Aktualności

  • Nunes: Nie spodziewałem się, że to będzie moje miejsce na ziemi

- Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę tu tak długo, że to będzie moje piłkarskie miejsce na ziemi. Jest jedna bardzo ważna osoba, która miała wpływ na to, że przedłużyłem kontrakt pierwszy raz. Napisał nawet do mnie wczoraj. To trener Czesław Michniewicz. Gdy ten pierwszy kontrakt dobiegał końca to zastanawiałem się bardzo, co zrobić dalej, bo były jakieś oferty. Czułem się tu jednak dobrze, a dodatkowo zdanie trenera było dla mnie bardzo ważne. Od tego momentu przedłużaliśmy ten kontrakt kilka razy - powiedział w rozmowie z naszym serwisem Ricardo Nunes na zakończenie swojej przygody z Pogonią.


Rozmawiamy po meczu z Piastem, który był dla Ciebie wyjątkowy. Co czułeś wychodząc na boisko, przed pierwszym gwizdkiem?

- Już noc przed meczem była trudna, aby zasnąć. Opaska była niespodzianką dla mnie przygotowaną przez naszych kapitanów. To był świetny prezent. Adam Frączczak dodatkowo wygłosił przepiękną mowę przed wyjazdem na stadion. To był dla mnie zaszczyt założyć tę opaskę. Od początku znałem swoją rolę w Pogoni. Nie bywałem kapitanem na boisku, ale czułem, że jestem ważną postacią w szatni dla kolegów przez kilka ostatnich lat. To było jednak fajne wyróżnienie, aby założyć ją na ramię w moim ostatnim meczu. Wchodząc na boisko towarzyszyło mi dziwne uczucie. Uśmiechasz się, a w tym samym czasie w oku pojawia się łza. Na środku boiska spotkałem Kubę Czerwińskiego, który był moim kumplem z drużyny. Przytulił mnie i też powiedział kilka miłych słów. To był dla mnie bardzo emocjonalny mecz. W pierwszych minutach ciężko było mi zebrać myśli, było dużo emocji i uczuć. Ostatecznie udało się wygrać i jestem z tego bardzo zadowolony. Zamykam ten rozdział życia zwycięstwem.

Dobrze widziałem, że w momencie zejścia z boiska pojawiły się łzy?

- Tak... Przed meczem trenerzy pokazali nam specjalne wideo przygotowane dla mnie. Już wtedy byłem blisko płaczu przed meczem, ale powtarzałem sobie "stary, nie możesz się popłakać przed rozpoczęciem spotkania!". Walczyłem i się udało. Gdy zobaczyłem zmianę i uświadomiłem sobie, że to ostatnie kroki na tym boisku, ostatnie chwile na nim spędzone... Wtedy pojawiły się łzy. Do tego doszły słowa pożegnania... To było trudne.

W ostatnim pojedynku nie strzeliłeś gola, ale zanotowałeś asystę.

- Rozmawiałem z Tomkiem Podstawskim przed meczem i powiedział "Rico, grasz dziś ostatni mecz. Ostatnio dałeś mi dobre piłki dwa razy, ale nie strzeliłem. Jak dziś to powtórzysz to strzelę". I to się udało! Dzięki tej bramce wygraliśmy. To też dobrze dla niego, że strzelił tę bramkę. Mógł dzięki temu złapać trochę tlenu i pewności siebie. Dante do tego obronił karnego i emocje w tym spotkaniu mieliśmy do samego końca.

Spędziłeś w Pogoni 6 lat. Spodziewałeś się podpisując swój pierwszy kontrakt, że tak będzie wyglądać ta historia?

