Aktualności

  • "PS": Kowalczyk przetrwał trudne chwile i stał się liderem Pogoni

Może centymetrów i kilogramów mu brakuje, za to ma pod dostatkiem woli walki. Sebastian Kowalczyk przetrwał trudne chwile i jest liderem Pogoni - czytamy w piątkowym Przeglądzie Sportowym.


Trenerzy nie zakochują się w Sebastianie Kowalczyku od pierwszego wejrzenia. Zawsze zanim dostrzegą niebanalną technikę i kreatywność, najpierw widzą brak centymetrów i kilogramów. Potrzebują czasu, by się do niego przekonać. Tak było od jego pierwszego treningu w życiu, dawno temu, jeszcze w Arkonii Szczecin, do którego nie został dopuszczony ze względu na warunki fizyczne, aż do początku kadencji Kosty Runjaica w Pogoni. W pierwszych miesiącach pracy Niemca w stolicy Pomorza Zachodniego pomocnik miał tyle wspólnego z ekstraklasą, że po meczach schodził z trybun i przewodził śpiewom po zwycięstwach. Wtedy znalazł komentarz w internecie, że jedyne, co wnosi do zespołu, to robienie z siebie małpy w szatni. Wówczas powiedział sam sobie, że tak to nie może być. Udowodni, że Kowalczyk też potrafi grać w piłkę. I udowodnił.

Co się tu burzysz?

Kowalczyk przeszedł drogę od głębokiego rezerwowego do kluczowej postaci lidera ekstraklasy dzięki temu, czego nie da się ocenić na pierwszy ani nawet drugi czy trzeci rzut oka – charakterowi. Ten wykuwał się w Śródmieściu, zdominowanej przez poniemieckie kamienice dzielnicy Szczecina, którą jeszcze kilkanaście lat temu straszono przyjezdnych.

– Jaki wynik? Jaki wynik? No jaki wynik? Ale co się tu burzysz? Co się tu burzysz za kratą? No to chodź, chodź. Będziesz mi się tu burzył – w ten sposób na początku lutego Kowalczyk zareagował na kibica Piasta Gliwice, który wulgarnie atakował pomocnika czekającego na wywiad z TVP Sport.

Odpowiedział zgodnie z nauką wyniesioną z podwórek położonych między ulicami Wojska Polskiego i Monte Cassino. Dzieciaki nie miały pomysłu, jak zabić czas, więc zawsze w końcu ktoś proponował bicie siebie nawzajem. Tak, dla frajdy, sportu, relaksu. Jeden wskazywał drugiego i wyzywał na sparing. Kowalczyk nigdy do gigantów nie należał, więc oczywiście początkowo chętnie był wybierany do bitki. Wydawał się łatwym i przyjemnym rywalem. Nie mógł stchórzyć, straciłby szacunek, dlatego nigdy nie pękał, aż zrozumiano, że może i centymetrów mu brakuje, ale za to woli walki ma wręcz w nadmiarze.

Więc walczył o swoje, z biegiem lat tylko na boiskach. Z Salosu przeszedł za trenerem Piotrem Łęczyńskim do Pogoni (obecnie prowadzi drużynę CLJ U-19, w ubiegłym sezonie wygrał ligę), jako 15-latek z przypadku trafił na zajęcia I drużyny. Po ćwiczeniach juniorów usiadł z kolegami na trybunie, żeby sobie popatrzeć na seniorów, a tu nagle Maciej Stolarczyk po konsultacji z Dariuszem Wdowczykiem zawołał Kowalczyka na murawę. I tak to się zaczęło.

Zadebiutował w ekstraklasie dużo później, za kadencji Kazimierza Moskala, okazjonalne szanse dostawał od Macieja Skorży, wreszcie na początku listopada 2017 Granatowo-Bordowych przejął Runjaic. I w kolejnych 20 kolejkach ani razu nie skorzystał z Kowalczyka.

WIĘCEJ MOŻESZ PRZECZYTAĆ TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 3714
tekst alternatywny

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...