Aktualności

Jeden z naszych czytelników, Michał Charowski, przygotował obszerny tekst w którym podsumował zakończony niedawno sezon i pracę trenera Kazimierza Moskala. Czy zgadzacie się z jego wnioskami? Zachęcamy do lektury.


Trzydziesty czerwca roku 2016, to data wygaśnięcia kontraktu który wiązał Czesława Michniewicza na stanowisku pierwszego trenera Pogoni Szczecin. Decyzja ta odbiła się dość szerokim echem w Szczecińskim społeczeństwie sportowym, portale społecznościowe wrzały od ilości dyskusji na temat tego czy zarząd podjął słuszną decyzję czy też nie. Jednak nie o tym chciałbym napisać w tym tekście. Nawiązałem do osoby Czesława Michniewicza i daty wygaśnięcia jego kontraktu z Pogonią z prostego powodu, wiadome było to że ktoś musi zastąpić byłego już trenera Portowców. Wybrańcem Szczecińskiego zarządu został Kazimierz Moskal. Napisałem wybrańcem zarządu? Tak, bo gdy sięgam pamięcią do tamtego czasu bez wątpienia więcej osób w  Szczecinie liczyło na przybycie do Grodu Gryfa.. Marcina Brosza. Jednak tak się nie stało, z dniem 24 maja przedstawione zostało nazwisko nowego trenera Pogoni – Kazimierz Moskal. 

Cele i oczekiwania wobec nowego szkoleniowca w Szczecinie były dość klarowne, Pogoń to klub w którym Prezes stawia za cel ciągły progres względem poprzedniego sezonu.  Jak wiadomo poprzeczka została zawieszona dość wysoko 6 miejsce na koniec sezonu 2015/2016 sprawiało że już na starcie niewielu dawało Kazimierzowi Moskalowi niewielkie szansę na osiągnięcie lepszego wyniku względem ubiegłego sezonu . Wielu kibicom marzyła się też zmiana stylu gry Portowców, poprzedni szkoleniowiec przyzwyczaił publiczność oglądającą mecze Pogoni do przede wszystkim konsekwentnej grze w obronie, natomiast z grą do przodu nie było już tak ciekawie. Jak z tym wyzwaniem poradził sobie Kazimierz Moskal? Z czego zapamiętamy w Szczecinie Kazimierza Moskala?  Postaram się  przybliżyć w dalszej części tekstu. Zachęcam do zaparzenia kawy, bo postaram się nie ominąć zbyt wielu istotnych faktów które zdecydowały o tym jaki obraz Kazimierza Moskala utkwi w pamięci Szczecińskiego kibica.

Warunki dla Moskala czyli transfery do klubu.

Kamil Drygas (ex. Zawisza Bydgoszcz) – Przyszedł na zasadzie wolnego transferu.

David Niepsuj ( ex. VFL Bochum) – piłkarz bardzo długo zmagał się urazem, w związku z czym kibice mieli szansę zobaczyć go na dobrą sprawę na boisku dopiero w roku 2017.

Cornel Rapa – Dołączył do drużyny pomiędzy ósmą, a dziewiątą kolejką sezonu.

Spas Delev – (ex. PFC Beroe)

Czas na grę o punkty, trenerze pokaż swój pomysł na Pogoń.

