Rozgrywki Football Arena Business League z tygodnia na tydzień rozkręcają się. Powoli poznajemy zespoły, które będą walczyć o mistrzostwo i te, które będą bić się w dolnych rejonach tabeli. W niedzielę przyjrzeliśmy się meczom o różnym ciężarze gatunkowym.
O godzinie 18:00 doszło do starcia dwóch zespołów, które do tej pory nie radzą sobie w lidze tak, jakby tego sobie życzyły. Trochę lepsze miejsce w tabeli zajmował Kongsberg, natomiast Rohling Suus na pewno nie mógł być skazywany na porażkę już przed pierwszym gwizdkiem.
Cóż, tabela tabelą ale to ostatecznie boisko wszystko weryfikuje. Już po pierwszych akcjach można było odnieść wrażenie, że Kongsberg raczej wielkich trudności ze zgarnięciem trzech punktów mieć nie będzie. 1,2,3,4 – tu dopiero zatrzymał się licznik tej drużyny, kiedy to piłkarze Rohling strzelili pierwszego gola. Był to gol z resztą ładnej urody – strzelony po dwójkowej akcji. Nie na wiele się to jednak zdało. Drużyna nie zaliczyła „pospolitego ruszenia”, nie poszła za ciosem i w zamian musiała przyjąć kolejne… a było ich 5. Wynik 9:1 właściwie rozstrzygał całe zawody. Do przerwy obie ekipy strzeliły jeszcze swoje bramki i schodziły na przerwę przy prawie dziesięciobramkowym prowadzeniu Kongsbergu.
Druga partia rozpoczęła się od lekkiego rozprężenia ekipy w granatowych strojach. Rohling strzelił dwa gole ale to była najdłuższa seria strzelonych bramek jaką udało się zanotować tej ekipie w meczu. Jedni grali już spokojnie, przekonani o końcowym triumfie, drudzy pogodzeni z porażką. Ostatecznie zawody skończyły się rezultatem 22:8.
Kongsberg 22:8 Rohling Suus
-----
Ława, Kolendowicz, Stolarczyk, Moskalewicz… grubo ponad 1000 występów w Ekstraklasie otoczeni zawodnikami przeszłością w profesjonalnej piłce. Tak właśnie wyglądało starcie dwóch głównych pretendentów do tytułu w całej Football Arena Business League. E-Megasport mierzyło się z Bravo.
Tempo tego meczu spokojnie można byłoby przyrównać do powrotu Spasa Deleva z pola karnego przeciwnika podczas jego kontry. Piłka chodziła jak po sznurku a chyba poza znajdującymi się na boisku zawodnikami nikt nie potrafił nad nią nadążyć. W spotkanie lepiej weszli prowadzeni przez Ławę i Moskalewicza piłkarze E-Megasport. Po trzech szybkich akcjach prowadzili już 3:0. Dopiero wtedy do roboty wzięli się piłkarza Bravo. Strzelili dwa gole – jednego po dobitce, drugiego po błędzie bramkarza, który przepuścił futbolówkę pod pachą. Wtedy to jednak nastąpił kolejny zwrot, bo aż 4 gole padły łupem E-Megasportu a ich uroda naprawdę mogła satysfakcjonować każdego, zebranego akurat przy tym meczu kibica piłki kopanej. Przed przerwą Bravo zdołało nieznacznie zniwelować różnicę w wyniku dopisując do swojego konta 2 bramki.
Druga połowa była niemniej ciekawa niż pierwsza. Bravo rozpoczęło od mocnego uderzenia. Dwa gole sprawiły, że wynik z pięciobramkowej różnicy został zniwelowany już tylko do jednego gola. Cóż, chwilę później był już remis – 7:7. Wtedy to przebudzili się prowadzący do tej pory przez cały czas w tym meczu piłkarze E-Megasport i brzydko mówiąc „wyciągnęli” wynik na 11:8. Jako, że była to końcówka meczu, raczej mało kto wierzył już w zmianę rezultatu. Obie ekipy strzeliły jeszcze po jednym golu i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 12:9.
E-Megasport 12:9 BRAVO
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...