Sporym zaskoczeniem dla szczecińskich dziennikarzy, którzy oglądali mecz z trybun w Gliwicach, była informacja, że Adam Gyurcso mecz z Piastem zacznie na ławce rezerwowych. Po meczu trener Pogoni zdradził, że nie spowodował tego żaden uraz. Była to przemyślana decyzja sztabu szkoleniowego.
- Taka była nasza strategia. W poniedziałek rozegraliśmy bardzo ciężkie spotkanie z Koroną Kielce na trudnym boisku i teraz musieliśmy postawić na piłkarzy, którzy byli najbardziej wypoczęci. Marcin Listkowski nie przyjechał z nami, bo pauzował za żółte kartki, ale w innym przypadku on także nie utrzymałby miejsca w pierwszym składzie - tłumaczył podczas konferencji szkoleniowiec Portowców. - Ustaliliśmy, że musimy w pierwszej połowie "wyblokować" Piasta w ofensywie. W związku z tym zabezpieczyliśmy obie strony zawodnikami, którzy lepiej grają w defensywie. Z lewej strony zagrali Mateusz Lewandowski i Ricardo Nunes, a z prawej Adam Frączczak i Sebastian Rudol. W drugiej mieliśmy wprowadzić świeżego Adama Gyurcso. Faktycznie rozruszał skrzydło Pogoni, ale z drugiej strony kilka razy nie odnalazł się na czas w defensywie i Piast groźniej zaatakował.
Zanim Gyurcso pojawił się na boisku, Piast częściej zmuszony był atakować swoją lewą stroną. Po wejściu Węgra, z drugiej strony boiska zrobiło się znacznie więcej miejsca dla Maka, który raz po raz szarżował pod pole karne Portowców.
Uwaga!
Dla lepszego doświadczenia użytkowników komentarze są początkowo niewidoczne. Kliknij „Zobacz komentarze", aby je pokazać i dołączyć do rozmowy.