Pogoń Szczecin prowadzona przez Kazimierza Moskala rozpoczęła rozgrywki w sezonie 2016/2017 na boisku w Krakowie, mierząc się z tamtejszą Wisłą. Portowcy przegrali tamto spotkanie 2:1, mimo porażki zawodnicy Pogoni zostawili po sobie całkiem dobre wrażenie które pozwoliło napawać optymizmem w kwestii dwóch kolejnych spotkań które miały rozegrać się w Szczecinie przy własnej publiczności. W meczach z Koroną Kielce (1:1) i Śląsku Wrocław (0:2) drużyna Kazimierza Moskala zdobyła zaledwie punkt. Nie takiego rozpoczęcia sezonu oczekiwali kibice w Szczecinie, po przegranym meczu ze Śląskiem z trybun dało się słyszeć wyraźne niezadowolenie wobec postawy zawodników Pogoni, oraz niezrozumiałych decyzji trenera, który nie wiedząc dlaczego posadził na ławce rezerwowych najlepszego obok Rafała Murawskiego zawodnika poprzedniego sezonu Mateusza Matrasa. Mało tego w grze Pogoni widoczne zaczęło być to czego kibice w Szczecinie niezwykli byli oglądać w ostatnim sezonie – obrona Pogoni przestała tworzyć monolit, zawodnicy z linii obrony nie potrafili znaleźć języka komunikacji z bramkarzem Jakubem Słowikiem, na domiar złego sami zaczęli popełniać błędy które za kadencji poprzedniego szkoleniowca zdawały się być wyeliminowane. Kolejne trzy spotkania z Zagłębiem Lubin, Bruk-Bet Niecieczą i Piastem Gliwice to dorobek 7 punktów po dobrej grze Portowców. W tych spotkaniach trener Pogoni już nie eksperymentował na boisku pojawił się zawodnik z numerem 23 Mateusz Matras, który wyraźnie uspokoił grę Portowców w środku pola, dając więcej możliwości do gry ofensywnej dla Kamila Drygasa który strzelił w trzech meczach trzy bramki. Gra Pogoni zaczęła wyglądać dobrze, drużyna grała ofensywny football który był efektowny i efektywny. Niestety i w tych trzech spotkaniach można było doszukać się minusów w grze bramkarza, gdyż remis w Lubinie dla gospodarzy sprezentował Dawid Kudła popełniając szkolny błąd przy piąstkowaniu piłki. W następnych trzech spotkaniach Portowcy ugrali zaledwie 1 punkt po remisie uratowanym w ostatnich minutach spotkania z Cracovią (1:1), przyszła kolej na dwie porażki z rzędu z Lechem Poznań (3:1) i Wisłą Płock (2:0) Bardzo ciężko było szukać pozytywów w grze zawodników Pogoni w tych meczach. Ja doszukałem się następujących- Dawid Kort dysponuję nieprzeciętnym uderzeniem za pola karnego jak na warunki naszej ekstraklasy i dziesięć minut pierwszej połowy w konfrontacji z Lechem Poznań. Minusów było znacznie więcej, nie wiedzieć dlaczego piłkarze w meczu z Lechem mimo ustawionej kolejności wykonywania rzutów karnych, sami zdecydowali o tym kto podejdzie do 11stki w meczu z Lechem. Natomiast w meczu z Wisłą Płock w mojej opinii jednego z najsłabszych spotkań Pogoni w tamtym roku, Kazimierz Moskal znów posadził na ławce Mateusza Matrasa. Brak tego zawodnika był aż nadto widoczny na boisku, a wynik spotkania budził w mojej głowie wątpliwości, czy Kazimierz Moskal właściwie wykorzystał okres przygotowawczy. Bo momentami wydawało się że trener wciąż nie zna kadry którą dysponuje. Wątpliwości w mojej głowie potęgowała mała ilość gier kontrolnych w okresie przygotowawczym która była zarządzona przez trenera. Warto dodać też fakt że dziewiątej kolejce w bramce Pogoni swój debiut w ekstraklasie zaliczył Adrian Henger. Tej decyzji też nie mogłem zrozumieć, oczywiście zdaje sobie sprawę z tego że ani Jakub