- Nie. Po pierwsze to gdy przychodziłem do Pogoni to klub wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj jeśli chodzi o warunki. Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę tu tak długo. Jest jedna bardzo ważna osoba, która miała wpływ na to, że przedłużyłem kontrakt pierwszy raz. Napisał nawet do mnie wczoraj. To trener Czesław Michniewicz. Gdy ten pierwszy kontrakt dobiegał końca to zastanawiałem się bardzo, co zrobić dalej, bo były jakieś oferty. Czułem się tu jednak dobrze, a dodatkowo zdanie trenera było dla mnie bardzo ważne. Od tego momentu przedłużaliśmy ten kontrakt kilka razy.

Przed Pogonią byłeś jednak blisko podpisania kontraktu z innym klubem z Polski.

- W zasadzie to nawet podpisałem kontrakt przedwstępny z Lechią. Mój kontrakt na Słowacji dobiegał końca. Była możliwość, aby przedłużyć go o kolejne sześć miesięcy, ale nie doszliśmy do porozumienia. Dogadaliśmy się, że zostanę, ale jeśli pojawi się jakaś oferta, to będę mógł odejść. Rozpoczęły się negocjacje z Lechią. Rozwiązałem swoją umowę, podpisałem przedwstępną umowę z Lechią i pojechałem na Święta do Portugalii. W Polsce pojawiłem się 2 albo 3 stycznia. Przeszedłem testy medyczne, dałem swoje pierwsze wywiady. Następnego dnia jechaliśmy na stadion podpisać kontrakt. Pod stadionem kolejne kilka zdjęć, a następnie poszliśmy na górę. Usiedliśmy i do prezesa zadzwonił telefon, że klub został kupiony przez nowego właściciela i mają zablokować wszystkie ruchy. Powiedział nam, że nie mogą nikogo podpisać przez 15 dni i nikogo puścić z klubu przez 15 dni. Usłyszałem, że mogę zostać w hotelu i za 15 dni wszystko podpiszemy tak jak trzeba. Powiedziałem mojemu menadżerowi, że sobie tego nie wyobrażam, bo co będzie jak przyjdą za 15 dni i powiedzą "nie"? Mieliśmy wcześniej inne oferty, ale wszystkim podziękowaliśmy, bo Ricardo idzie do Lechii. Były to telefony z Grecji i Izraela. Odrzucałem je, bo miałem ten kontrakt przedwstępny. W hotelu mój menadżer mówił, żebyśmy poszli z tym do sądu. Nie chciałem robić takich rzeczy, powiedziałem, żebyśmy odpuścili i zaczęli szukać nowego klubu. W hotelu musiałem zostać trzy dni, bo trzeba było poczekać na lot. Wiadomość przedostała się do prasy i po tym zadzwoniła do mnie Pogoń i Śląsk. Powiedziałem wtedy mojemu agentowi "jeśli takie coś stało się tutaj, to co będzie w innych klubach? Przecież przedstawiono mi Lechię jako jeden z najlepszych klubów w tym kraju. szukajmy w innym kraju". Śląsk złożył ofertę, ale odpowiedziałem "nie". Trener Wdowczyk bardziej pytał jakie warunki mnie interesują. Podałem kwotę, ale zaznaczyłem, że chcę znaleźć klub w innym kraju. Po powrocie do Portugalii pojawiła się oferta z Bułgarii. Miałem tam kolegę i przekazał mi, że to fajny klub, duży, z sukcesami w przeszłości. Podpisałem tam kontrakt na dwa i pół roku. Jednak sześć miesięcy tam to były ciągłe problemy z płatnościami, kibicami, kilkoma piłkarzami. Trener, który mnie ściągnął po kilku meczach odszedł. Następny też długo nie miał okazji popracować w klubie. Ogromne zamieszanie. Po sezonie powiedziałem w klubie, że nie chcę zostać. Byli trochę źli, ale powiedziałem, że nie jestem szczęśliwy. Powiedziałem im, żeby zapłacili mi tylko za czas spędzony w klubie i nic więcej nie chcę. Rozstaliśmy się, a informacja o tym, że jestem wolny szybko się rozeszła. Wdowczyk ponownie wtedy zadzwonił i powiedział mojemu agentowi, że mnie chce i złożą ofertę. Sytuacja wyglądała tak, że akurat byłem w kościele i zaczął dzwonić mój telefon. Nie wiedziałem o co chodzi, zobaczyłem początek numeru z +48. Wyszedłem z kościoła i odebrałem. Dzwonił Edi Andradina. Przedstawił się jako brazylijski piłkarz Pogoni i mówi "chcę przekazać, że bardzo Cię tu chcemy, bukujemy dla Ciebie bilet i przylatuj. Ze wszystkim pomogę Ci tu na miejscu. Przygotuj się i przylatuj!". Wróciłem do kościoła, poczekałem aż skończy się msza i po powrocie do domu powiedziałem żonie o tej ofercie i podjęliśmy decyzję, żeby przyjechać do Szczecina.

