Aktualności

- Rozmawiamy bardziej o przyszłości, bo mówiąc szczerze tym sezonem pewien projekt zamykamy. Kończymy budowę stadionu, a drużyna jest zespołem z topu i to oznacza, że ma pewną stabilność - mówi Jarosław Mroczek w rozmowie z naszym serwisem.


Panie Prezesie, nie mogę inaczej zacząć tej rozmowy niż od pytania o negocjacje z trenerem Runjaicem, gdyż napływają w tym temacie różne informacje, między innymi o ofercie z greckiej federacji piłkarskiej...

- Jeśli mowa o ofercie z fedeacji greckiej, to zachęcam do kontaktu z tamtejszą federacją. My prowadzimy swoje rozmowy i uważam, że zmierzają one w dobrą stronę.

Czyli jest szansa, że trener Runjaic poprowadzi Pogoń w kolejnym sezonie?

- Więcej. Tak jak powiedziałem, rozmowy te "zmierzają w dobrą stronę". Mówiąc "jest szansa", to tak jak byśmy coś sobie wyrywali. Rozmowy między nami są bardzo pozytywne. Mogę powiedzieć, że nie ma tam żadnych różnic finansowych. Rozmawiamy bardziej o przyszłości, bo mówiąc szczerze tym sezonem pewien projekt zamykamy. Kończymy budowę stadionu, a drużyna jest zespołem z topu i to oznacza, że ma pewną stabilność. Styl gry jest taki, jakiego oczekiwaliśmy. Rozwój młodych piłkarzy też jest. Może czasami nam się wydaje, że może zbyt wolno są wprowadzani do składu, ale trener ma swoje pomysły i to idzie w dobrą stronę.

Jakich rad dzisiejszy Jarosław Mroczek udzieliłby temu, który ponad dziesięć lat temu obejmował klub?

- Tu się wszystkiego trzeba uczyć. To jest spółka akcyjna. Z punktu widzenia prawa jest taka jak inne, ale sportowa spółka jest zupełnie inna w zarządzaniu. Inaczej trzeba określać ryzyka i inaczej się ich obawiać, lub nie. Jest bardzo dużo różnic w stosunku do standardowej spółki. Nie wchodziłem do spółki, która funkcjonowała super. Musieliśmy wiele zasad jakie panują w spółkach wdrożyć. Wiele z nich wdrażaliśmy w ostatnim okresie. Takie kwestie jak posiedzenia zarządu, które są protokołowane, to są rzeczy, które wprowadziliśmy nie tak dawno. Wiele rzeczy robiło się na bieżąco, bo coś się działo, trzeba było coś prostować. Spółka bardzo się rozrosła, mamy wiele pionów, jest akademia i sama pierwsza drużyna się rozrosła. To wszystko oznacza zdecydowanie wyższe koszty. Jeśli mówimy o budżecie Pogoni w wysokości 45-50 milionów, to trzeba pamiętać, że po drugiej stronie są koszty. To oznacza, że te pieniądze się wydaje między innymi na to, że mamy teraz w Turcji super warunki, gramy z porządnymi drużynami i nie przegrywamy tych meczów. To są wszystko symptomy tego postępu i tego, o co nam cały czas chodziło. W tym kierunku chcemy iść.

Sprzedaż Kacpra Kozłowskiego, wychowanka Akademii, to też w pewnym sensie klamra zamykająca ten etap budowy klubu?

- Udało nam się wejść do grona klubów, które się szanuje w Europie. Objawia się to w pytaniach o zawodników. Nikt do nas już nie przybiega i nie mówi, że chce perspektywicznego zawodnika za sto tysięcy. Wie, że to byłoby śmieszne pytanie, a w przeszłości tak było. Wiadomo, że w Pogoni są dobrze przygotowywani i stanowią sporą wartość. Są też złe tego strony, bo taką świadomość mają też agenci i sami zawodnicy. Trzeba pamiętać, że spore kwoty z tych sum transferowych nie trafiają do klubu, tylko do całego otoczenia, menadżera, pośrednika, czy bezpośrednio piłkarza. Jesteśmy zadowoleni, że kluby, które udostępniły nam takiego piłkarza też dostają dzięki temu zastrzyki ogromnych dla nich pieniędzy. One ułatwią im budowanie struktur i klubu. To korzyść dla całej naszej piłki.