Słowiki Dawid Kudła nie byli w topowej formie, jednak tak częsta zmiana bramkarza nie mogła służyć dobrze grze obronnej drużyny. Która w tej formacji wymaga stabilizacji. Następne spotkania to potyczki z Górnikiem Łęczną, Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa. O ile mecz z Łęczną był kontynuacją słabej serii z poprzednich trzech spotkań, to występ w Białymstoku z będącą w gazie Jagą wlał w serca szczecińskich fanów nadzieje  przed spotkaniem ze stołeczną drużyną. Tak też się stało, wszystko co dobre za kadencji Kazmierza Moskala w Szczecinie zaczynało się od spotkań z Jagiellonią (4:1) w Pucharze Polski, oraz (0:0) w lidze. W dwunastej kolejce Pogoń zagrała bardzo wyrafinowany football pokonując obrońcę tytułu Legię Warszawa w dobrym stylu 3:2! Mało kto w to dawał wiarę, ale trener Moskal nie zamierzał zaprzestawać kolejnych eksperymentów w składzie, efekt? Adam Frączczak w roli napastnika zdobył w tym spotkaniu dwie bramki. Odkryty na nowo jako napastnik Frączczak poprowadził do zwycięstwa drużynę Moskala także w Gdyni, gdzie wbił tamtejszej Arce(3:0) dwie bramki, jedno trafienie w ostatniej minucie dołożył w tamtym spotkaniu także Mateusz Matras. W czternastej kolejce do Szczecina przyjechał Ruch Chorzów, napędzona dobrymi występami w poprzednich spotkaniach Pogoń i tym razem nie zawiodła, dwa przepiękne trafienia Spasa Deleva, zapewniają Portowcom zwycięstwo z „Niebieskimi” 2:1. Była to seria trzech zwycięstw z rzędu, gra Pogoni znów mogła się podobać, zawodnicy sprawiali wrażenie coraz lepiej rozumiejących się na boisku, ofensywne akcję zaczęły się zazębiać efektem czego były zdobywane bramki, a gra w obronie przestała przypominać grę z pierwszych spotkań sezonu. Pierwszą serie spotkań Portowcy zakończyli remisując z dobrze grającą u siebie Lechią Gdańsk 1:1. Nadeszła pora na mecze rewanżowe, do Szczecina przyjechała zdziesiątkowana Wisła Kraków, bez wątpienia to jeden z tych meczy który kibic Pogoni zapamięta Kazmierzowi Moskalowi. Portowcy po koncertowej grze Węgra Adama Gyurcso (4 bramki w tamtym spotkaniu) rozbijają Białą Gwiazdę 6:2! Chwilo trwaj! Wielki Kazimierz!  takie hasła rzucali na portalach społecznościowych fani Dumy Pomorza i słusznie bo mieli ku temu powody. Od remisu w Białymstoku piłkarze Pogoni w lidze zaczęli się spisywać naprawdę dobrze. Gra i wyniki potrafiły ucieszyć nawet najbardziej wytrwanych kibiców Pogoni, w tym mnie. Zimny prysznic został wylany na głowy zawodników Pogoni w Kielcach, po niezbyt udanym meczu w bramce Dawida Kudły Portowcy przegrywają 4:1. Nie chciałbym tu zwalać winy na bramkarza Pogoni za porażkę, gdyż cała drużyna w tamtym spotkaniu zaprezentowała się tak jak tydzień temu Krakowska Wisła na tle Portowej jedenastki. Ostatnie trzy spotkania w roku 2016 to dwa remisy z Śląskiem Wrocław (1:1) Zagłębiem Lubin (1:1) i porażka w fatalnym stylu w meczu z Bruk – Betem. Tym razem górą był były szkoleniowiec Portowej jedenastki Czesław Michniewicz. Podsumowując rok 2016 warto podkreślić dobrą postawę Portowej jedenastki w Pucharze Polski, w którym Portowcy wygrali cztery z czterech rozgrywanych spotkań. Wygrana z KKS 1925 Kalisz (0:4), wygrana z Jagiellonią Białystok (4:1) i wygrany dwumecz z Puszczą Niepołomice w stosunku (4:1) pozwolił dotrzeć Portowców do półfinału tych rozgrywek gdzie Portowcy spotkali się z Lechem Poznań.