Nie byłeś przestraszony po tej sytuacji z Lechią, że coś może pójść nie tak?

- Nie, bo wyszedłem z założenia, że gorzej niż w Bułgarii nie będzie. To co ja przeżyłem w Bułgarii było straszne. Wiedziałem, że tak źle nie będzie. Do tego czujesz, że jeśli trener dzwoni po sześciu miesiącach, że Cię chce, to mu zależy. Czujesz pozytywne wibracje.

Pracowałeś w Pogoni z kilkoma trenerami. Który Twoim zdaniem był najlepszy?

- <śmiech> To trudne pytanie! Nie mogę powiedzieć, że któryś był najlepszy, bo byłbym nie fair w stosunku do nich. Od każdego coś wyciągnąłem pozytywnego. Mogę powiedzieć, że trener z którym najlepiej się dogadywałem był Moskal. Tu chemia była najlepsza na boisku i poza nim. To był jeden rok i szkoda dla mnie, że tylko jeden rok. W mojej opinii zrobił tu bardzo dobrą z materiałem jaki miał. Mieliśmy bardzo dobrych piłkarzy, ale mieliśmy małe pole manewru. Doszliśmy do półfinału pucharu i skończyliśmy ligę na siódmym miejscu. Musimy pamiętać, że w tym sezonie w zasadzie co pięć meczów zmienialiśmy bramkarza. Pięć meczów bronił Kudła, siedem Słowik, a kilka zaliczył Henger. Myślę, że wykonał tu dobrą robotę. W tym sezonie miałem też chyba najlepsze liczby w Pogoni.

A który z piłkarzy z którymi grałeś był najlepszy?

- Wielu było bardzo dobrych! Nie możesz wyróżnić jednego. Było wielu z ogromną jakością. Przyjaźniłem się z każdym, ale piłkarzy z dużą jakością mieliśmy wielu. W każdym sezonie mieliśmy w drużynie odpowiednich piłkarzy i nie fair byłoby podawać jedno nazwisko. Każdy miał swoją rolę. Każdy często brał na swoje barki więcej niż powinien. W ciągu tych sześciu sezonów, tych piłkarzy było wielu.

W którym sezonie Pogoń miała najmocniejszy zespół?

- <śmiech> Znów trudne pytanie! Nawet w sezonie w którym walczyliśmy o utrzymanie, to nasz zespół był mocniejszy niż wskazywała na to pozycja. Nie wiem, serio.

Polska i Szczecin to dobre miejsce do życia dla obcokrajowca?

- Pochodzę z Portugalii, która kojarzy się ze słońcem, plażą, wędkowaniem. Dla mnie powinno być to więc trudniejsze. Ale zaadaptowałem się bardzo szybko, to świetne miasto. Szczecin nie jest za dużym miastem, ale i nie jest zbyt małym. Szczecin ma ogromny potencjał, w kilka minut możesz być w Niemczech. Patrząc na miejsce w którym się znajduje, bliskość Berlina i to jak miasto się rozwija, to miasto może dużo znaczyć dla Polski. Widzę jak miasto rośnie, jak powstają kolejne, piękne budynki. Patrząc na klub jest podobnie. Kiedy cały stadion zostanie wybudowany i jego otoczenie, to piłkarze nie będą się musieli martwić kompletnie o nic. Pierwszy zespół i Akademia będą miały wszystko. To pozwoli temu klubowi na rozwój.