Jeśli jesteśmy przy Kacprze, to czy faktycznie nie było szans aby on został w Szczecinie na wiosnę?

- Dałoby się go zatrzymać gdyby szedł do klubu z Niemiec, Włoch czy Hiszpanii. Akurat jeśli idzie o Anglię, to argumenty są takie, że nie da się z nimi nawet walczyć. Do nas przyszedł teraz Vahan i też musimy uzyskać dla niego pozwolenie na pracę. Na szczęście nasze przepisy są takie, że pozwalają złożyć wniosek i to nie trwa długo. W Anglii, po wyjściu z Unii, ten proces jest bardzo skomplikowany. Moder, brzydko mówiąc, załapał się jeszcze na transfer w innej formule, bez tych przepisów. W przypadku Kacpra musi on mieć odpowiednią liczbę punktów. Aby zdobył je w naszej lidze to musiałby pograć jeszcze 1,5 roku. Nikt nie zrobi takiego ruchu, aby zapłacić za taki czas z góry i ryzykować, że złapie kontuzję. W Belgii spędzi pół roku, w klubie tego samego właściciela, to też odpowiednia dla niego ścieżka rozwoju. Nie było możliwości, aby to przeskoczyć. Gdyby chodziło tylko o nas, to pewnie powiedzielibyśmy, że nie zgadzamy się na ten transfer, ale są jeszcze zawodnik i jego agent. Kacper bardzo chciał transferu. Muszę go bardzo pochwalić, bo on chciał odejść głównie z powodów sportowych. Czuł, że jest już na takim etapie, że musi mieć szansę na rozwój w mocniejszym klubie. Kwestie finansowe też nie były bez znaczenia, bo to jest przepaść. Właściwie tym kontraktem jest ustawiony do końca życia.

Dziś, obserwując Pogoń na obozie w Turcji, jest Pan dumny z tej drużyny?

- Bardzo dumny. Mam świadomość, że są zmęczeni po bardzo ciężkich treningach. W sparingu z Zorią widać było to zmęczenie, ale byłem zaskoczony zaangażowaniem i wolą walki. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale zobaczmy jak odżył tutaj Kamil Drygas, wygląda bardzo dobrze. Atmosfera w zespole jest super. Nie mam żadnych uwag do zespołu.

Patrząc na zespół widzę, że jest w nim sporo nazwisk, które mają uznaną markę na naszym rynku. Część będzie musiała usiąść na ławce. Jak tych piłkarzy odpowiednio stymulować?

- Nagle się okazuje, że te dwie równorzędne jedenastki o których marzyliśmy, mogą być w pewnym sensie problemem. Zawodników jest nawet więcej niż 22 i na kilku pozycjach rywalizuje trzech lub więcej piłkarzy. Kilku może się nawet do kadry meczowej nie załapać. Dla kadry trenerskiej to pewne wyzwanie, aby mentalnie ich do tego przekonać, że muszą walczyć o swoją szansę. Na szczęście różnice pomiędzy nimi są niewielkie i ta rywalizacja może spowodować, że jeden wskoczy przed drugiego w kolejce do gry. Kibice często reagują w ten sposób, że dla przykładu zakupiliśmy Vahana za spore pieniądze, pojechał na obóz, strzelił dwie bramki, więc powinien z marszu grać w wyjściowym składzie. To tak nie jest do końca. Adaptacja odgrywa ogromne znaczenie. Zawodnik musi wejść w zespół, dobrze się w nim czuć. Musi odnaleźć się w systemie gry. Super odnalazł się w tych pierwszych meczach, ale potrzeba jeszcze trochę czasu. Trener ma w tym zakresie pełne zaufanie.

Jeśli chodzi o kadrę zespołu, to jest ona już zamknięta, czy dołączy do niej jeszcze Cristian Ganea o którym wspomina się w mediach?