Podsumowując słownie rok 2016, to mimo niezbyt udanego początku w rozgrywkach w trakcie ich trwania Portowcy zaczęli sprawiać wrażenie drużyny coraz lepiej rozumiejącej filozofię gry Kazimierza Moskala, dodając do tego awans do półfinału Pucharu Polski pierwsze pół roku trenera w Szczecinie można było oceniać względnie pozytywnie. W Liczbach wyglądało to tak 10 wygranych ( 6 liga, 4 Puchar Polski), 7 remisów, 6 porażek. 

 Tymczasem nie od dziś wiadomo że prawdziwy test na ławce trenerskiej w Szczecinie odbywa się na wiosnę i jak z tym wyzwaniem poradził sobie Kazmierz Moskal, wszyscy już dokładnie wiemy. Jednak to dlaczego było tak, a nie inaczej napiszę w drugiej części tego artykułu. 

W rundę wiosenną piłkarze Pogoni weszli pełni nadziei w sukces, co prawda ostatnie spotkania w roku 2016 nie napawały już tak optymizmem jak seria sześciu meczów bez porażki. Jednak nie były to też wyniki które miałyby wskazywać na nagły spadek jakości gry Portowców. Przed rozpoczęciem rundy wiosennej wyjaśniła się przyszłość kilku zawodników z kadry pierwszego zespołu – Mateusz Matras nie odnowił swojej umowy z Portowcami i po zakończeniu sezonu przeniesie się do Lechii Gdańsk, w tym samym kierunku podąży również Mateusz Lewandowski. Na wypożyczenie do Śląska Wrocław powędrował Łukasz Zwoliński, a Jakub Piotrowski trafił do Stomilu Olsztyn, również na wypożyczenie. Klub szukając alternatywy dla odchodzącego Mateusza Matrasa, zakontraktował Gruzina, Mate Tsintsadze i wypożyczył napastnika z Celticu Glasgow, Nadira Ciftci. Te ruchy miały Pogoni pozwolić na kontynuacje udanego jak do tej pory sezonu w Lotto Ekstraklasie i skutecznej rywalizacji w półfinale Pucharu Polski z Lechem Poznań. 

Wiosną w Szczecinie bez zmian na lepsze, niestety...

Miłe złego początki to wygrana na wznowienie rozgrywek po przerwie zimowej z Piastem Gliwice 2:1, Portowcy w tym spotkaniu co prawda pokonali przeciwnika, ale ich gra mogła podobać się tylko w drugiej połowie tego spotkania, w pierwszych 45 minutach piłkarze Pogoni w dalszym ciągu wyglądali tak jak na boisku w Niecieczy gdzie przegrali 2:0. W następnej kolejce Portowcy zagrali na wyjeździe z Cracovią, w tym meczu piłkarze Pogoni znów powtórzyli trend z poprzedniego spotkania w którym to pierwsi tracą bramkę i muszą gonić wynik, na szczęście przez przerwę zimową Adam Frączczak nie zapomniał jak strzela się bramki i w 51 minucie zdobył bramkę na wagę 1 punktu. Mało kto spodziewał się tego że remis z Cracovią będzie jednym z pozytywnych wyników tej wiosny. W następnej kolejce Lech Poznań zmasakrował przy Twardowskiego Pogoń (0:3). Portowcy po raz kolejny w tym meczu nawiązali do spotkań z początku sezonu w których to gra w defensywie była dla nich piętą achillesową, a będąca w gazie Poznańska Lokomotywa nie zamierzała tego nie wykorzystać. Po raz kolejny potwierdziło się to iż linia defensywna Pogoni nie stanowi monolitu i w mojej opinii za to winę ponosi w głównej mierzę trener Portowców. Który w okresie przygotowawczym eksperymentował w tej formacji. W mojej opinii po odejściu z Pogoni Jakuba Czerwińskiego, Sebastian Rudol godnie go zastępował do momentu przerwy zimowej, w której to Kazimierz Moskal zaczął zastępować go w tej formacji Mateuszem Matrasem który nie najlepiej wywiązywał się z grze na stoperze. Mało tego, ten ruch zburzył pewność siebie na pozostałą część sezonu Sebastiana Rudola który do końca sezonu był już tylko tłem zawodnika z końcówki roku 2016. Po porażce z Lechem, przyszła pora na mecz z Wisłą Płock, każdy kibic w Szczecinie oczekiwał w tym spotkaniu zwycięstwa Portowców, jednak i tym razem piłkarze na boisku nie pokazali nic co byłoby w stanie zapewnić im te trzy punkty i zaledwie zremisowali z Wisłą Płock 1:1. Podczas gdy zawodnicy Pogoni wyglądali jeszcze na takich którzy nie do końca wiedzą po co biegają po boisku, przyszła pora na wyjazdowe spotkanie w Poznaniu w ramach rozgrywek Pucharu Polski. Niestety