Jak Pogoń zmieniła się przez ten czas, który tu spędziłeś?

- Bardzo! Pod każdym względem! Organizacja, fizjoterapia, regeneracja... wszystko! Gdy tu przyszedłem to nikt nie miał służbowego auta. Dziś w klubie jest ponad 40 samochodów. Ma je każdy w zespole. Pamiętam jakim autobusem jeździliśmy na mecze, był mały i ciasny. Wszystko Cię bolało przy dłuższych podróżach. Po powrocie nie mieliśmy takich maszyn do regeneracji jakie mamy teraz. Mamy więcej chłopaków do pomocy z masażem i regeneracją. Nasza szatnia jest teraz piękna i wygląda jak szatnia topowego klubu. To zasługa trenera Runjaica, dużo pracy w to włożył. Wiele się tu zmieniło!

Jest jakiś mecz w Twojej pamięci, który zapamiętasz na długo?

- Nie mogę wybrać jednego. Jest ich wiele. Pamiętam pierwsze zwycięstwo z Legią w Szczecinie po wielu latach. Następnego dnia gdy wybrałem się do centrum, to było szaleństwo! Wszyscy byli szczęśliwi, zaczepiali na ulicy, cieszyli się. Mecz który wygraliśmy na początku jednego z sezonów z Lechem w Poznaniu, gdy był świeżo po mistrzostwie. Ostatnie zwycięstwo z Legią w Warszawie. Co dalej? 6:2 z Wisłą w Szczecinie. Stary, ale to był mecz, tak cisnęliśmy! Wychodziło nam praktycznie wszystko. Mecz z Sandecją, gdy walczyliśmy o utrzymanie. Stadion był pełen. Piękne obrazki. W tym meczu udało mi się też strzelić gola. Mecz w Szczecinie wygrany z Lechem 3:0. Ten mecz był w naszym wykonaniu perfekcyjny. Kończyliśmy z tego co pamiętam w dziesiątkę, ale to był nasz rewelacyjny mecz. Miałem w tym meczu szansę w 90. minucie, byłem sam na sam z bramkarzem. Muraś miał pretensje, że mu nie podałem, ale chciałem władować! <śmiech>.

Jest szansa, że spotkamy Cię jeszcze w Szczecinie?

- Z pewnością! Przyjadę na nowy stadion gdy zostanie ukończony! Czy grając w innym klubie? Nie wiem, jest to możliwe. Perfekcyjny plan dla mnie to zostać jednak w Portugalii i grać jeszcze rok w Portugalii. Nie można jednak planować zbyt mocno, bo ktoś zadzwoni nagle i da ci świetną ofertę. Nie mogę teraz nic powiedzieć, że wydarzy się na 100%. W tej chwili chcę pojechać do domu, bo nie było mnie tam trzy miesiące. Chcę spędzić czas z rodziną, pomóc trochę żonie, bo też jest zmęczona. Co będzie dalej? Nie wiem. Może będę grał w piłkę, a może nie. Nie zamykam się na żadną opcję. Jeśli przyjdzie mi robić coś innego to też będę szczęśliwy.

Chcialbyś powiedzieć coś kibicom Pogoni?

- Pragnę wszystkim podziękować. Ostatnie dni byly niesamowite. Dziękuję za uznanie tego, jaką rolę pełniłem dla Pogoni Szczecin. Niech Bóg błogosławi Szczecin, niech Bóg błogosławi Pogoń!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: własne
Wyświetleń: 8277
tekst alternatywny

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...