Aktualności

Po wakacjach w Hiszpanii, Radosław Janukiewicz wrócił do Szczecina gdzie czeka na informacje, które pozwolą mu dalej spoglądać w przyszłość. O Pogoni, o Górniku i o planach z zawodnikiem, który ostatni sezon spędził na wypożyczeniu rozmawiali Daniel Trzepacz i Patryk Baliński.


Stęskniłeś się za Szczecinem przez ten rok?

- Z pewnością tak. Spędziłem tu fajny okres. Można powiedzieć, że wróciłem do siebie. Na razie jeszcze urlopuję, odpoczywam i spokojnie czekam.

Spotykamy się rok po tym, gdy otrzymałeś informację o wystawieniu na listę transferową. Pamiętam, że gdy organizowaliśmy wtedy pożegnanie dla Ciebie i Maksa, to więcej rozmawiałem i załatwiałem z Twoją żoną, bo dla Ciebie to był trudny okres i ciężko było się dogadać.

- Oczywiście, że przeżywałem. Tym bardziej, że na nic takiego się nie zapowiadało. Nie miałem wcześniej żadnych sygnałów, że takie coś może się odbyć, ale się odbyło. Łatwo mi nie było, ale trzeba było się jakoś pozbierać.

Usiadłeś wtedy na ławce po dwóch meczach w grupie mistrzowskiej. Jakoś tłumaczono Ci tę decyzję?

- Usłyszałem wtedy, że trzeba sprawdzić Dawida, bo trener nie widział go na żywo w meczach mistrzowskich. Po tym okresie miała zapaść decyzja, czy będę z nim rywalizował, czy dojdzie ktoś inny do rywalizacji dla mnie.

Później przesunięto Cię do rezerw i zabroniono nawet gry w sparingach drugiej drużyny...

- Nie chcę się do tego odnosić specjalnie. Nie były to przyjemne rzeczy. Jestem cały czas zawodnikiem Pogoni i nie chcę tego komentować.

W tym okresie, gdy trenowałeś z rezerwami, były jakieś próby kontaktu z Tobą ze strony sztabu szkoleniowego?

- Nie, nie było. Zresztą, po co miałby być, skoro podjęto jakąś decyzję? Myślę, że sztab właśnie tak do tego podszedł.

Pod Twoją nieobecność sztab szkoleniowy został już zmieniony. Myślisz, że to może zadziałać na Twój plus?

- Nie myślałem o tym w ten sposób. Oglądałem mecze Pogoni, myślę, że zajęte na koniec rozgrywek miejsce było adekwatne do możliwości i formy zespołu. Zrobiono tu dobrą robotę. Jeśli chodzi o moją osobę, to nic jeszcze nie wiem. Nikt się ze mną nie kontaktował. Moje wypożyczenie mija dopiero 30 czerwca i teraz staram się jeszcze o tym nie myśleć.

W trakcie wypożyczenia Pogoń kontaktowała się z Tobą?

- Nie, nie było kontaktu. Starałem się w tym czasie skupić na treningach i grze w Zabrzu. 

Oglądałeś mecze Pogoni. Jak oceniłbyś Dawida Kudłę i Kubę Słowika?

- Bardzo solidnie. Przez długi czas Pogoń miała najlepszą defensywę. Nie można w tym momencie zapominać o bramkarzach, bo oni swoją robotę też wykonywali. Mieli mecze lepsze, mieli mecze słabsze, ale trzymali dobry poziom i do obu nie można się przyczepić.

Widzisz dla siebie miejsce w obecnej Pogoni?

-  <śmiech> Ja dla siebie widzę. Nie wiem tylko, czy sztab i zarząd klubu będzie widział mnie w tym zespole. Nie wiem - pożyjemy, zobaczymy. Jeśli nie będzie chęci, abym tu został, to się dogadamy.

Nowym trenerem Pogoni został Kazimierz Moskal. Znasz tego trenera?

- Nie. Spotykaliśmy się jedynie przy okazji meczów, gdy grałem przeciw jego zespołom. Osobistego kontaktu nie mieliśmy. Zobaczymy, czy trener będzie miał przełożenie na decyzję co do mojej osoby.

Gdy odchodziłeś na wypożyczenie, to Górnik był jedyną opcją?

- To była już końcówka okienka i trzeba było wykonać jakieś ruchy, aby gdzieś podjąć rywalizację o granie. Były wcześniej inne opcje, które nie wyszły i trzeba było się skupić na tym. Pojawiła się propozycja wypożyczenia i dla mnie to była najlepsza opcja.

Pół roku wcześniej miałeś propozycję gry w Japonii. Nie skorzystałeś z niej. Dlaczego?

- Wystarczyło powiedzieć "tak". Głównym powodem było to, że zadomowiłem się w Szczecinie. Wtedy nie myślałem o zmianie otoczenia. Kontrakt, który był oferowany, był lepszy od tego w Pogoni o 6 lub 7 razy. Olbrzymie pieniądze. Życie napisało swój scenariusz. Odmówiłem, a po sześciu miesiącach mogłem sobie szukać klubu. Mądry Polak po szkodzie, ale ja tego nie żałuję. Gdybym cofnął się w czasie, to myślę, że podjąłbym taką samą decyzję. Spędziłem tu sześć pięknych lat. Może nie zawsze były sukcesy, ale ten okres był dla mnie bardzo dobry, dla mojej rodziny też. Myślałem wtedy, że to może tutaj zakończę przygodę z piłką. Życie potoczyło się inaczej.

