Aktualności

W niedzielę na stadionie im. Floriana Krygiera w Szczecinie było już blisko tak wyczekiwanego zwycięstwa. Niestety gola w doliczonym czasie gry dla Zagłębia zdobył Jakub Świerczok, kompletując tym samym hat-tricka dającego remis.

Mimo straty gola w doliczonym czasie gry nie możemy mówić o pechu. Pogoń miała rywala na deskach i tylko swoimi indywidualnymi błędami sprawiła, że nie dała swoim kibicom powodów do radości.

Pierwszy stracony gol to seria błędów w kryciu, które pozwoliły Świerczokowi wpakować piłkę do bramki z najbliższej odległości. Przy drugim golu, a dokładniej przy rzucie karnym zachowanie naszych obrońców to prawdziwe "archiwum X". Dvali jak opętany pobiegł w zupełnie inną stronę niż ta, gdzie znajdowała się piłka. Kuriozalne zachowanie, które kosztowało zespół rzut karny. Trzeci gol to krycie "na radar" Świerczoka, który przecież wcale nie pokazał przez 90 minut, że jest w dobrej formie.

Pogoń mogła stracić te trzy bramki, bo sytuacji miała znacznie więcej niż rywale. Zwoliński powinien zakończyć mecz z hat-trickiem jak Świerczok, ale nasz napastnik nikogo nie zaskoczył i mecz oczywiście zakończył z zerowym kontem bramkowym.

Drużynie nie pomaga też Łukasz Załuska. Bramkarz znajduje się w znacznie gorszej formie niż na początku sezonu. Zarząd klubu powinien mocno zastanowić się nad tym, że każdy bramkarz, który trafia do Pogoni z upływem czasu gra gorzej. Słowik, który trafił do Śląska pokazuje, że potrafi bronić i to chyba w Pogoni nie gra coś w tej materii.

Spadek zaczyna mocno zaglądać w oczy i za chwilę może być zbyt późno na ratowanie Ekstraklasy. Drużyna po przejęciu przez Kostę Runjaica zrobiła widoczny postęp, ale musi wyzbyć się z psychiki syndromu przegranego.