Aktualności

Mecz Wisły Płock z Pogonią dla szarego kibica był zwykłą kopaniną w której na początku lepiej odnalazła się Pogoń. Niepsuj nareszcie wykonał dobre dośrodkowanie i problemów z wykończeniem nie miał Kamil Drygas. To jednak na tyle jeśli chodzi o pozytywy.

Zacznijmy od ofensywy. Zwoliński? Serio, nie chcemy pastwić się nad tym zawodnikiem, ale teraz poziom Lotto Ekstraklasy go przerasta. To chyba najdelikatniejsze określenie jakie ciśnie się na usta. Wychowanek Pogoni nie pomógł drużynie tak jak o tym zapewniał na przedmeczowej konferencji prasowej, a w drugiej części spotkania na boisku nie było go praktycznie wcale.

W szeregu ze Zwolińskim ustawić można Adama Gyurcso, który kolejny już raz nie wniósł nic pozytywnego do gry drużyny. Gra anemicznie, drepta po boisku i nie widać u niego żadnego zaangażowania. Zawodnikowi marzy się zachód, a i Pogoń nie robiłaby problemu z jego odejściem, gdyby któryś z klubów zagranicznych złożył finansową ofertę. Na to jednak nie ma co liczyć i jeśli sytuacja się nie zmieni to Węgier wróci do jakiegoś średniaka ze swojej ojczyzny po wygaśnięciu kontraktu, a Pogoń nie zarobi na nim złamanego grosza.

Kiepski mecz zaliczył też Nunes który na tle kolegów prezentował się w ostatnich meczach powyżej średniej. W sobotę jednak raził nieskutecznością i zaliczył masę fatalnych podań.

Swojego dnia nie miał też Lasha Dvali, który nie imponował takim spokojem i pewnością w grze jak w ostatnich meczach. Popełnił kilka błędów, a jeden bardzo rażący, który naprawił Łukasz Załuska.

Pogoń znów zawiodła swoich fanów, którzy nie zważając na ostatnie wyniki i pozycję w tabeli przejechali kilkaset kilometrów aby dopingować swój zespół. Po spotkaniu kibice rzucili w kierunku piłkarzy sporo mocnych słów. Dodatkowo uświadomili piłkarzy, że trener Skorża ma u nich pełne wsparcie, a za słabe wyniki odpowiadają zawodnicy.