Aktualności

  • Patryk Małecki: Cieszę się, że wracam do Krakowa

- Łatwo byłoby wrócić, gdyby Wisła była na topie. Dla mnie natomiast wyzwaniem jest to, żeby wrócić teraz, gdy sytuacja jest trudna, i pomóc klubowi, któremu tyle zawdzięczam - mówi Patryk Małecki, który wraca do Wisły Kraków w rozmowie z Gazetą Krakowską.


Można już Pana na powrót powitać w Krakowie?
- Przede mną jeszcze badania, ale jestem pewien, że wszystko będzie dobrze i podpiszę kontrakt z Wisłą.

Jak długi kontrakt Pan podpisze?
- Na 2,5 roku.

Jakie uczucie towarzyszy temu powrotowi?
- Cieszę się, że wracam do domu. Bo Wisła i Kraków to jest mój dom. Bardzo cieszę się, że znowu będę mógł tutaj grać.

Zanim odszedł Pan z Wisły, wiele było w Krakowie zakrętów z pańskim udziałem. Ma Pan to wszystko już za sobą?
- Przede wszystkim chciałbym wywalczyć sobie miejsce w pierwszej jedenastce. Chciałbym też bardzo pomóc drużynie w zajęciu jak najlepszego miejsca na koniec sezonu. Grałem przeciwko Wiśle trzy razy i uważam, że choć „Biała Gwiazda” zajmuje obecnie trzynaste miejsce, to prezentuje jeden z najciekawszych stylów w Polsce. Cieszę się, że znów będę mógł grać z takimi piłkarzami, jacy są w Wiśle. Chcę dołożyć swoją cegiełkę do tego, żeby drużyna prezentowała się jak najlepiej.

Rozmowy z Pogonią na temat rozwiązania kontraktu były trudne?
- Takie rozmowy zawsze są trudne. Tego typu spraw nie załatwia się w pięć minut. Najpierw musiałem się zastanowić, czy jest w ogóle sens zostawać w Pogoni na najbliższe pół roku. Zgłosiła się Wisła, przedstawiła mi konkretne warunki i podjęliśmy z żoną decyzję, że trzeba wracać do Krakowa.

Tadeusz Pawłowski zdradził, że już z Panem rozmawiał. Co Pan usłyszał od szkoleniowca Wisły?
- Powiedział, że z jego strony jest zielone światło, jeśli chodzi o ten transfer, że chce, żebym wrócił do klubu. Opinia trenera jest dla mnie bardzo ważna, bo gdyby nie zadzwonił, albo powiedział, że nie widzi mnie w drużynie, to pewnie nie byłoby mnie w Wiśle. To trener miał decydujący głos.

Jesienią wrócił Pan na boisko po ciężkiej kontuzji, ale miniona runda nie była dla Pana najlepsza.
- Nie zgodzę się z taką opinią. Przed kontuzją grałem słabo, ale po tym jak się wyleczyłem, z meczu na mecz moja forma była wyższa. Nie było nam jednak po drodze z trenerem Michniewiczem. Oczekiwał ode mnie czegoś innego. Sam nie wiem nawet dokładnie czego. Jeśli natomiast chodzi o sprawy czysto sportowe, to uważam, że wyglądało to z mojej strony jesienią o wiele lepiej niż zaraz po przyjściu do Pogoni.

Chce Pan powiedzieć, że miał konflikt z trenerem Michniewiczem?
- Konflikt to za duże słowo, bardziej nieporozumienie. Nie chciałbym zbyt obszernie na ten temat się rozwodzić. Może jeszcze przyjdzie kiedyś na to czas. Powiem tylko tyle, że było szereg kwestii, w których trener mi przeszkadzał. Cieszę się, że mam to już za sobą. Chcę się skoncentrować na tym, żeby jak najlepiej przygotować się do sezonu w Wiśle.

Trener Michniewicz zarzucał Panu, że liczby miał Pan słabe. Brakowało asyst i bramek. Trudno się z tym nie zgodzić.
- Różnie z tym bywa. Czasami piłkarz może się zaciąć jeśli chodzi o takie twarde liczby. Problem polegał jednak na tym, że w Pogoni wszystkiemu winni byli boczni pomocnicy. O innych zawodnikach trener nigdy złego słowa nie powiedział. Natomiast skrzydłowi, nie tylko ja, ale również inni, cały czas byli krytykowani.

Od Pana najlepszego sezonu w Wiśle, gdy za trenera Roberta Maaskanta był Pan czołową postacią „Białej Gwiazdy”, minęło już prawie pięć lat. Wierzy Pan, że jest w stanie jeszcze grać na takim poziomie jak wtedy, gdy zdobywaliście ostatnie jak na razie mistrzostwo Polski dla Wisły?
- Zobaczymy. Nie chcę składać w tym momencie żadnych deklaracji. Ciężka praca, boisko - to wszystko zweryfikuje, na co mnie stać.

Z kolegami z Wisły już Pan miał okazję porozmawiać?
- Rozmawiałem z Pawłem Brożkiem i ta rozmowa też bardzo mi pomogła. Słowa, które od niego usłyszałem dużo dla mnie znaczą. Paweł powiedział mi jak jest, nie owijał niczego w bawełnę, ale tą rozmową tylko upewnił mnie, że warto wrócić do Krakowa.

Zdaje Pan sobie sprawę, że kibice Wisły różnie odbierają pański powrót? Nawet na ostatnim meczu w 2015 roku z Pogonią część trybun skandowała pańskie nazwisko, ale byli i tacy, którzy gwizdali. Pewnie będzie Pan musiał swoją grą przekonać do siebie tych, którzy mniej wierzą w Patryka Małeckiego.
- Staram się o tym nie myśleć w ten sposób. Wracam do Wisły, do mojego domu, do klubu, który zawsze miałem w sercu. Nie muszę nic nikomu udowadniać. Każdy wie, na co mnie stać. Po prostu chcę być zdrowy, chcę być w formie, a tak jak powiedziałem, wszystko zweryfikuje boisko. Nie przejmuję się tymi ludźmi, którzy na mnie gwizdali, albo będą gwizdać. Takie jest życie, a każdy ma prawo w taki czy inny sposób wyrażać swoje stanowisko. Jeśli ktoś coś ma do mnie, niech powie mi to prosto w twarz. Na pewno przyjmę to z godnością.

A jak poradzi Pan sobie z sytuacją, że wraca Pan do Wisły, która póki co, nie walczy o mistrzostwo Polski, ale musi najpierw wydostać się z dołu tabeli?
- Łatwo byłoby wrócić, gdyby Wisła była na topie. Dla mnie natomiast wyzwaniem jest to, żeby wrócić teraz, gdy sytuacja jest trudna, i pomóc klubowi, któremu tyle zawdzięczam. Wiem, że nie będzie łatwo, ale jestem pełen nadziei, że wszystko skończy się po naszej myśli.

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: Gazeta Krakowska
Wyświetleń: 2226

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...