- Dużo zależy od tego czy w obecnej kadrze zajdą jeszcze jakieś zmiany. Musimy pamiętać, że są zawodnicy i ich agenci. Okienko dopiero się otwiera i często zdarza się, że przychodzi agent i mówi, że ma dla swojego podopiecznego klub, albo ktoś chce go wypożyczyć. Szczególnie przy młodych musimy rozważyć czy to nie jest dobry pomysł, bo może u nas w danym momencie nie będzie miał wielu szans do gry. Może coś takiego się zdarzyć. Mamy gotową listę i będziemy wtedy rozmawiać. Chcę jednak powiedzieć coś jeszcze, co mam nadzieję, że znajdzie się w tym wywiadzie. Oczekiwania kibiców i dziennikarzy, co do wiadomości o transferach są nieprawdopodobne. Ktoś coś gdzieś usłyszy, wie, że coś się może wydarzyć. I tylko po to, aby pierwszy napisać i zdradzić informację. To często grozi zerwaniem rozmów. Dziś mogę powiedzieć, że tak było w przypadku Vahana. Fakt, że w Polsce ta informacja została opublikowana wcześniej niż na Słowacji spowodował wielką negatywną reakcję prezydenta Ziliny z sugestią, że nie dojdzie do tego transferu. Dlatego bardzo proszę, aby w przyszłości mieć na uwadze. Kibice często robią sobie żarty z tego, że prezes mówi: transfery lubią ciszę. Tak, lubią ciszę i wtedy dwie strony się poważnie traktują. To nie jest niechęć do zdradzania informacji, ale często jest tak, że ostanie elementy transferu ustala się w ostatnim momencie. Często są różnice zdań i jeśli coś takiego zakłóci przebieg takiej rozmowy, to może do transferu nie dojść. Gdybyśmy Vahana nie pozyskali, to trudno byłoby o innego takiego piłkarza. Obserwowaliśmy go od dawna i transfer był przemyślany. Apel do dziennikarzy i kibiców, aby na kwestie transferów patrzyli trochę inaczej. Zawsze się dowiedzą, że ten transfer jest. Ja rozumiem, że kibice żyją tym, bo to są ogromne pieniądze. Niech to będzie zawsze w trybie warunkowym, że rozmawiamy o zawodniku, jest taka możliwość. Nie można jednak spieszyć się z pisaniem, że dany transfer jest już dopięty. To może spowodować katastrofę.

Rozumiem w pełni do czego prezes pije...

- <śmiech> To dobrze!

Wracając jednak do Cristiana Ganei. Będzie piłkarzem Pogoni?

- Nie słyszałem takiego nazwiska.

Odbiegając od drużyny... Nie lubi prezes zbyt dużego spokoju, prawda?

- <śmiech> Teraz ja wiem do czego pijesz!

Dziś żałuje Pan tego listu otwartego, który opublikował klub?

