W Pogoni Szczecin w ostatnich tygodniach krytykowani są praktycznie wszyscy. Trener za ciągłe trzymanie się kilku nazwisk, piłkarze za prezentowany poziom, zarząd za nijakie transfery. Patrząc jednak na poprzednie sezony wydaje się, że mogliśmy się takiej wiosny spodziewać.
To że Pogoń gra słabo na wiosnę wiedzą wszyscy, którzy od kilku lat śledzą jej poczynania. Jeszcze nawet w ostatnim sezonie w I lidze mieliśmy problemy ze zdobywaniem punktów, co skończyło się ówczesną zmianą trenera. Od czasu jednak jak wprowadzona podział na grupę spadkową i mistrzowską, to zawsze udawało nam się kończyć w tej drugiej. Gorąco było dwa sezony temu, ale w ostatniej chwili uratował ją Czesław Michniewicz wygrywając trzy mecze z rzędu. Ogłoszono to wtedy cudem i wygląda na to, że w tym roku również byłby on potrzebny.
Dwa lata temu efekt zmiany trenera pomógł. Przydał się dobry motywator, który potrafił obudzić piłkarzy, którzy jak ciągle powtarzają ‘’wszystko siedzi w głowach’’. Zwoliński usłyszał, że ma naśladować ruchy Bergkampa i skończyło się to 6 bramkami w 5 meczach - piłkarsko nic nie straciliśmy. Zaczęliśmy dobrze tę rundę, a później było już coraz gorzej. Takie mówienie, że jedna wygrana może nad odblokować, ale według mnie jest w tym dużo prawdy. Często takie jedno zwycięstwo daje dużo pewności siebie - mówił po ostatnim spotkaniu z Jagiellonią Mateusz Matras i trudno się z nim nie zgodzić. Można się jednak zastanowić jak wygląda praca nowo zatrudnionego trenera mentalnego - Arkadiusza Matyi, który w takiej sytuacji powinien odciążać trenera jeśli ten nie potrafi dotrzeć do zawodników.
Dwa lata temu wiosna zaczęła się dla Pogoni jednak zupełnie odmiennie. Prowadzony wówczas zespół przez Jana Kociana w pierwszym spotkaniu stracił bramkę w doliczonym czasie gry, co na pewno podłamało trochę piłkarzy. W tym roku udało się wygrać z Piastem, mimo że do przerwy to goście prowadzili. Takie zwycięstwo powinno jak najbardziej zmotywować. Później udało się zapunktować w Krakowie, a Portowców na ziemię dopiero dwukrotnie sprowadził Lech Poznań, czyli drużyna, która od początku roku jest w niesamowitym gazie. Potem trzy zremisowane mecze, gdzie chociaż w jednym można było się postarać o komplet punktów. Ostatecznie wyszło tak, że przez 3 tygodnie udało się podopiecznym Kazimierza Moskala stracić praktycznie szansę na awans do finału Pucharu Polski i znacząco zmniejszyć swoje szanse na grupę mistrzowską.
Oczywiście jest to trochę przesadzone, ponieważ Pogoń gra przeciętnie od początku sezonu. Brak zapasu punktowego z jesieni spowodował, że teraz każdy remis wywoływał nerwowe spojrzenia na ligową tabelę. Skończyło się tak, że aby uniknąć walki o utrzymanie w następnych spotkaniach Portowcy musieliby wygrać dwa lub nawet trzy mecze. Zostaje więc nam tylko czekać na cud.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...