Aktualności

  • Mroczek dla Weszło: Sens współpracy z Runjaicem przestał istnieć

-  Trzeba było więc powiedzieć, że trener nie chciał już pracować w Pogoni, że sens naszej współpracy przestał istnieć. Zresztą – nie różniliśmy się w tym odczuciu. Jednak rozstaliśmy się w bardzo przyzwoity sposób, nie mając do siebie żadnych pretensji. Ok, coś się wypaliło, potrzeba było nowych impulsów i one przyjdą ze Skandynawii - powiedział Jarosław Mroczek w rozmowie z portalem Weszlo.com.


Gdy z perspektywy tygodnia ocenia pan ten sezon Pogoni, to mówi pan o rozczarowaniu, czy też zrozumieniu albo zadowoleniu?

Ani w perspektywie tygodnia, ani w perspektywie miesiąca nie byłbym rozczarowany. To jest rezultat, który pokazuje stabilność tego, co robimy. A fakt, że zabrakło kilku punktów, jest zbiegiem kilku okoliczności, przypadków, różnych zdarzeń. Najlepiej podsumował to chyba trener Skorża, który na gali Ekstraklasy zaczął od tego, że to był dla niego najtrudniejszy tytuł mistrzowski, bo rywalizacja była duża i nie miał żadnej pewności, iż to się tak skończy. Tak to rzeczywiście wyglądało – równie dobrze pierwszy mógłby być Raków albo my. Dlatego jestem usatysfakcjonowany, bo jesteśmy w czołówce na minimalnym dystansie do liderów.

Nie było nawet skromnego rozczarowania, typu „kurde, tak blisko”?

Oczywiście, oprócz tego, że jestem prezesem, to jestem też kibicem. Marzy mi się tytuł. Racjonalnie kładę wszystko na szali – pozytywy i negatywy – i nie mogę być rozczarowany, ale już emocjonalnie, wiadomo, że chciałoby się więcej.

Co pana zdaniem było kluczowe, że zabrakło dystansu do Lecha i Rakowa?

Kilka takich rzeczy. Niepotrzebne dwie porażki z Wisłą Płock, kluczowa sprawa. Po drugie – wracając do początku sezonu, nie wolno tracić bramki z Lechem w doliczonym czasie gry…

… albo z Wartą, podobny przypadek.

Dokładnie. To są takie historie, które potem wpływają na końcowy wynik. W większości z 34 spotkań wyglądaliśmy dobrze i wygrywaliśmy, ale cóż, na finiszu zdecydowały takie detale.

A wydawało się, że możecie to tempo wytrzymać, bo zbudowaliście doświadczoną kadrę, która swoje już wygrywała.

Tak, tyle że jednak w paru momentach nie udźwignęliśmy tego psychicznego aspektu. Na przykład w drugim meczu z Lechem, u siebie – w pierwszej połowie byliśmy zbyt zestresowani i skupieni jedynie na tym, żeby nie stracić gola. Ale tak do końca nie chciałbym tego oceniać, bo to nie moja rola. Moją rolą jest stworzenie takich warunków piłkarzom w klubie, by ten sukces był możliwy. Wniosek jest taki: on był możliwy. Natomiast kilka historii wpłynęło na to, że tak się nie stało. Niemniej jestem pełen wiary, że w końcu uda nam się ten sukces osiągnąć. Oby w kolejnym sezonie.

Łatwo dorabiać tezę do wydarzeń, ale zapytam: czy i jaki wpływ na drużynę miała decyzja Runjaicia o odejściu?

Moje zdanie jest takie, że to nie miało żadnego wpływu albo jakiś znikomy. Jak obserwowałem podejście i reakcje chłopaków, to byli spokojni i skupieni. Może, ale tylko może, w jednym tygodniu po tej informacji, gdy nie byli pewni czy pozostali trenerzy zostaną w klubie, czy nie, to mogło mieć pewien wpływ. Ale ogólnie? Bez przesady. Zresztą, nie ma dobrego momentu na ogłaszanie takich decyzji, a przecież w końcu musieliśmy to powiedzieć publicznie. Gdybyśmy tego nie zrobili, co tydzień mielibyśmy falę pytań od dziennikarzy i kibiców, co się dzieje. Trzeba było więc powiedzieć, że trener nie chciał już pracować w Pogoni, że sens naszej współpracy przestał istnieć. Zresztą – nie różniliśmy się w tym odczuciu. Jednak rozstaliśmy się w bardzo przyzwoity sposób, nie mając do siebie żadnych pretensji. OO, coś się wypaliło, potrzeba było nowych impulsów i one przyjdą ze Skandynawii.

Czyli nie przedłużyłby pan umowy z Runjaiciem nawet, gdyby ten chciał zostać?

