- Nie chcę nic na razie deklarować. Założyłem sobie swój cel na ten sezon, ale nikomu nie mówię jak na razie o szczegółach. Najważniejsze jest i tak dobro zespołu – mówił po meczu najlepszy strzelec Pogoni, Łukasz Zwoliński.
Można mieć trochę deja vu po tym spotkaniu, bo chyba podobne widzieliśmy tydzień temu przy Twardowskiego. Trochę więcej szczęścia i z Gdańska spokojnie można było wywieźć remis.
– Mówią, że szczęście sprzyja lepszym. Szkoda, naprawdę szkoda, ale co zrobić.
Trochę jednak szczęścia przy tej strzelonej bramce miałeś.
Napastnik musi oddawać strzały. Bez nich nie ma bramek, dlatego jeśli jest tylko okazja, to próbuję oddać strzał. Szczęście się chociaż do mnie uśmiechnęło w tamtej sytuacji.
Zgodzisz się, że ta stracona bramka pomogła wam obudzić się w tym spotkaniu? Dopiero po niej zaczęliście cokolwiek grać.
- Nie weszliśmy w mecz, jak chcieliśmy i możliwe, że ta stracona bramka podziałała na nas jak zimny prysznic. Później, do ostatniej minuty, wyglądało to już o wiele lepiej.
Na papierze teraz łatwiejszy przeciwnik, ale w poprzednim sezonie pokazali, że nie można tak mówić.
- Dokładnie. Liga jest taka, że każdy może wygrać z każdym, ale przydałoby się u siebie pokonać Górnika.
Trzy bramki na twoim koncie - to co, marsz po koronę króla strzelców?
- Nie chcę nic na razie deklarować. Założyłem sobie swój cel na ten sezon, ale nikomu nie mówię jak na razie o szczegółach. Najważniejsze jest i tak dobro zespołu.
Uwaga!
Dla lepszego doświadczenia użytkowników komentarze są początkowo niewidoczne. Kliknij „Zobacz komentarze", aby je pokazać i dołączyć do rozmowy.