Aktualności

Srdjan Spiridonović jako junior przez trzy lata grał z zerwanym więzadłem krzyżowym. I robił to dobrze! - czytamy w piątkowym "Przeglądzie Sportowym".


Nie był już dzieckiem. Wiedział, że jeśli zamknie oczy, problemy nie znikną. Ale dorosłym też jeszcze nie był, więc napłynęły do nich łzy. Że chłopaki nie płaczą? Może i nie, tyle że rzadko słyszą, iż mają zerwane więzadło krzyżowe w kolanie i za dwa lata muszą poddać się operacji. A co przez ten czas? Nic. Trzeba czekać. Miał 13 lat, za mało na zabieg. Marzenia? Nieważne. Przynajmniej dla lekarza Rapidu Wiedeń.

– Dobrze pamiętam ten dzień. Niedawno rozmawiałem z mamą, ona też o nim nie zapomniała. Świat mi się zawalił. Co zrobiłem? Przez następne trzy lat grałem z uszkodzonym kolanem – opowiada nam Srdjan Spiridonović, dziś lider Pogoni Szczecin, wtedy junior Die Grün-Weissen.

Klik za klikiem

Jak to możliwe? Razem z rodzicami znaleźli lekarza, który znalazł na to sposób. Nie było to proste, najłatwiej potwierdzić poprzednią diagnozę, skoro postawił ją szanowany specjalista. Ile gabinetów zwiedzili? Sześć? Siedem? Może osiem? Akurat tego nie jest pewien, ale właśnie mniej więcej tyle. Wreszcie Saša, ojciec piłkarza, dzięki rekomendacji przyjaciół trafił do lekarki, która wskazała inne rozwiązanie. Bardzo ryzykowne, bo groziło doszczętnym zniszczeniem kolana, jednak Spiridonovicie nie mieli wątpliwości. Warto spróbować.

– Poradziła mi wzmocnić mięśnie wokół stawu. Im są silniejsze, tym bardziej odciążają kolano – wspomina.

I tak chudziutki, niewysoki chłopiec (zawsze mierzył najmniej z rówieśników, ostatecznie wyrósł do 172 centymetrów) przez cztery miesiące harował w siłowni. Wreszcie nadszedł wyczekiwany dzień wznowienia treningów. Najpierw szkoła, w planie między innymi lekcja wychowania fizycznego. Miał nie ćwiczyć, po co ryzykować. W klubie się nagra. Ale nauczyciel zarządził mecz w piłkę nożną. To była pułapka. Takiej pokusie nie mógł się oprzeć. Przecież już czuł się dobrze...

Zaczęło się. Chwilowo było w porządku, jednak jeden z kroków okazał się fałszywy. Klik! Coś przeskoczyło w kolanie, ból nie pozostawiał co do tego wątpliwości. Spiridonovicia ogarnęła panika, która ustąpiła razem z dyskomfortem. Po kilku minutach znów mógł normalnie biegać. Pojechał na zajęcia Rapidu. Wyszedł na boisko szczęśliwy. Znowu był tam, gdzie czuł się najlepiej. Ale po pół godzinie ponownie: klik! Coś przeskoczyło, zabolało, po czym przeszło. Maksymalnie po kwadransie mógł dołączyć do kolegów.

– Przez kolejne trzy lata raz w miesiącu, czasem raz na dwa słyszałem kliknięcie, przez moment musiałem odpocząć i potem było okej – opowiada 26-latek.

I tak się żyło, a w zasadzie grało w tym Wiedniu. Juniorzy Rapidu rywalizowali z zespołami złożonymi z roczników starszych, czyli w przypadku Spiridonovicia chłopcy urodzeni w 1993 roku mierzyli z tymi z 1992. Tym samym Srdjan był niższy, młodszy i miał jedno kolano sprawne mniej od przeciwników.

A i tak się wyróżniał.

– Zdobywałem mnóstwo bramek – zarzeka się.

Na dowód następna migawka z przeszłości. Na koniec sezonu trener podsumowywał to, co było. O każdym zawodniku parę słów. W zależności od zasług. W trakcie przeglądał zeszyt, w którym notował gole swoich piłkarzy. Kiedy nadeszła kolej Spiridonovicia, przewertował kilka stron, wszystkie wypełnione kreskami symbolizującymi zdobyte bramki przez nastolatka.

– Usłyszałem: „Spiri, nie wiem, co powiedzieć. Nie za bardzo jest, co mówić. Jesteś najlepszy” – wraca do przeszłości ofensywny pomocnik Portowców.

Podobne zdanie mieli przedstawiciele lokalnego rywala Rapidu – Austrii, dlatego złożyli mu propozycję transferu. W Die Veilchen również należał do czołowych zawodników. Aż usłyszał kliknięcie, po którym ból nie ustąpił. Klubowy lekarz podczas badań zdziwiony stwierdził, że Spiridonović nie ma więzadła krzyżowego. Jednak tym razem mógł poddać się operacji i po konsultacji z ojcem zdecydowali się na zabieg chirurgiczny. Był 2010 rok. Wtedy skończyły się jego kłopoty z kolanem. Już więcej nie słyszał: klik...

WIĘCEJ PRZECZYTASZ TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 5824
tekst alternatywny

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...