Aktualności

  • "Przegląd Sportowy": Wznoszący lot Żurawia

Maciej Żurawski wiosnę zaczął od wypadku samochodowego i urazu kręgosłupa. Kończy w podstawowym składzie Pogoni - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym.


Maciej Żurawski siedział na wózku inwalidzkim. Bolała go głowa i szyja, ale nie na tyle, by nie obrócić się na odgłos zamieszania za plecami. Zobaczył, jak wszyscy na szpitalnym korytarzu rozstępują się i przytulają do ścian, by zrobić miejsce innemu pacjentowi na wózku. Owiniętemu pasami, w zapiętym kołnierzu, z przypiętymi kroplówkami i kilkoma lekarzami wokół.

– To chłopak od nas – usłyszał Żurawski od fizjoterapeuty Pogoni Szczecin, który wiózł pomocnika na badanie RTG. Dzisiaj wydaje mu się, że w tamtym momencie, 10 stycznia, na chwilę stanęło mu serce.

Pech się odczepił

To miał być zwykły zimowy piątek, czwarty dzień treningów w 2020 roku. Zajęcia zaplanowano poza klubem, więc po zbiórce na stadionie piłkarze Portowców podzieleni na grupy wsiedli w auta i ruszyli na miejsce spotkania. W samochodzie prowadzonym przez Żurawskiego byli jeszcze Oskar Kalenik, Kacper Kozłowski i Marcel Wędrychowski. Daleko nie ujechali. Na skrzyżowaniu ulic Brzozowskiego z Mickiewicza doszło do kraksy.

– Jechaliśmy główną ulicą, na którą nagle wpadło auto z drogi podporządkowanej. Kobieta wymusiła pierwszeństwo. Nie mieliśmy co zrobić. Nie dało się uniknąć zderzenia – wspomina Żurawski.

Po chwili w miejscu wypadku zebrał się cały zespół, szybko zjawiło się pogotowie i zabrało poszkodowanych do szpitala. Ucierpiał każdy z czterech zawodników. Żurawski najmniej – miał lekko pęknięty kręgosłup w odcinku szyjnym i rozciętą głowę. Najbardziej Kozłowski – z urazem kręgosłupa i miednicy. To przed nim rozstąpili się ludzie na korytarzu.

– Po badaniu wróciłem do sali obserwacyjnej. Pielęgniarz, który znał się z naszym fizjoterapeutą i do tego był kibicem, powiedział nam, że na szczęście najgorsze obawy dotyczące Kacpra już udało się wykluczyć. To była wielka ulga – opowiada Żurawski. Akurat jego ze szpitala wypuszczono błyskawicznie, może po dwóch godzinach od zakończenia testów. Po pięciu dniach w domu był ostatni z uczestników kraksy. Żaden nie poleciał na obóz do Turcji.

Mówi się, że najważniejszy jest dobry początek, ale 19-latek wie, że niekoniecznie. Bo przecież 2020 rok zaczął się dla niego bardzo źle, a do czerwca wszystko zdążyło się ułożyć. Wystąpił w pięciu meczach z rzędu, z czego czterokrotnie w podstawowym składzie. Wykorzystał szansę, w starciu z Lechią (1:1) miał asystę i trafił do jedenastki kolejki. Wcześniej zagrał w ekstraklasie tylko raz i to z ławki, w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu.

– Mam nadzieję, że pech się ode mnie odczepił – mówi Żurawski.

WIĘCEJ PRZECZYTASZ TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: własne
Wyświetleń: 4136

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...