- Wielka chwała klubowi, Pogoni Szczecin, bo rola ich trenerów w jego rozwój była największa, lecz należy cieszyć się, że to było symbiotyczne. Powołanie jest efektem planowych działań klubu oraz federacji, ciężkiej pracy i talentu Kacpra - mówi Marcin Dorna, trener, który powoływał Kacpra Kozłowskiego do kadr młodzieżowych w specjalnym magazynie poświęconym najbliższym meczom reprezentacji.
Czy pamięta pan kiedy po raz pierwszy zobaczył Kacpra Kozłowskiego grającego w piłkę?
- Było to na Letniej Akademii Młodych Orłów w 2016 roku. Od razu rzucało się w oczy, że to zawodnik z wieloma atutami. Jednak współpracę, która odbywała się z większą częstotliwością, nawiązaliśmy dopiero, gdy w 2017 roku przejąłem reprezentację Polski rocznika 2003. Po zgrupowaniach selekcyjnych pierwszy mecz zagraliśmy na wyjeździe z Irlandią i był on dla Kacpra… bardzo specyficzny. Grał bardzo dobrze, ale też nie strzelił wówczas karnego, dostał czerwoną kartkę za dwie żółte… Na pomeczowym spotkaniu trenerów poprosiliśmy gospodarzy, bo nie było formalnych przepisów, by dla rozwoju mógł zagrać w rewanżu. Nie mieli nic przeciwko, a Kacper w drugim meczu zdobył debiutancką bramkę w reprezentacji.
(...)
Który z meczów Kacpra jeszcze pan tak specjalnie wspomina?
- W maju 2018 roku zagraliśmy dwumecz na wyjeździe z Estonią, wiedząc, że przyszłoroczne mistrzostwa Europy do lat 17 odbędą się właśnie tam. Zagraliśmy po jednym spotkaniu w systemach 1-4-3-3 i 1-3-5-2, ten pierwszy zremisowaliśmy 2:2, m.in. tracąc bramkę, która była efektem zbyt krótkiego podania Kacpra do bramkarza. Było wówczas bardzo gorąco, więc w połowie połowy była przerwa na wodę. Pamiętam, że Kacper nie był w tym momencie na boisku przesadnie pewny siebie, po raz pierwszy na poziomie meczu międzypaństwowego zdarzył mu się błąd, który niósł określone konsekwencje. A przecież my podchodziliśmy do tego meczu jako sztab z dużym dystansem, bez zbędnych zobowiązań i mam wrażenie, że nasze słowa pełnego wsparcia, że chcemy tak grać i ryzykować, pomogły mu w tym, by dalszą część grał swobodnie. W rewanżu wygraliśmy 6:0, a on w roli kapitana strzelił dwa gole.
Czym najbardziej wówczas się wyróżniał?
Tym, czym robi wrażenie do tej pory. Wygrywał pojedynki, dominował nad przeciwnikami, miał bardzo, bardzo duży wpływ na grę i postawę zespołu. Czytałem w jednym z artykułów o nim anegdotę o tym, jak w seniorach Pogoni mówił do starszych kolegów, by podawali piłkę „do wujaszka”. Nie ma w tym przesady, on taki jest. W wielu trudnych momentach potrafił zrobić coś wyjątkowego. Gdybyśmy zerknęli na mecze ze Szwajcarią, Anglią, Belgią, z Portugalią w starszym roczniku, to on był zawodnikiem od wielkich rywali. Potrafił się zmobilizować, ale nie przesadnie, nie przekraczając pobudzenia, które wpłynęłoby negatywnie na jego grę.
(...)
Czy to sprawia, że jest wzorem dla innych?
Warto prześledzić jego drogę oraz innych chłopców, którzy wchodzą na scenę seniorskiego futbolu i byli objęci taką selekcją oraz projektami jak LAMO, ZAMO, Talent Pro i tak dalej… Wielka chwała klubowi, Pogoni Szczecin, bo rola ich trenerów w jego rozwój była największa, lecz należy cieszyć się, że to było symbiotyczne. Powołanie jest efektem planowych działań klubu oraz federacji, ciężkiej pracy i talentu Kacpra.
Dla pana to też wyróżnienie, że były podopieczny z tak wielu wspólnych spotkań, zgrupowań dostał powołanie do pierwszej reprezentacji?
- Nie odbierałem i nie odbieram tego w taki sposób. Jeśli już, to jest to powód, by powiedzieć sobie, że ten odcinek pracy, za który jesteśmy odpowiedzialni, za te projekty, dał efekt. Nie lubię określeń, że dany rocznik, grupa to „reprezentacja trenera X”. To reprezentacja Polski. Nasza praca to zaszczyt i obowiązki, które chcemy wypełnić jak najlepiej. Przecież w wieku 15 lat każdy oceniłby Kacpra jako bardzo utalentowanego zawodnika. Wyzwaniem dla wszystkich jest to, co dalej, czyli doprowadzenie go na poziom, na którym się obecnie znalazł i na który jeszcze może wejść.
Faktycznie tak łatwo było dostrzec talent Kozłowskiego?
Dojrzeć go w wieku 14-15 lat nie było niczym wyjątkowym. To jak przyjść na wyścig sprinterski juniorów i wskazać najszybszego. On wtedy miał najwięcej skuteczności w działaniach, zdecydowania i potencjału. Jednak prawdziwą weryfikacją było to, czy potrafi przedzierać się przez kolejne etapy, wyzwania znajdujące się przed nim. Nie tylko przed nim, ale też przed ludźmi, którzy są wokół niego, by mógł dojść do momentu, gdy każdy będzie mógł stwierdzić, że zrealizował swój potencjał. Sam mu w tym ogromnie kibicuję.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...