Trudno powiedzieć. Można było grać i powiedzieć: w zależności od wyników będziemy ustalać, czy pracujemy dalej razem, czy nie. No ale trener powiedział, że to już nie ma sensu, więc myśmy go też specjalnie nie namawiali. Jeśli pracownik, szczególnie tak istotny z punktu widzenia klubu, nie do końca już czuje Pogoń w sercu, to trudno wierzyć, że jego pozostanie w klubie ma sens. Zresztą, to nie była żadna tajemnica, kto z kim rozmawia i do czego namawia. Mogliśmy udawać, że jest inaczej, ale po co, skoro mieliśmy tę świadomość.

A więc ostatecznie odejście Runjaicia było wam na rękę?

Nie powiedziałbym tak – na rękę to było trenerowi, bo przecież on podjął ostateczną decyzję. Nam z kolei było to na rękę w ten sposób, że decyzja zapadła szybko i otworzyła nam możliwość szukania nowego szkoleniowca. My zachowywaliśmy się naprawdę przyzwoicie – przed podjęciem decyzji przez trenera, nie podejmowaliśmy żadnych rozmów z nikim. Gdy decyzja została ogłoszona, przyśpieszyliśmy poszukiwania i zaczęliśmy rozmowy.

Legia zachowywała się przyzwoicie? Pamiętamy serial z Markiem Papszunem.

Uważam, że tak. Nie mówili o niczym publicznie, utrzymywali to w tajemnicy, nie obnosili się z tą historią. I chyba dobrze. Natomiast w pewnym momencie było dla wszystkich jasne, że tak się stanie. Rozmawiałem z prezesem Mioduskim, bo spotkaliśmy się na posiedzeniu Rady Nadzorczej, trochę wręcz pożartowaliśmy na ten temat, jednocześnie nie potwierdzając tego ruchu. Moim zdaniem wszystko było ok.

Trener do końca na 100% był z wami? Czy negocjacje go rozregulowały?

Nie wiem, musiałby pan spytać trenera, nie jestem i nie byłem w jego głowie.

Gdyby miał pan przekonanie, że był na 100% głową w Szczecinie, to pewnie by pan to teraz powiedział.

Nie, bo ja tego po prostu nie wiem. Nie wiem, co Kosta robił od 18 do 24. Może siedział i oglądał wszystkie mecze Legii, a może siedział i zastanawiał się, jak mamy zagrać w kolejnym meczu.

Skąd pomysł na Jensa Gustafssona?

Trenerów na rynku jest sporo i to raczej nie jest tak, że pada nazwisko i rozpoczyna się wyścig po tego jedynego. Nie, szuka się po cechach, możliwościach. To naprawdę długi proces. Spora grupa osób, z którą współpracujemy i się przyjaźnimy, opowiada nam, jak dany trener pracuje, jak się zachowywał w danym klubie, jaki ma pomysł na grę i tak dalej. Te pytania nie dotyczyły tylko Jensa. My na liście kandydatów mieliśmy kilka nazwisk. Kolejne się jednak wykruszały i Jens został na szczycie tej piramidy, bo jesteśmy głęboko przekonani, że nasze oczekiwania dotyczące prowadzenia drużyny, będą przez niego spełnione. Chemia jest wyraźna. Od pierwszego kontaktu, gdy spotkaliśmy się w Sztokholmie. Wie pan, nieraz jest tak, że spotka się człowieka, wymieni dwa zdania i czuje się, że będzie bardzo dobrze. Podobne wrażenia mieliśmy z Jensem.

To jakie cechy trenerskie przekonały Pogoń do Gustafssona?

Nie będę zdradzał całej kuchni, bo to pewnie nie jest ostatni trener, jakiego zatrudniamy! No, ale te cechy w większości są pewnie powszechnie znane – chcemy mieć drużynę, która gra widowiskowy futbol, gra piłką, a nie „laga i do przodu”. Chcemy trenera, który współpracuje z młodzieżą i jest świetnym motywatorem. A przypomnę, że Jens jest po psychologii, skończył studia, jego wiedza w tym kierunku jest bardzo duża.

Biorąc pod uwagę, że Pogoń chce trofeów, nie martwiło pana to, że Gustafsson w swojej karierze nie zapełnił jeszcze gabloty?

A Kosta miał trofea? Nie. Może to jest zaleta, może będzie głodny sukcesów? On, gdy padła propozycja, zareagował bardzo szybko i pozytywnie, bo chciał wrócić do piłki klubowej, żeby zbudować zespół, który osiągnie wymierny sukces. Wierzę, że jeśli ta współpraca będzie wyglądać tak, jak ją sobie wyobrażamy – a jestem przekonany, że będzie – to odniesiemy sukces.

CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTAĆ MOŻNA TUTAJ!

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: weszlo.com
Wyświetleń: 13291
tekst alternatywny

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...