Aktualności

  • "Przegląd Sportowy": Kto główkuje, ten żyje - historia Adama Benesza

Dzisiaj to tylko anegdoty, ale dla mnie w tamtych czasach bardzo poważne sprawy. Ostatnią rzeczą, którą chciałem robić, to opowiadać o nich dziennikarzom – mówi Adam Benesz, były piłkarz Pogoni Szczecin i kluczowy gracz Radomiaka z jedynego sezonu spędzonego przez radomski klub w ekstraklasie - czytamy na stronie Przeglądu Sportowego w materiale Antoniego Bugajskiego.


Benesz przyznaje, że kiedyś chwilowo nazywał się Bekus. To znaczy udawał Bekusa – faceta, który istniał naprawdę i był na liście piłkarzy Polonii Hamburg. Benesz był już bliżej końca zawodowej kariery i chciał jak najwięcej dorobić, bo życie mogło się różnie potoczyć. – Zadziałał osobliwy układ, bo grałem w lidze szwedzkiej, a jednocześnie w Pogoni Szczecin. Najpierw w Mjällby, potem w Asele IK. Część sezonu tu i część sezonu tam. Trwało to kilka dobrych lat, miałem zgodę Pogoni na występy w Szwecji. Właśnie wtedy pojawiła się też propozycja grania w Polonii Hamburg, chyba piąta liga niemiecka. Sygnał dostałem od Jacka Krzystolika, byliśmy razem wcześniej w Pogoni – opowiada Benesz.

System niemiecki

Musiał nieźle pogłówkować, żeby sobie wszystko dobrze poukładać. – Sprawa była skomplikowana, bo przecież miałem już polski i szwedzki klub. W Hamburgu chodziło o piłkę lokalnego szczebla, no ale płacili i to jak dla mnie całkiem nieźle. W Pogoni miałem 100 niemieckich marek premii za wygrany mecz, a tam obiecali 400 za sam przyjazd, niezależnie od wyniku. I jak tu się było nie zgodzić... – ujawnia najważniejszy szczegół kuszącej oferty.

– Pozostał problem zatwierdzenia mnie do gry i stąd pomysł występów na papierach innego zawodnika. Ani Pogoń, ani nikt inny nie mógł mi zabronić, bo odbywało się to nieformalnie. W meczach Polonii Hamburg występował przecież Bekus a nie Benesz – puszcza oko nasz bohater.

– Jak mi tam szło? Całkiem dobrze. Nie mogłem przyjeżdżać do Niemiec regularnie, bo gdy termin kolidował z meczem Pogoni, oczywiście grałem dla Portowców, bo tu sprawa była jasna: w Hamburgu tylko dorabiałem, bez niepotrzebnego rozgłosu. Na koniec sezonu przyszedł do mnie ten prawdziwy Bekus. Przedstawił się i mówi. „Jest problem, bo zainteresował się mną klub z 2. Bundesligi. Mną, czyli tobą. A ja przecież nie umiem grać w piłkę”. W żaden sposób nie mogłem mu pomóc. Jeszcze tego brakowało, żebym pojechał na testy do zawodowego klubu jako Bekus – śmieje się Benesz. Cała historia aż nie do uwierzenia, a jednak z jego opowieści można wywnioskować, że w innych klubach też zdarzały się przypadki „Bekusów”.

WIĘCEJ PRZECZYTASZ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 8302

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...