i tym razem piłkarze Pogoni zagrali na stojąco przegrywając w beznadziejnym stylu 3:0. W lidze przyszła pora na daleki wyjazd do Lublina na mecz z Górnikiem Łęczną. Ten kto myślał że będzie to dla Pogoni okazja na wskoczenie na właściwe tory był w błędzie. Portowcy w dość szczęśliwych okolicznościach zremisowali w tym spotkaniu 2:2, mimo tego iż wychodzili na prowadzenie w tym spotkaniu dwukrotnie. Nastroje przed rewanżowym meczem z Lechem Poznań w Pucharze Polski były fatalne, w Szczecinie już mało kto wierzył w szansę na odmianę losów tego dwumeczu. Życie pokazało że nie były to bezpodstawne przypuszczenia. Pogoń przegrała rewanż z Lechem (0:1) Bramkę dla Kolejorza zdobył dobrze znany w Szczecinie Marcin Robak. Tak właśnie zakończyła się szansa Pogoni na występ w finale Pucharu Polski na stadionie narodowym. Nikt z fanów nie miał też wątpliwości że o wyniku dwumeczu zdecydowała fatalna postawa zawodników w pierwszym spotkaniu.  Z Przekroju całego sezonu Lech wygląda na drużynę która wpędziła w głęboką depresję piłkarzy Pogoni którzy jeszcze przez długi czas nie mogli pozbierać się i wrócić do swojego grania w rozgrywkach ligowych. Fatalna postawa Pogoni w meczach na wiosnę wypchnęły Pogoń z pierwszej ósemki, a terminarz wcale nie dawał wielkich szans na to że Pogoń do niej jeszcze wróci. Bezbramkowy remis z Jagiellonią która przez długi czas grała w Szczecinie w osłabieniu i porażka w Warszawie, nie poprawiły nastrojów mocno rozgoryczonych postawą swoich pupili kibiców szczecińskiej drużyny. Na trzy spotkania przed zakończeniem zasadniczej fazy sezonu piłkarze Pogoni znajdowali się poza czołową ósemką, nikt z fanów nie miał już wątpliwości w to że jeżeli w Pogoni przyjdzie grać w grupie spadkowej to nie będzie to raczej nawiązanie do poprzednich sezonów, gdzie emocję skończyły się po 30 kolejkach. Do spotkań z Arką Gdynia, Ruchem Chorzów i Lechią Gdańsk Portowcy przystępowali z nożem na gardle gdyż tylko trzy wygrane w tych spotkaniach dawały im szansę na grę w grupie mistrzowskiej. Niespodziewanie Pogoń wygrała te trzy spotkania z Arką (5:1), z Ruchem (1:2) i Lechią Gdańsk (3:1). Wyniki te pozwoliły Pogoni w ostatecznym rozrachunku zająć szóste miejsce. Odpadnięcie w fatalnym stylu z Pucharu Polski, awans do czołowej ósemki wywalczony w trudach. Nie napawał optymizmem, i tak też w rzeczywistości było. Piłkarze Pogoni zaprezentowali się w grupie mistrzowskiej fatalnie doznając pięciu porażek z Jagiellonią Białystok(1:0), Legią Warszawa (0:2), Lechem Poznań (2:0), Wisłą Kraków (4:0) i Lechią Gdańsk (4:0). Portowcy zaledwie zremisowali u siebie z Bruk – Betem (1:1). Na otarcie łez w ostatnim spotkaniu tego sezonu piłkarze Pogoni rozbili Koronę Kielce (3:0) Jednak ta wygrana nie była w stanie zatrzeć negatywnego wrażenia jakie zostawili po sobie piłkarze Pogoni tej wiosny. Styl i wyniki które osiągali zawodnicy Pogoni były fatalne.  5 zwycięstw, 5 remisów, 9 porażek ( 7 liga, 2 Puchar Polski).

Podsumowując sezon 2016/2017 w Szczecinie dalej nie poznano lekarstwa na słabe występy wiosną, gra Pogoni i jej wyniki pokazały też że Kazmierz Moskal nie był osobą która była w stanie zmienić ten stan rzeczy. Z czego ja zapamiętam Kazmierza Moskala w Szczecinie? Z wygranej w meczu z Legią Warszawa 3:2, bo wygrana z Wisłą Kraków (6:2) która przyjechała do Szczecina w drugim garniturze i wysoka wygrana ze słabą Arką Gdynia nie są w stanie zatrzeć takiego upokorzenia dla kibica Pogoni jakim jest pięciokrotna porażka z Lechem Poznań, czy przegrane w stosunku 0:4 dwa mecze z rzędu. Zapamiętam także Kazmierza Moskala z wielu niezrozumiałych dla mnie decyzji personalnych jakie podejmował w trakcie sezonu i braku charyzmy którą powinien mieć trener marzący o odnoszeniu sukcesów z Portową jedenastką. 

Michał Charowski

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: własne
Wyświetleń: 5865

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...