.

Dziecko szczęścia

Defensor Granatowo-Bordowych doskonale wie, że ze szczęściem bywa różnie. Jedni mówią, że fortuna kołem się toczy. Inni, że sprzyja śmiałym. Jest też drzewko, które rzekomo ma przyciągać farta. Mówi się też o dziecku szczęścia i przynajmniej przez pewien czas Mata mógł się za takie uważać.

Mały klub CF Oliveira do Douro z miasta Gaia położonego w dystrykcie Porto nie jest kopalnią talentów, zresztą nigdy nie występował w portugalskiej ekstraklasie, ale wypuścił w świat kilku piłkarzy, w tym jednego wielkiego – Joao Pinto, wielokrotnego reprezentanta kraju i kapitana FC Porto w finale Pucharu Europy w 1987 roku, kiedy Smoki pokonały Bayern Monachium 2:1. Właśnie ten Joao Pinto po zakończeniu kariery na krótko został prezesem klubu i tak się złożyło, że zwrócił uwagę na jednego z brzdąców ćwiczących w zespołach dziecięcych. Mata trafił do zespołu jako sześciolatek, mieszkał minutę od stadionu, więc na zajęciach mógł być zawsze obecny, byle tylko przynosił do domu odpowiednie oceny. To był warunek rodziców. – Z tym kłopotów nie było – wspomina.

Piłkarz Pogoni dobrze pamięta także boisko na CF Oliveira do Douro. Żadna tam trawa, ani naturalna, ani sztuczna, tylko mączka jak na tenisowym korcie ziemnym. Każdy upadek to ślad na ubraniu czy ciele. Dlatego kolana i łokcie nie nadążały z gojeniem się. – Jednak dla dzieciaków to się nie liczyło. Ważna była radość z grania, nic więcej – wraca do przeszłości 23-latek.

A frajdy było tym więcej, że radził sobie całkiem dobrze i Joao Pinto uznał, że czas na zmianę. Wykonał telefon do FC Porto, szepnął słówko o zdolnym lewonożnym chłopcu i wystarczyło. Ktoś, kto w przeszłości dziewięciokrotnie wygrywał ligę portugalską ze Smokami raczej się zna na futbolu, prawda? A w każdym razie na tyle, by faktycznie skłonić były klub, by obejrzano zachwalanego przez niego dzieciaka. – Powiedział mi, że mam tam potrenować tydzień i zobaczymy, co z tego będzie. Ostatecznie zostałem i z tygodnia zrobiło się ze 14 lat – opowiada Mata.

CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 5700
tekst alternatywny

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...