Aktualności

- Całą drużyną wierzyliśmy w to, że uda nam się jeszcze wrócić do tego meczu. To się nazywa prawdziwa drużyna, gdy z wyniku 2:0 wraca i wierzy, że w każdym momencie mamy jeszcze szanse ten mecz wygrać - powiedział nam po meczu Hubert Matynia.


Trudny i ciężki mecz dla Was, ale radość chyba ogromna prawda?

- Tak, to był ciężki mecz. Radość tak jak mówisz ogromna, bo przegrywaliśmy 2:0 i wróciliśmy w wielkim stylu w niespełna dziesięć minut.

Po tej drugiej bramce dla Wisły wierzyliście, że sędzia dopatrzy się pozycji spalonej na VARze. Tak się jednak nie stało. Ciężko było uwierzyć, że jeszcze można w tym meczu coś ugrać?

- Nie! Trzeba wierzyć do końca! Całą drużyną wierzyliśmy w to, że uda nam się jeszcze wrócić do tego meczu. To się nazywa prawdziwa drużyna, gdy z wyniku 2:0 wraca i wierzy, że w każdym momencie mamy jeszcze szanse ten mecz wygrać.

Druga połowa była dla Was znacznie lepsza. Co działo się przed przerwą, że tak trudno było o sytuacje bramkowe?

- Fakt, w pierwszej połowie nie było dużo sytuacji, ale mieliśmy strzał w poprzeczkę. To też bardzo dogodna sytuacja. Na więcej przed przerwą nie pozwalał nam jednak przeciwnik. Rywale szybko wbiegali nam w przecięcie podania, gdy mieliśmy piłkę to szybko przy nas byli. Boisko może strasznie nam nie przeszkadzało, ale było na nim bardzo dużo piachu. Całkiem inaczej graliśmy w ostatnim sparingu i całkiem inaczej przez to dzisiaj. Nie ma jednak wymówek, trzeba patrzeć się na siebie i walczyć o każdą piłkę.

Kilka miesięcy temu udana inauguracja i powrót w Warszawie. Dziś sytuacja podobna. Teraz też pójdziecie siłą rozpędu w kolejnych meczach?

- Tak chcemy. Dzisiaj wróciliśmy po mistrzowsku do tego meczu z wyniku 2:0. Ja wierzę w cały zespół, a oni wierzą we mnie. Tak to u nas działa. Cieszę się, że mamy taką drużynę i możemy walczyć o wielkie cele.

Powiedziałeś "po mistrzowsku" i połączyłeś to z "wielkie cele"...

- <śmiech> Tak, chyba każdy kto oglądał ten mecz użyje takich słów, że jednak był to mistrzowski powrót.

Wejście Pawła Cibickiego pomogło odwrócić losy meczu?

- Oczywiście. Ma swoją jakość. Cieszę się, że strzelił, miał też udział przy golu, który nie został uznany. Fajne wejście w jego wykonaniu i tak samo z wejściem Marcina Listkowskiego. Pięknie weszli w mecz i bardzo nam pomogli.

Ty jesienią strzeliłeś swoje pierwsze bramki dla Pogoni. Dziś swoje pierwsze trafienie zaliczył Marcin. Było słychać w szatni jak kamień spada mu z serca?

- Cieszymy się całą drużyną, że w końcu strzelił swoją wymarzoną bramkę, bo jednak nie mógł tego dokonać w wielu wcześniejszych spotkaniach. Fajnie, bardzo mnie to cieszy, tym bardziej, że była to bramka na 2:2. Jak dla mnie, był to gol decydujący o tym, że w Płocku udało nam się wygrać.

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: własne
Wyświetleń: 2619
tekst alternatywny

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...