- Nie jest łatwo sprowadzić takiego zawodnika, który kosztuje cztery miliony euro. Na pewno nie udałoby się to bez pomocy trenera Gustafssona, który z nim pracował. Nie ma co ukrywać, to on odegrał zdecydowanie największą rolę w tym transferze. Namówił Pontusa, żeby przyszedł do Szczecina - mówi Dariusz Adamczuk w rozmowie z Super Expressem.
- Udanie wprowadził się Pontus Almqvist. Jak udało się sprowadzić Szweda?
- Nie jest łatwo sprowadzić takiego zawodnika, który kosztuje cztery miliony euro. Na pewno nie udałoby się to bez pomocy trenera Gustafssona, który z nim pracował. Nie ma co ukrywać, to on odegrał zdecydowanie największą rolę w tym transferze. Namówił Pontusa, żeby przyszedł do Szczecina. Trener widział jaka jest baza do treningu, jaka jest drużyna, jak ten klub funkcjonuje. To nie była zero-jedynkowa decyzja ze strony trenera. Przyjechał, zobaczył, porozmawialiśmy. Duża zasługa trenera Jensa. Gdyby nie było go w Pogoni, to nie było tutaj Pontusa. Cieszę się z tego, bo to wartość dodana. Zawodnicy, którzy z nim trenowali, chcą dalej pracować ze szkoleniowcem. Znają go, wiedzą, że jest świetnym trenerem i fachowcem. Być może będą następne takie sytuacje.
- W Pogoni wypromował się Kacper Kozłowski. Teraz pokazał się Mateusz Łęgowski, który zadebiutował w reprezentacji Polski. Ile trzeba mieć milionów euro, aby go wykupić z Pogoni?
- Nie myślę o tym, żeby sprzedawać Mateusza. Nie rozmawialiśmy nawet na ten temat. Myślę, że to też dla niego trochę za wcześnie. Chciałbym, aby rozegrał sezon do końca. Na pewno cena zawodnika, który odchodzi z Pogoni już nie jest niska. To przez poprzednie transfery: Kozłowskiego, Piotrowskiego czy Benedyczaka. Historią transferów pokazaliśmy, że to muszą być spore kwoty. Na pewno nie rekordowe jak w przypadku Kacpra Kozłowskiego. Ale tak jak z Lecha nikt nie odchodzi za frytki, to myślę, że raczej z Pogoni także nikt nie będzie odchodził za frytki.
- Czy w Pogoni jest jeszcze ktoś, kto zasługuje na powołanie do reprezentacji? Na przykład Damian Dąbrowski?
- Przy okazji meczu z Lechią rozmawiałem z trenerem Czesławem Michniewiczem. Każdy trener ma swój plan. Został powołany Łęgowski, bo selekcjoner był na meczu z Cracovią w ubiegłym sezonie i piłkarz wpadł mu w oko. To zawsze na końcu jest decyzja trenera. Mało czasu zostało do mistrzostw świata. Ale jeśli Damian Dąbrowski będzie utrzymywał formę to w piłce różnie bywa. Rozmawiałem z Damianem, gdy nie dostał powołania. Jest świadomy, ale pokazuje się, robi swoje, gra w liderze, strzela gole, asystuje, wykonuje rzuty wolne. W tym momencie dla nas to człowiek nie do zastąpienia. Na pewno będzie walczył. Jest mało czasu, ale w piłce nie takie historie się zdarzają.
- Jak długo musiał pan namawiać Kamila Grosickiego, aby został w Pogoni?
- Rozmowy z Kamilem są bardzo proste. Jest wychowankiem Pogoni. Już wcześniej chcieliśmy go, gdy nie grał w Anglii. Jednak to były kwoty przy których żaden polski klub wtedy nie miałby szans sprowadzić go do Polski. Udało się po roku czasu. Teraz miał jakieś propozycje, ale usiedliśmy i szybko doszliśmy do porozumienia, przedłużając kontrakt. Kamil chce zakończyć karierę w Pogoni. Chce dalej być z nami. Być może będzie pracować w akademii czy w strukturach klubu. Opieramy klub na takich ludziach. Oczywiście, nie wszyscy, którzy grali w piłkę pracują w klubie. Ale w takim stylu chciałbym dalej pracować.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...