- Żałuję, że może nie napisałem go w taki sposób, gdzie "wykłada się kawę na ławę". Napisałem coś, co duża część zrozumiała i duża część nie zrozumiała. Nawet większa część nie zrozumiała. Mogę pokazać maile od wielu osób znanych i popularnych, które zrozumiały doskonale moje intencje i dziękowały, że coś takiego zrobiłem. Chcąc jednak zamknąć i przekreślić ten temat, muszę powiedzieć, że nigdy nie miałem intencji by kogokolwiek dzielić i segregować. Zawsze gdy się ktoś zbulwersuje po przeczytaniu czegoś, co mu się nie podoba, to zachęcam, aby odrzucić emocje i spróbować raz jeszcze. Nie było tam sugestii, że wprowadzimy sprawdzanie certyfikatów czy dzielenie. Wszystko wypisane było jako rozważania. Moją intencją było powiedzenie o tym, że ta pandemia ma jedną straszliwą wadę w Polsce. Podkreślam, w Polsce. Jest bardzo duża śmiertelność. Obawa przy przyjściu tego Omicrona, że ta śmiertelność jeszcze wzrośnie, przy braku aktywności ze strony państwa, spowodowała chęć myślenia o tym, co zrobić żeby stworzyć warunki dla naszych kibiców do bezpiecznego przebywania na stadionie. Nie chcę już mówić jeśli miałoby się to dla kogoś skończyć śmiercią. Łatwo jest mówić tym, którzy nie doświadczyli ciężkiego przebiegu, albo odejścia kogoś bliskiego. Proszę sobie wyobrazić, jak ja bym się czuł, gdyby przyszedł do mnie ktoś z rodziny takiej osoby i powiedział: ja wiem, że tam koło niego siedział ktoś zarażony, a wy nie pomyśleliście jak sadzać, nie pomyśleliście co zrobić. Ja bym pewnie przyjmował tę odpowiedzialność na siebie. Świadomość tego, że przez brak aktywności i pomysłu umierali ludzie, jest nie do pomyślenia. To jedyny powód dla którego coś napisałem, prosząc o to, aby minimalizować ryzyko. Tylko o to poprosiłem. Bolały mnie komentarze, ale dostałem maila od doktora Jarmolińskiego, który leczy dzieci i dziękował mi za to. Wtedy przestałem czytać komentarze, aż do oświadczenia SKPS Portowcy. Nie ukrywam, że bardzo się wkurzyłem. Tam były oprócz posądzenia o segregowanie, idiotyczne sugestie o KODzie, wycieczki osobiste, aby mi dowalić. Nie wiem po co, może zebrały się jakieś negatywne emocje. Gdy spotkaliśmy się z mojej inicjatywy, powiedziałem, że mnie to mocno uraziło. Wyjaśniliśmy i miały pojawić się pełniejsze wyjaśnienia, a się nie pojawiły. Ja gdy z czymś nawalę, bo jestem emocjonalny, to potrafię przeprosić. Rozmowa mi się jednak podobała, było wzajemne zrozumienie. Szkoda, że nie było to sprzedane w tej formie kibicom i trochę tego żałuję. Przyznaję się, że ten list spowodował zupełnie niepotrzebne dyskusje. Może się pospieszyłem? To moja wina i biorę ją na siebie. Koledzy z zarządu też się pod nim podpisali, ale prawda jest taka, że ja go napisałem. Nie namawiałem ich, sami chcieli to zrobić i być ze mną. Nie chcę skarżyć na ten hejt na mnie, bo ja to przeżyłem. Fajnie, że porozmawialiśmy sobie i ja wiem, że zawsze do Maćka Kasprzyka czy Filipa z SKPS-u zawsze mogę zadzwonić. Bardzo fajnie rozmawiamy i myślę, że wiele się wspólnie nauczyliśmy. Cieszę się z tego, bo przecież my nie jesteśmy w żadnej opozycji do siebie. Musimy się wspierać i budować razem. To element sukcesu Pogoni. Warto, aby do środowiska kibicowskiego trafiały odpowiednie wiadomości. Wiem też, że Ty też zareagowałeś nerwowo.

Ja w pełni rozumiem ideę tego listu i zachętę do szczepień. Bardzo nie spodobało mi się jedno zdanie, w którym była mowa o rozważaniach dotyczących możliwości wprowadzenia własnych zasad wpuszczania na stadion.

- Może to zostało źle sformułowane, ale słowo "rozważamy" nie jest decyzją. Powinienem był napisać to, co możemy zrobić, aby skutkiem obecności na stadionie nie była taka choroba, która doprowadzi do śmierci. Ciężko byłoby mi to przeżyć. Czułbym się odpowiedzialny.

Prezesie, wróćmy na koniec do drużyny. Były już deklaracje o tym, że gramy o mistrzostwo i rozumiem, że to podtrzymujemy?

- Absolutnie tak. Pewnie znów usłyszę, że próbuję się przed czymś bronić, ale bardzo wierzę w tę drużynę. Gdy rozmawiam z zawodnikami, są oni pełni wiary i chęci. Pamiętajmy, że w tym samym czasie byliśmy liderem i to my mieliśmy przewagę nad innymi i się nie udało. W tym roku startujemy przy -4 punktach. Kosta zrobił super analizę i gdyby Lech grał na takim poziomie jak grał jesienią i my mielibyśmy go przeskoczyć, to w tych pozostałych meczach musimy mieć średnią 2,4. To jest bardzo dużo. Trzeba o tym pamiętać. Kibicujmy Pogoni. Bardzo dużo zależy od nas i naszej drużyny. Wiem, jaki jest u nas stosunek do Lecha, ale nie mogę życzyć im, aby się potknęli. Nie przejdzie mi to przez gardło. Byłem niedawno pytany o Skorżę i stare historie. Ja uważam, że to jest bardzo dobry trener i nam po prostu nie wyszło razem. Może powiem więc inaczej, życzę Lechowi i trenerowi Skorży, aby na stulecie zajęli drugie miejsce. Tego życzę <śmiech>.

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: własne
Wyświetleń: 11499

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...