Dawid Błanik to nowe nazwisko, które pojawiło się w mediach jako potencjalne wzmocnienie Pogoni Szczecin. Z naszych ustaleń, których dokonaliśmy po pierwszych doniesieniach, wynika, że do transferu faktycznie jest blisko.
20-letni Błanik w zespole GKS-u Tychy zadebiutował w kwietniu 2015 roku, trzy dni po swoich osiemnastych urodzinach. Wystąpił jako zmiennik w meczu wyjazdowym z Wisłą Płock. Szansę debiutu dał mu trener Tomasz Hajto. Ostatecznie zespół nie dał sobie rady i pożegnał się z pierwszą ligą.
Rok później drużyna cieszyła się z awansu na zaplecze Lotto Ekstraklasy, a swój wkład w to miał własnie Błanik. Wystąpił w 12 meczach swojej drużyny w II lidze i strzelił jedną bramkę. Co ciekawe miało to miejsce w meczu z Kotwicą Kołobrzeg.
Po powrocie do I ligi Błanik pełnił rolę rezerwowego. Zaliczył 9 meczów w sezonie 2016/2017 w których na boisku przebywał łącznie przez 231 minut.
Przełomowy jest dla niego obecny sezon. Błanik wywalczył sobie miejsce w wyjściowej jedenastce swojej drużyny i jest jej ważnym ogniwem. W lidze zanotował 19 gier i 1537 minut spędzonych na boisku. Swojego pierwszego gola na zapleczu Lotto Ekstraklasy strzelił już w pierwszej kolejce w meczu z Wigrami Suwałki. Jak młody skrzydłowy opisywał swoje uczucia po pierwszym golu w 1. lidze?
- Daje wielką radość. Tym większą, bo wygraliśmy bardzo trudny mecz. Trener Jurij Szatałow powtarzał mi, żebym atakował obrońców. Dlatego, gdy zobaczyłem, że defensywny pomocnik rywali chce zagrywać piłkę do stopera od razu ruszyłem w jego kierunku. Przejąłem podanie, podciągnąłem i strzeliłem z 16 metra, płasko, po ziemi, w sam róg bramki. Długo czekałem na taki moment, bo debiutowałem w pierwszej lidze trzy dni po osiemnastych urodzinach. Tego pierwszego meczu nie wspominam jednak zbyt miło. Trener Tomasz Hajto wpuścił mnie na boisko w wyjazdowym meczu z Wisłą Płock w 82. minucie, a chwilę później gospodarze z karnego strzelili nam jedynego gola tego spotkania - powiedział dla portalu łączynaspiłka.pl.
Jesienią Błanik trafił do siatki rywali cztery razy. Pełni rolę młodzieżowca, więc dla zespołu GKS-u Tychy prowadzonego obecnie przez byłego trenera Pogoni Ryszarda Tarasiewicza jest bardzo cenny.
Błanik jest wychowankiem AKS Mikołów. Do GKS-u Tychy trafił jednak... z Czech. Przez kilka lat był zawodnikiem MFK Karwina. Jak to się stało, że młody piłkarz trafił do drużyn młodzieżowych zespołu z Czech?
- Z rodzinnego domu na stadion w Tychach mam 15 kilometrów i gdy zaczynałem grać w GKS-ie to dojeżdżałem autobusami miejskimi, ale moja piłkarska droga była bardziej skomplikowana. Zaczynałem w AKS-ie Mikołów, do którego na pierwszy trening poszedłem z kolegą z osiedla. Chodziłem wtedy chyba do czwartej klasy szkoły podstawowej. Gdy byłem w pierwszej klasie gimnazjum mikołowski trener Robert Brysz pojechał ze mną na trzydniowe testy do MFK Karwina. Spodobałem się tamtejszym łowcom talentów i zostałem do końca tygodnia, a po nim zaproponowano moim rodzicom, żebym się przeprowadził. Zamieszkałem w internacie, chodziłem do polskiej szkoły i mogłem trenować codziennie, wszystko podporządkowując piłce. Od siłowni, poprzez odżywianie, po zajęcia na bardzo dobrych murawach wszystko odbywało się pod okiem sztabu szkoleniowego - tłumaczył w tej samej rozmowie Błanik.
Powrót do Polski nie był dla niego łatwy. Zespół z Czech nie chciał zgodzić się na jego odejście, a sprawa swój finał miała w sądzie.
- Działacze MFK Karvina nie chcieli mnie puścić i nawet oddali sprawę do sądu, gdzie wszystko dość długo się ciągnęło. Ale reprezentujący mnie Kamil Skiba wszystko wyjaśnił na rozprawach w Pradze i mogłem zamknąć czeski etap. Przez pół roku, choć trenowałem z pierwszym zespołem tyszan, grałem jednak w rezerwach u trenera Tomasza Wolaka i dopiero po spadku do II ligi zacząłem dostawać szansę występów w drużynie Kamila Kieresia. W sumie zaliczyłem dwanaście meczów i do awansu na zaplecze ekstraklasy dorzuciłem gola strzelonego w Tychach Kotwicy Kołobrzeg w meczu zremisowanym 1:1. Tak naprawdę postawił na mnie Jurij Szatałow, który częśto i konkretnie rozmawia z zawodnikami, tłumacząc czego oczekuje. Już na początku tego roku widział mnie w swoim zespole, ale przyplątała się mi kontuzja łydki. Po wyleczeniu wchodziłem tylko na końcówki. Teraz gram od pierwszej minuty. W dwóch wygranych pucharowych spotkaniach, od których zaczęliśmy ten sezon zaliczyłem po 90 minut, a w Suwałkach zszedłem w ostatnich sekundach. Dlatego mogę powiedzieć, że jestem zadowolony ze startu - dodał Błanik.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...