Liczy się droga a nie cel. Tak mówią Ci, którzy zdobywali najwyższe szczyty, a następnego dnia znów pałali żądzą potwierdzenia, że są najlepsi. Jak do tego przekonać wiecznego outsaidera – czyli klub i kibiców bez realnego sukcesu? Czy to tylko i aż tajemnica tzw. kodu zwycięzcy, czy może wystarczy charakter albo zatracenie się w pracy ocierającej o fanatyzm. Dlaczego jest tak dobrze skoro jest tak źle, a może dlaczego jest tak źle skoro jest tak dobrze. Te pytania nigdy przed startem sezonu nie były bardziej aktualne.
Gdy kilka lat temu cała Europa przeżywała zachwyt nad odnawialnymi źródłami energii, wejście do Pogoni Grupy EPA i Jarosława Mroczka rozbudziło nadzieje na ustabilizowanie sytuacji w klubie skopanym przez los i pseudo sponsorów. Działająca w branży wiatrakowej firma miała dać powiew normalności. Odbudować honor, postawić na nogi całe struktury przykryte wręcz gruzem i przywrócić należne miejsce.
Tak jak założono, po kilku latach wróciliśmy do najlepszych w kraju. Biznesowy charakter i ryzyko, zamiast mozolnego budowania, w czasach I ligi przyniosły mocno przepłacanych piłkarzy. Na tej ruletce, obstawiliśmy jednak całkiem dobrze. Nawet jeśli spłacane jeszcze przez kilka lat zaległości mocno ograniczały nasze możliwości płacowe i transferowe. Brak gry ponad stan, wyprowadził nas wg. oficjalnych informacji na mały plus. Czyli coś, czego jeszcze w historii nie było. I to pomimo wielkiego kryzysu w branży głównego sponsora.
Szukanie szczęścia
Były test mecze dla okręgowych killerów, sprawdziany dla obcokrajowców bez przeszłości i bez szans na przyszłość. Grzegorz Smolny szukał dużo, sprowadzał dużo, trafiał rzadko. Z worka graczy balansujących pomiędzy I i II ligą wyciągnęliśmy Frączczaka, Janukiewicza, Rogalskiego, Dąbrowskiego, Czerwińskiego, a do tego grona można zaliczyć i Gollę. Wielu, z różnych powodów przepadło (Klatt, Tadrowski, Chałas) lub nie dostało prawdziwej szansy (Bonin, Kun). Z grona stannierich dopiero Aka i Nunes pokazali, że można czasem trafić w totka dobrą czwórkę. Najlepsze transfery to bez dwóch zdań Robak i Murawski, którzy pokazali ile do drużyny wnosi uznany piłkarz, a i tak pamiętajmy, że braliśmy ich w promocji, na dużej przecenie. Potrafiliśmy jednak skorzystać z tych okazji. Jest jeszcze oczywiście i Matras, który rozkręcał się długo, ale stał się bardzo solidnym ligowcem i niestety zamiast dać kilka groszy do kasy, odszedł za darmo. Nie trafiono z Janotą czy Lisowskim. Z wszelkich norm wymyka się nasz enfant terrible czyli Małecki, no bo dlaczego to u nas nie ogarnął swojej psychiki? Ta lekcja dała do myślenia włodarzom, chyba. Pozostaje jeszcze pytanie, jakim kosztem ich zatrudnialiśmy. Płaciliśmy tyle co cała liga, czy jednak więcej? Dlaczego co niektórzy z nich mimo ofert z zagranicy nie chcieli odejść? Aż tak się tu rozkochali?
Akademia sztuki piłkarskiej
Za tym projektem od samego początku stoi jeden z tych, którzy postawili Pogoń z kolan. Dariusz Adamczuk wierzy, że z tej zachodniopomorskiej mąki będzie chleb. Swój wypiek wzmacnia ziarnem z całej polski (Walski, Wojtkowski, Piotrowski). Na poziomie juniorskim, bez dwóch zdań jesteśmy w krajowej czołówce. Zdolnych młodych portowców nie brakuje także w reprezentacjach młodzieżowych. W swoich rocznikach zakładają nawet opaski kapitanów, ale na tym niestety kończy się sukces. Ilu tak naprawdę chłopaków załapało się do pierwszego składu i nie jest jego wypełnieniem, ilu stanowiło o sile zespołu? Zwoliński i Kort musieli się przebijać przez wypożyczenia. Rudol mimo bardzo obiecującego debiutu, przestał się rozwijać. O reszcie nawet ciężko coś napisać.
