W takich bójkach trup ścielił się gęsto. Albo wszyscy uchodzili z życiem, albo w ułamkach sekund każdy padał trupem, a ciała pozostawały trofeum dla sępów krążących nad miasteczkiem. Czy szybciej odpalą spusty koltów, czy jednak wprawna dłoń pierwsza przetnie tłuste gardło. Boss celował do Szeryfa, ten miał na muszce Kowboja. Najmłodszy z tej trójki trzymał w ręku nóż, który coraz bardziej wbijał się pod grdyką Starca.
Jak na Dzikim Zachodzie dochodzi do takiej sytuacji? Każdy ma swoją teorię. Latami opowiada się o nich na preriach, z brata na brata przekazywane są legendy kto był szybszy, a większość ojców przestrzega przed nimi synów. Nikt jednak nie zna prawdy do końca. I tym razem nikt z nas nie wie o co tak naprawdę poszło. Czy to Szeryf okazał się zbyt ostry dla rewolwerowców? Czy może Boss źle dobrał ich skład i źle podzielił łupy? Mierzyli do siebie z koltów i noży. Mówiło się o tym meksykański pojedynek. Tak naprawdę każdy z nich mógł być winny. Winny mógł być każdy z tych, którzy się przyglądali, a widowni nie brakowało.
Wieść niosła, że zawinił Barman bo sprowadzał coraz gorszą whisky, której smak mógł przypominać tylko urynę konia. A nie smakowała nikomu. Za każdym razem tłumaczył, że bimber da się pić, innego nie ma. Sporo mógł by wyjaśnić siedzący w kącie Taper, któremu coraz gorsze melodie wygrywały z pianina, ale jak zwykle siedział cicho. Był też Sprzątacz, był Stary Murzyn. Dookoła rozstawiła się paczka Kowboja. Czekali na sygnał, na kolejne zadanie. Ich miny zdradzały gniew, rozczarowanie, frustrację. Stoczyli się na samo dno, zamiast siać postrach po okolicy. Byli też wśród nich wciąż szanowani przez wszystkich poczciwy Indianin, Loco Gringo i oczywiście Stary Pistolero, który rabował kiedyś wielkie banki. Był też Posępny Skalp. Byli właściwie wszyscy, których ta sprawa dotyczyła. No może poza Zorro, ale co się z nim tak naprawdę wtedy działo to nawet on sam nie wiedział. Szeryf miał za swoimi plecami tylko swojego Zastępcę i Cygana - stajennego. Siły pozornie nie był równe, ale naboje i ostrze równały szranki.
Mówiło się, że Szeryf chciał wystrzelać wszystkich, ale mierzył tylko do Kowboja. Po każdym wybryku, traktował jego Paczkę coraz bardziej szorstko. Sprowadzono go do miasteczka po to by zaprowadzić porządek i wspólnie siać postrach poza nim. Paczka zamiast pomagać, za co hojnie płacił Boss, coraz mniej skrupulatnie przykładała się do przestrzegania zasad. Coraz gorzej pilnowała miasteczka, w którym gwałty i rabunki były już na porządku dziennym. Szeryf nie polepszał sytuacji, a wielu Poganiaczom z paczki przychodziły głupie myśli pod kapelusze. Stary myślał, że nowy Wyga ustawi ich w końcu tam gdzie stać powinni. Szeryf zwiedził w końcu wiele większych miasteczek, przyzwyczaił się jednak do dobrej whiskey, a lokalny trunek mimo że miał być aromatyczny, powodował tylko coraz większy ból głowy.
Podobno Kowboj oficjalnie bronił Paczki, ale szeptało się, że gra na siebie. Przeszedł wszystkie szczeble tego biznesu i był zaufanym synkiem Bossa. A jednak przystawił mu nóż do gardła. Niby go długo nie było w mieście, pojechał do wód, zaleczyć dawne blizny i rany. Kto wie czy nie pojechał jednak do handlarza whiskey? Czy o jakiś biznes chodziło, czy sam chciał rozprowadzać gorzałę? Czy może chciał wprowadzić nowego Barmana? Szeptało się tak na mieście. W miasteczku chodziły słuchy, że i sam Boss ma sprzedać lokal, ziemię i wyjechać. Mówili to koledzy kolegów, a na dowód pokazywano wyryte nożem w stołach napisy – byłem tu.
Wieść niesie, że Boss wiele już wybaczył Kowbojowi i Paczce. Tej samej, którą miał w końcu upilnować Szeryf. W końcu Szef, sam ich ukarał. Powiedzmy, że ukarał, bo powiedział, że łup podzieli kiedy indziej. Wytłumacz to jednak Kowbojom, którzy do Saloonou przecież iść muszą. W tym momencie Bossa nie stać było na stratę żadnego z ludzi, ani na żadnego nowego. Taper nie wygrywał nowych melodyjek, whiskey była mierna i nie przypominała obiecywanych koniaków importowanych z Europy. Szef wiedział, że musi przeczekać aż w mieście zbudują nową stację kolejową, która napędzi ruch w interesie. Chodziły plotki, że Telegrafiści zapłacą aż 250 mln za obsługę linii kolejowej do podziału. Dwa razy więcej niż dotychczas. A może nawet więcej. Gra była więc warta przeczekania. Czy naprawdę, ktoś mógł by po cichu chcieć przejąć jego terytorium? Im więcej osób spotkałem, tym więcej głosów i wersji usłyszałem. Każdy mógł być winny, każdy mógł być zwycięzcą.
W każdym razie nóż wbijał się w gardło Boss’a. Ten przyłożył wielki palec na spuście i mierzył w Szeryfa. Wyga czuł, że tym razem jest najsłabszy. W końcu wszyscy wieścili jego koniec, a plotkowano o tym już od poprzedniego wieczora, a nawet jeszcze przed weekendem nowiny spisywali nie tylko lokalni żurnaliści. Skąd mogli o tym wiedzieć, przecie druty telegraficzne wcześniej nawet nie drgnęły. Czy ktoś pyknął kilka razy w blaszkę i przesłał sygnał. Komu to miało zaszkodzić? Czy tym razem to on miał pyknąć, ale w spust? Powiedział więc:
Szeryf – Nie wyjadę.
Kowboj – Mówi, że nie wyjedzie. Dawaj więc łupy.
Boss – Nie podzielę teraz łupów. Niech Wam Szeryf pomoże.
Szeryf – Jak? Przecież oni nawet konno jeździć nie potrafią.
Kowboj – Przecież ostatnio konie były nie podkute.
Baaannngggggggg!!!!!!
Boss nacisnął w tym momencie spust. Wszyscy ucichli i patrzyli na ołowianą kulę, która wyskoczyła z lufy colta. Szeryf zastygł, Kowboj popuścił lekko nóż, a kula trafiła Cygana - stajennego.
Boss – Następnym razem konie mają być dobrze podkute!
CDN…
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...