Aktualności

  • Matynia: Tata od dziecka zabierał mnie na mecze

Najmocniej utkwiła mi w pamięci Pogoń brazylijska. Wyniki były słabiutkie, ale chodziliśmy z tatą na mecze bez względu na to, czy drużyna wygrywała, czy przegrywała. Wielu kibiców zwątpiło, ale my byliśmy prawie zawsze. Przewinęło się wtedy przez Pogoń kilku zawodników. Pamiętam głównie Julcimara, Lilo, no i Ediego Andradinę. Był wtedy najjaśniejszym punktem drużyny - powiedział w rozmowie z Mateuszem Rokuszewskim dla weszlo.com Hubert Matynia. Poniżej fragment rozmowy i link do całości!


Mówi się, że to powołanie było dla ciebie taką nagrodą za cierpliwość i ciężką pracę, bo zawsze miałeś trochę pod górkę. 

Nie podchodzę do tego w ten sposób. Rzetelnie robiłem swoje i czekałem na efekty, a o przeszkodach już zapomniałem. Ta droga do Pogoni była trochę dłuższa, bo nie trafiłem do niej bezpośrednio z Salosu Szczecin. Musiałem najpierw odejść do Vinety Wolin i się pokazać, ale to, że codziennie trzeba było spędzić łącznie prawie trzy godziny w drodze, żeby potrenować tam na orliku, nigdy nie było dla mnie problemem. Chodziłem do szkoły, więc lekcje odrabiałem w biegu, ale dało się przeżyć. 

A Pogoni, do której chciałeś trafić, kibicowałeś od małego. 

Tata od dziecka zabierał mnie na mecze. Z pierwszego wypadu na Pogoń pamiętam tylko srogą zimę. Na stadionie było minus dziesięć, może minus piętnaście stopni. Zamarzałem, więc powiedziałem, że nigdy więcej tam nie pójdę! Byłem tylko dzieckiem i słowa oczywiście nie dotrzymałem. Najpierw obserwowałem wszystko z trybun, a potem byłem tego częścią, a to niesamowite uczucie. 

Kogo podziwiałeś z trybun? 

Najmocniej utkwiła mi w pamięci Pogoń brazylijska. Wyniki były słabiutkie, ale chodziliśmy z tatą na mecze bez względu na to, czy drużyna wygrywała, czy przegrywała. Wielu kibiców zwątpiło, ale my byliśmy prawie zawsze. Przewinęło się wtedy przez Pogoń kilku zawodników. Pamiętam głównie Julcimara, Lilo, no i Ediego Andradinę. Był wtedy najjaśniejszym punktem drużyny. Dlatego tym bardziej się cieszę, że później mogliśmy się w Pogoni spotkać. On był już trenerem, a ja zawodnikiem, ale bardzo mocno mi pomagał i wiele mu zawdzięczam. 

Piłkarzem zostałeś dzięki tacie? 

Tata sam nigdy nie grał, pracował w stoczni, ale wcześniej trenował pływanie i zależało mu na tym, żebym uprawiał sport. Pamiętam, że zawsze sprawdzał gazety i szukał informacji o turniejach, naborach czy treningach, a następnie chciał sprawdzić, czy coś mi się spodoba. Trochę dyscyplin przerobiliśmy i ostatecznie, choć długo trenowałem też piłkę ręczną, stanęło na futbolu. Była nawet taka sytuacja, że tata chciał zabrać mnie na trening gimnastyki sportowej. Gdy doszliśmy na halę, okazało się, że na jednej połowie trenują gimnastycy, a na drugiej Salos Szczecin z trenerem Łazowskim. Gdy przechodziliśmy obok, tata spytał, czy nie chcę zostać przy piłce. No i zostałem. 

Nie obraź się, ale daleko ci do wyglądu typowego zawodnika piłki ręcznej. 

Ale trudno było mnie złapać! Byłem bardziej dynamiczny od wyrośniętych kolegów, więc grałem na skrzydle, gdzie nie musiałem przebijać się przez las rąk, żeby strzelić gola. Uważam, że bardzo dużo mi to dało – szczególnie jeśli chodzi o balans ciała. Chodziłem do szkoły o takim profilu, że w ręczną graliśmy w ramach zajęć. Rano albo pomiędzy lekcjami miałem trening, a po szkole jechałem na zajęcia piłkarskie na Salos. Najpierw z rodzicami, a potem już samemu komunikacją miejską. 

Jednak w końcu musiałeś wybrać. Jak trudny był to wybór? 

Po sześciu latach łączenia zajęć musiałem się zdecydować. Zawsze bardziej podobała mi się piłka nożna i jednocześnie wiedziałem, że grono zawodników, którzy mogą coś osiągnąć w ręcznej, jest dużo węższe i trudniej będzie się w nim znaleźć. W Polsce mamy dwie topowe drużyny, a dalej bywa różnie. Zainteresowanie futbolem jest u nas o wiele większe i tak samo było z moją wiedzą na temat jednych i drugich rozgrywek. O pieniądzach jeszcze wtedy w ogóle nie myślałem. 

Ale – tak realnie patrząc – miałeś papiery, żeby coś znaczyć w szczypiorniaku? 

Tak naprawdę czuję, że w każdej dyscyplinie mógłbym zaistnieć, oczywiście gdybym wcześniej poświęcił na to odpowiednio dużo czasu. Trudno powiedzieć, ale wtedy byłem w takim wieku, w którym człowiek myśli, że będzie grał w Barcelonach i Realach, wśród najlepszych na świecie. 

WIĘCEJ PRZECZYTASZ TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: weszlo.com
Wyświetleń: 2871

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...