Kapitan Pogoni Szczecin, Adam Frączczak gościł we wtorek w jednej z audycji stacji weszlo.fm. Zawodnik opowiadał w zasadzie o całym zakończonym sezonie.
Pierwsza jego część dla całej drużyny nie była udana. Zespół był kiepsko przygotowany fizycznie i nie był w stanie nawiązać walki z innymi drużynami.
- Trener Paolo był bardzo sympatyczny. W przygotowaniach coś jednak poszło nie tak. Trochę prądu na początku sezonu nam brakowało. Ja to odbieram trochę inaczej. W poprzednim sezonie za przygotowanie odpowiadał trener Jankowicz. U niego byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Gdy przyszedł trener Skorża i trener Paolo to mieli inne metody. W naszym przypadku się to nie sprawdziło - ocenił Frączczak.
Pogoni nie szło i zaczęła przegrywać mecz za meczem. Tym najgorszym momentem była porażka w Niecieczy z Sandecją.
- Rozmawialiśmy też w szatni, gdzie był ten moment kiedy zaczęło się wszystko odwracać. Ja mam takie dwa. Pierwszy to mecz z Sandecją na wyjeździe. Do przerwy prowadziliśmy 1:0 i mamy mega sytuację. Wszyscy później śmiali się z Kuby, że piłka mu odskoczyła. Mieliśmy sytuację dwa na jednego bramkarza. Gdybyśmy to strzelili - mogłoby to inaczej wyglądać. Można sobie jednak tak gdybać. Później nakręcała się spirala tych niepowodzeń. Były porazki, które bolały. Ciężko było się z tego podnieść. Każda porażka nakręcała następną. Nawet gdy dobrze graliśmy to gdzieś w końcówkach traciliśmy bramki. To było najgorsze, że gdy mieliśmy przewagę i prowadziliśmy grę to na koniec traciliśmy gole. W drugą stronę, takim momentem był mecz z Lechią. Wcześniej graliśmy u siebie z Zagłębiem i skończyło się 3:3. Przyszła Lechia i dobrze to wyglądało. Wygraliśmy. Tak jak we wcześniejszych meczach prowadziliśmy i czuć było, że nie utrzymamy tego, tak w Gdańsku było to mocno kontrolowane. Dało nam to oddech i coś załapało - dodał kapitan Pogoni.
Drużyna notowała fatalne wyniki i zajęła miejsce na końcu stawki. Miała też sporo pecha.
- Popełnialiśmy sporo błędów. Kogoś zabrakło w danej strefie, ktoś się spóźnił. Mieliśmy też sporo pecha. Przypomnijcie sobie mecz z Legią, gdzie Lasha strzelił jak Lewandowski! Dajecie mu tysiąc takich samych piłek i gwarantuję, że ani razu nie uda mu się tak trafić! Trzeba było się podnieść. Nie było to łatwe zadanie. Mimo, iż byliśmy długo na dnie, to dużo ludzi na wiosnę znów w nas uwierzyło. Dobrze zaczęło się mówić o Pogoni, bo widać było poprawę w naszej grze - mówi szczerze zawodnik Dumy Pomorza.
Przełomowym momentem była zmiana szkoleniowca, ale na punkty przyszło poczekać mimo to kilka spotkań.
- Gdy Runjaic przyszedł to powiedział, że mecz z Wisłą trastuje jak test-mecz. Wystawił skaład jak w poprzednich meczach. Chciał nas zobaczyć z bliska. Po nim zaczął wprowadzać swoje zmiany. Zaczęło iść do przodu i zaczęliśmy punktować. Ten mecz z Lechią dodał nam wiary. Nikt nie popełnił rażącego błędu i zagraliśmy pewny mecz. Później poprawiliśmy z Arką, ale finał był po zimie. Graliśmy z Sandecją. Cztery punkty straty i jak byśmy dostali w czapkę to zrobiłoby się siedem. Wtedy sytuacja byłaby dramatyczna. Tak doszliśmy na jeden punkt i wróciliśmy do gry - opowiada dalej.
Wiosną też łatwo nie było, ale drużyna potrafiła podnieść się dla przykładu w Niecieczy, gdzie przegrywała 1:2, ale ostatecznie ograła Bruk-Bet.
- Muraś wyjął piłkę z linii w Niecieczy. Z końcem roku 2017 szczęście znów do nas wróciło i były takie mecze, gdzie nam pomogło. Rafał poszedł za akcją i fajnie wybił. Inni wchodziliby wślizgiem, a on wybił ją piętą. To też taki mecz, który był kluczowy. Takich spotkań mieliśmy tyle, że dwóch rąk by nie wystarczyło aby policzyć - przypomina kapitan.
Frączczak na dłużej zadomowił się w linii pomocy, ale nie pełni roli klasycznego skrzydłowego.
- Ja chciałbym grać w ataku, ale trener widzi mnie w pomocy. Na boku pomocy jestem takim trochę oszukanym skrzydłowym, bo szkoleniowiec chce abym schodził do środka, grał pod napastnikiem. Przecież nie wykonałem na tej pozycji chyba nawet dziesięciu dośrodkowań, ale taką rolę przypisał mi trener - dodał Frączczak.
Jedną z pierwszych decyzji po przyjściu do Pogoni Kosty Runjaica było odsunięcie od zespołu Adama Gyurcso, który musiał szukać sobie nowego klubu.
- Musimy patrzeć na to, w jakiej byliśmy sytuacji. Adam to pomocnik, który w defensywie mało pracuje. Jednak jeśli dostanie piłkę na wolne pole to jest szybki, ma drybling i może nie miał mega liczb, ale jak graliśmy to wszyscy skupiali się na nim. Spas to taki dzikus, który pracuje w obronie i z przodu. Ciężko mi oceniać. Adam ma inne walory, gdyby pracował w defensywie to byłby lepszym zawodnikiem. Ma inne walory. Widać, że w Chorwacji czuje się dobrze - dodał najlepszy strzelec Pogoni w zakończonym już sezonie.
Ważnym punktem ostatnich tygodni było pożegnanie Rafała Murawskiego, który był ważną postacią klubu nie tylko na boisku ale i w szatni.
- Nie patrząc na boisko, ale jaki to jest gościu - będzie bez niego ciężko. Ja się z nim przyjaźniłem i będzie mi go brakowało. Namawiam go, aby jeszcze gdzieś pograł. Może zdrowia najlepszego już nie ma, ale jak omijają go kontuzje to spokojnie w Ekstraklasie może jeszcze dać radę. Dla młodych to był wzór. Jak przychodził do Pogoni to też patrzyłem na niego jak w obrazek. Podpatrywałem jak zachowywał się na treningach. Rozumiał grę, widział i podpowiadał. Takiego zawodnika będzie brakować. Przyszedł czas taki, że Rafał odchodzi i będzie go nam brakować jako zawodnika, a mi także jako kolegi - zakończył Frączczak.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...