System-szczęście
Następca Smolnego, Maciej Stolarczyk jeszcze zanim został dyrektorem sportowym dobrze poznał klub od środka. Coraz większa presja pod znakiem stawiania na akademię sprawiała, że obrano kurs na mniejszą rotację, ale ściąganie teoretycznie lepszych, w miarę uznanych graczy. Najpierw Fojut, Dvalishwili, Gyurso, później Delev, Drygas, Rupa, Tsintsadze. Ale znalazło się też miejsce dla mocno przeciętnych ligowców jak Słowik czy Przybecki, a nawet dla eksperymentu pod nazwą Nadir „mniej niż zero”. Równo gra tylko nasz bułgarski „Dzik”, oczywiście jeśli jest zdrowy. Reszta mecze niezłe przeplata średnimi lub bardzo słabymi. Ostatnie okienko pokazuje jednak, że zatoczyliśmy koło. Zamiast dalej ocierać się o poziom europejski (reprezentanci lub byli kadrowicze), ściągamy tylko solidnych ligowców, z poziomu co najwyżej Matrasa. Jak będzie tym razem? Cisza. Wyprzedaże dopiero ruszają, może i tym razem będziemy mieli szczęście.
Uzupełnienie ma dać wspominana już akademia, ale od ma dać, a da jest długa droga. Jak popsuć wprowadzanie juniora pokazuje przykład Listkowskiego. Czy pamiętamy chociaż jeden z kilkudziesięciu jego meczy? Asysta na 1-1 z Piastem to stanowczo za mało. Czy Kowalczyk również pójdzie tą drogą? A przecież wydaje się, że umiejętności są, że ambicja jest, czego więc brakuje? Tu mocno kuleje. Pewność siebie buduje się przy korzystnym wyniku, a nie wg. zasady, „musisz młody, musisz”. I Adamczuk i Stolarczyk to wiedzą, kto więc tego nie wie? Zamiast na luzie wchodzić w świat dorosłej piłki, czerpać z niej radość, to na dzień dobry wita ich presja, „jak nie teraz, to już nie w tej rundzie”. Wg. tej zasady i najlepsi przepadną. Dobrym wynikiem będzie 1 junior na rok, czy doprowadzimy do takiej sytuacji?
Mentor, kat i starszy kumpel w jednym
Szatnia Pogoni to największa tajemnica i zagadka, klucz do sukcesu. Wielu nie potrafiło do niej dotrzeć, wielu się od niej odbiło. Drużynie w ostatnich latach zbyt często brakowało charakteru i ambicji. Albo nie grali bo nie wiedzieli co mają grać, albo nie grali dla trenera, albo zapominali, że grają też dla kibiców. Z kolei jeśli już trener pokazywał, że potrafi poprawić któryś z elementów, to nie dostawał wystarczającego wsparcia. Teraz wchodzimy na najwyższy poziom, ale czy wyciągnięte będą błędy z kryzysów z Płatkiem, Tarasiewiczem czy Wdowczykiem? Maciej Skorża został jednak postawiony w bardzo trudnej sytuacji by nie powiedzieć, że otrzymał coś innego niż zostało mu obiecane. Kadra jest bardzo wąska, a na dodatek wyszczerbiona kontuzjami. Tym razem wydaje się, że pierwszy kryzys będzie stał pod znakiem modlitw o to by trener nie zrezygnował z klubu, a nie klub z trenera.
Ucho Prezesa
Doprowadzenie do tak mocnego spięcia z miastem, zyskanie łask Zbigniewa Bońka i wręcz wymuszenie budowy czwartej trybuny, a właściwie to i całego stadionu jest olbrzymim sukcesem Jarosława Mroczka. Bez wątpienia zapisze się w historii. Budowa musi oczywiście jeszcze ruszyć, ale nic na razie nie wskazuje na to by tak miało nie być. Obawą na dziś jest tylko termin wykonania stadionu. Jak pokazują praktycznie wszystkie miejskie inwestycje, tego Szczecin się jeszcze nie nauczył. Ale niech ten sukces nie przesłoni nam porażek. Marketing (bilety, stroje, frekwencja) nie potrafi sobie poradzić z zapełnieniem stadionu chociaż w części. Wina z pewnością nie leży tylko po stronie mało efektownej gry, biedy i emigracji. Cały czas uczymy się też piłki przez duże P, tak przynajmniej wynika z szatniowych przecieków o dietetyku czy psychologu widmo.
Prawda jest taka, że bez stadionu nie jesteśmy w stanie wyrwać się z miejsca, w którym się znaleźliśmy. Czas na przegląd umiejętności i kompetencji granatowo-bordowych administracji, bo wracają stare błędy. Czy aby na pewno wszyscy dalej jadą w tym samochodzie? Czy aby na pewno wszyscy znają drogę? Czy aby na pewno każdy, pracuje na sukces zespołu? Ostatnie dni pokazują, że chyba nie wszyscy. Ostatni rok był zupełnie stracony pod względem piłkarskim, ale i chyba pod kątem rozwoju kompetencji niektórych działów w klubie.
Na tym meczu co ma być, a może i nawet na tym marszu, obyśmy czuli jedność granatowo-bordowej rodziny, a nie frustracje i hejt. Ci, którzy pójdą, dobrze przecież wiedzą, że liczy się droga. Cel jest przecież przed nami, nie jesteśmy skazani na przeciętność. Prawda?
Do zobaczenia w piątek.
PodjuchyFAN
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...