- Pogoń Szczecin pozbawiona napakowanego energią i dobrymi pomysłami Kamila Grosickiego dramatycznie traci na wartości. I jeżeli inni piłkarze nie będą w stanie przejmować jego obowiązków, takie mecze jak ten ostatni z GKS Katowice (1:3) będą się Portowcom zdarzać coraz częściej - pisze w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym redaktor Antoni Bugajski.
Trener Robert Kolendowicz po przegranym spotkaniu na boisku beniaminka zwracał uwagę, że jego zespół jednak nie zdążył zregenerować sił po spotkaniu w Pucharze Polski ze Stalą w Rzeszowie (3:0) i była to analiza dyskusyjna z dwóch powodów. Po pierwsze, pucharowy mecz też trzy dni wcześniej miał GKS, a jego rywal był co najmniej tak samo wymagający, bo to Bruk-Bet Termalica Nieciecza (2:1), lider 1. ligi. I po drugie: szczecinianie w drugiej połowie starcia w Katowicach wyglądali lepiej, zagrali mimo wszystko na większej – choć nadal niewystarczającej – intensywności, czyli chyba nie o prosty brak sił chodziło.
Zresztą nie pierwszy to w obecnym sezonie wyjazdowy mecz, kiedy Pogoń zawodzi. O ile u siebie potrafi zasuwać niesiona dopingiem i atmosferą stadionu, o tyle w gościach traci moc, jakby ktoś odcinał jej dopływ prądu i wszystko, co zwykle bywa u niej naturalne i spontaniczne, nagle staje się sztuczne i naciągane.
Wspomniany pucharowy występ w Rzeszowie wcale nie okazał się dobrym wyjazdowym przełomem. Wróciła liga, a wraz z nią stare, irytujące grzechy. Z wysokości trybun przy Bukowej dobrze było widać bolączki drużyny Kolendowicza, która nie radziła sobie z ruchliwymi i stanowczo nacierającymi rywalami. Jak gra GKS, wszyscy wiedzą łącznie z Pogonią, ale ona nie przygotowała sensownych kontrargumentów, choć wydawało się, że może to zrobić. Skupiła się głównie na przetrwaniu z nadzieją, że uda się rywala zaskoczyć jedną, drugą akcją i na koniec wyrwać jakiś punkt. Nic z tego, bo droga po linii najmniejszego oporu prowadziła w przepaść. Tym razem nic nie zadziałało oprócz wejścia Alexandra Gorgona, który podobnie jak w meczu z Legią (1:0) dał mocny impuls z ławki, strzelając gola. W Szczecinie ten strzał był na wagę zwycięstwa, a w Katowicach oznaczał jedyne trafienie w przegranym meczu.
Pogoń Szczecin zawodzi w ligowych meczach na wyjeździe
Można sporządzić całą litanię błędów i zaniedbań Pogoni po wizycie na Bukowej, ale jedna kwestia wysuwa się na pierwszy plan. Chodzi o formę Kamila Grosickiego. To ciągle motor napędowy i bezapelacyjnie największy atut Pogoni. Można bez ryzyka zakładać, że nie zmieni się to w następnych tygodniach i miesiącach. Problem szczecińskiej drużyny polega na tym, że od dyspozycji "Grosika" jest ona mocno uzależniona. Gdy włącza swoje słynne "turbo", nie musi nawet strzelać goli czy asystować, by przeciwnikom mocno dać w kość – absorbując ich uwagę i męcząc niebezpiecznymi zrywami, które zawsze skutkują alarmem w obronie. W Katowicach takiego Grosickiego nie widzieliśmy, tym razem zaprezentował wersję bez turbo napędu, roztopił się w przeciętności i apatii, bo z tym kojarzyła się gra Pogoni.
Twierdzenie, że Grosicki jest bez formy, byłoby jednak grubą przesadą. Natomiast do takiego meczu powinien być staranniej przygotowany. Kiedy trener Kolendowicz mówił, że jego zespół na mecz z GieKSą nie zdążył zregenerować sił, być może miał na myśli właśnie Grosika. Trener Portowców najlepiej wie, ile znaczy dla jego drużyny ten piłkarz. I choć rzeczywiście trudno traktować poważnie argument, że profesjonalna drużyna nie jest w stanie zagrać na maksymalnych obrotach co trzy dni, to jednak Grosicki stanowi kategorię osobną. W wieku 36 lat ma prawo do spowolnionego procesu odzyskiwania sił z uwagi na specyfikę funkcjonowania na boisku, opartą na szybkości, refleksie i wytrzymałości.
W Rzeszowie asystował przy dwóch golach, a boisko opuścił dopiero na ostatni kwadrans. W jego przypadku trzy doby to było jednak za mało, by napełnić bak i z pasją ruszyć na przeciwnika. Może jednak w pucharowej potyczce powinien odpoczywać albo zagrać znacznie krócej, a może przy Bukowej powinien być dublerem i wejść do gry na podmęczonego przeciwnika, co mogłoby dać zbawienne skutki. W każdym razie wobec zdecydowanych ataków gospodarzy w pierwszej fazie spotkania, Grosicki nie zdołał odpowiedzieć równie mocnym ogniem, bo do tego potrzebna była optymalna dyspozycja fizyczna – przede wszystkim piłkarza o takiej charakterystyce jak on.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...