1 października Pogoń spadła z ekstraklasy. Spadliśmy piłkarsko, mentalnie i kibicowsko. Po serii błędów w praktycznie każdej dziedzinie zarządzania lecimy w środku przepaści, która nie ma końca. To nie jest zły sen, to rzeczywistość. Nie wiem, czy można ją jeszcze odwrócić.
Ekstraklasą szumnie nazywa się ligę, która z roku na rok gwarantuje tylko coraz więcej siłowej i opartej na ambicji kopaniny. Te dwa elementy wystarczą by zagwarantować niezły wynik. Z roku na rok rośnie zakłamanie otoczki jaką wokół niej się buduje. Walka idzie o wielkie pieniądze. Dlatego jest coraz lepiej sprzedawana i rośnie szybciej niż inflacja. Niestety jest stworzona z coraz gorszych pół-produktów. Autorzy i sprzedawcy oczywiście nie mogą się do tego przyznać. Nie mogą też nagle tego zmienić, bo ten pociąg cały czas jedzie. Wyhamowanie oznaczało by, że go opuszczą. A przecież nie odbiorą sobie środków do życia.
Jak więc w tak napompowanym balonie odnieść sukces? W Szczecinie uznano, że trzeba napompować taki sam, ale jeszcze większy i bardziej kolorowy. Tak przez kilka sezonów budowano tu zespół, który miał spełnić marzenia wygłodniałej publiki. Jednej z najbardziej wymagających w kraju. Publiki, o której jeszcze w latach 90, najbardziej wtedy utytułowany trener mówił, że tylko ze sprzedaży biletów zrobił by w portowym mieście ligę mistrzów. Tak więc kolejni piłkarze i trenerzy z nawet uznanym jak na Szczecin nazwiskami czy bogatym futbolowym CV, mieli dokładać powietrza w ten balon. Niestety byli albo częściowo wypaleni, albo zgrani, albo bez cech charakteru, które pozwalały by im zaistnieć w coraz słabszej lidze. Na dodatek byli źle zarządzani, a za przewinienia ich wręcz nagradzano, bo przecież byli bezkarni. W ten sposób kolejne pokolenia pełnych ideałów chłopców, patrzyła i uczyła się złych wzorców. Tak jak w całym kraju liczy się więc dobry menadżer, który zawsze znajdzie klub. Liczy się kontakt z trenerem, który w razie czego Cię ściągnie, liczy się trenerska karuzela, która cały czas obraca się wokół tych samych nazwisk. Jesteś z zewnątrz? Nie wejdziesz, no chyba, że dobrze zapłacisz. Nie jest przypadkiem, że kolejne kluby zaczęły przejmować grupy menadżerskie i biznesmeni, którzy tylko jeszcze bardziej rozpędzali te wagoniki. Wszyscy zaczęli próbować budowy piłkarskich korporacji. Stosowany w inżynierii finansowej tzw. „lewar” podnosił coraz większe ciężary. Lewar w Szczecinie właśnie pękł.
Prezes Jarosław Mroczek zamiast wyciągać konsekwencje od zawodników, odpuszczał jak dobry albo raczej niezainteresowany dziećmi ojciec. W przedsezonowej rozmowie z kibicami przyznał, że skłamał w kwestii odstępnego za Akahoshiego. Kłamał bo było to w ramach lewara, który miał budować prestiż klubu. Ostatnio w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego przyznał, że skłamał także w kwestii kontuzji Ciftciego. Skłamał mówiąc, że nie stosuje kar bo też nie ma jak karać. Teraz ukarał. W jego działania zwątpił chyba nawet Zbigniew Boniek, który na informację o zawieszeniu wypłat napisał – „a tak można?”. Koniec cytatu. Jak widać można, ale efekt jest tragiczny.
Dziś w słowa Jarosława Mroczka nie wierzą kibice. Zawieszenie pensji to taka kolejna sztuczka, i to tuż po tym jak bilety obniżono do 5 zł. Na dodatek ta decyzja podzieliła granatowo-bordową rodzinę na dwa obozy. Tych, którzy chcieli ostrego działania i bojkotu, oraz tych, którzy nie chcieli się odwrócić od piłkarzy bo wierzą, że mogą coś jeszcze zmienić. Jak widać budowana przez ostatnich wiernych atmosfera nie pomogła. Wszystko dzieje się w momencie gdy Jarosław Mroczek wkroczył do elitarnego grona, po przegranym zakładzie i po negatywnym artykule na dosyć wpływowym portalu. Pozwala sobie na to, bo w sposób ocierający o arogancję traktował kibiców już wcześniej. Kto ma mu teraz zaufać?
Tydzień temu mój brat powiedział – tak się spada z ligi. Dziś się pod tym podpisuję. Właściwie kilku wnikliwie obserwujących klub kibiców napisało już wszystko. Wszystko to co się wydarzyło i wszystko co najprawdopodobniej zaraz się wydarzy. Tak, dziś piszemy ”Kronikę zapowiedzianej śmierci”. Zapowiedzianej, ale nie wiem czy można jeszcze coś zrobić by odwrócić los.
Odpowiedzialność zbiorową zastosowano do wszystkich piłkarzy, a nie wszyscy są winni. Szatnia wie o kim mowa. Czy sama się oczyści? Czy coś lub ktoś może ich teraz podnieść? Czy kibice mają taką siłę? Czy chcą? Czy trener ma jeszcze pomysł na zespół, który nie ma do siebie zaufania? Czy wie jak zareagować i czy zrobi to na czas? Zaczynam wątpić, bo młodzież to trzeba było wprowadzać gdy gwiazdki zaczęły się buntować. Czy po prostu chce? Czy może już czas szykować się na pierwszą ligę, być może ze wspominanym tu trenerem Crettim i głodnymi piłki wychowankami. Ryzyko? Prawdopodobnie na nic innego nas nie będzie stać.
Biznes jest brutalny. Zarząd musi jak najszybciej rozliczyć się z błędów i przyznać do winy. Nie wiem co innego można zrobić by odzyskać dziś kibiców, odzyskać resztkę zespołu. Szczególnie jeśli świadomie się wszystkich okłamuje, a potem jeszcze się do tego przyznaje. A to i tak nie zagwarantuje utrzymania w lidze.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...