Nie korciło? Mówisz, że pieniądze ogromne, syn jeszcze nie chodzi do szkoły...

- Gdybym myślał wtedy o pieniądzach, to pewnie byśmy już tutaj nie rozmawiali dzisiaj. Gdyby taka oferta pojawiła się dzisiaj, to może bym z niej skorzystał. Tak się jednak mówi już po samym fakcie. Miałem inne priorytety, rodzina była szczęśliwa, ja broniłem, zżyłem się z miastem i klubem. Nie szukałem jednak innych rozwiązań. Klub z pewnością by mnie puścił, bo oferta przekraczała nawet odstępne, które miałem zapisane w kontrakcie. Gdybym tylko powiedział "tak", pieniądze zostałyby przelane i nie byłoby mnie tutaj.

Pół roku później Górnika wybałeś, bo była to już końcówka okienka transferowego. Czasu było jednak sporo i z pewnością ofert też było kilka.

- Nie będę mówił o nazwach. Miałem jeden klub, właśnie też z Japonii. Nie udało się ze względów proceduralnych. Nie pamiętam już teraz co dokładnie. Albo okienko kończyło się tam szybciej, albo był limit obcokrajowców. Było jednak bardzo blisko. Były zapytania z Cypru. Ja jednak takie kierunki wykluczam. Kiedyś byłem w Grecji, nie wspominam tego miło i nie chciałem na siłę zabierać ze sobą rodziny. Był temat z Belgii, ale wiadomo, że nie z topowego klubu. Odpadłem na ostatniej prostej. Był jeden klub z Championship. Nie ma sensu mówić o nazwach klubów, bo oferty gdzieś na ostatniej prostej się wywalały, albo kluby wybierały innych kandydatów. Dlatego wybrałem Górnika, który przedstawił konkretną ofertę. Najpierw miał to być transfer definitywny, ale nie dogadaliśmy się co do kontraktu i uznaliśmy, że wypożyczenie będzie najlepsze.

A jak to wygląda teraz, jeśli chodzi o oferty?

- Mam rok kontraktu w Pogoni. Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądała.

Pogoń jest w tej chwili priorytetem?

- Priorytetem jest decyzja ze strony Pogoni. Jeśli nie będą mnie tutaj chcieli, to muszę o tym wiedzieć i wtedy będę mógł rozmawiać z innymi klubami, czy o rozwiązaniu umowy. Okienko jest do końca sierpnia. Z pewnością nie będzie jednak tak, jak rok temu. Straciłem wtedy sporo nerwów. Teraz będę miał do tego większy dystans.

Czas w Górniku to rok stracony. Czy nie żałujesz tej decyzji?

- Nie żałuję. Myślę, że spotkań rozegranych mogło być więcej. Jednak lepsze to, niż siedzenie na trybunach i treningi w drugiej drużynie Pogoni. Miałem tam dobrego trenera bramkarzy, który miał super treningi. Z pewnością była to jakaś lekcja, nauka, ale nie czas stracony.

Końcówkę jesieni, wtedy gdy wskoczyłeś do bramki, mieliście dobrą. Zaczęliście punktować i mocno "pompować się" przed wiosną. Utrzymać się jednak nie udało.

- Ciężko powiedzieć dlaczego. Można zwalać na przygotowania, różne niuanse, ale przecież wszystko to, co najważniejsze, dzieje się na boisku. Tam nie udało się utrzymać Górnika. Mieliśmy potencjał taki, że powinniśmy to zrobić. Spadliśmy na własne życzenie, mieliśmy wszystko we własnych rękach nawet w ostatnim meczu.

Jeśli chodzi o wypożyczenie do Zabrza, to Górnik mógł Cię wykupić. W okolicy marca pojawiła się informacja, że klub nie chce tego zrobić. Wiem jednak, że niekoniecznie tak to wyglądało...

- Dokładnie. Rozmawiałem z trenerem, gdy odszedł Leszek Ojrzyński. Zmieniła się sytuacja wobec mojej osoby, spotkałem się z trenerem bramkarzy i postawiłem veto. Nie chciałem, żeby Górnik mnie wykupywał. Powiedziałem Prezesowi, że najpierw powinniśmy zająć się utrzymaniem, a o innych sprawach porozmawiamy po sezonie.

Zbiegło się to z tym, że wróciłeś na ławkę Górnika. Miało to jakiś bezpośredni wpływ?

- Zbiegło się to w czasie, ale nie sądzę, że miało to jakiś wpływ. Nie chcę mieć żalu do nikogo, czy się wykręcać. Przyszedł trener Żurek, zagrałem u niego jeden mecz. Przegraliśmy na Legii 3:1 i zostałem zmieniony. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Dowiedziałem się o zmianie dwie godziny przed następnym meczem. Był trenerem Górnika i miał prawo podjąć taką decyzję. Nie mieliśmy wyników na wiosnę, a gdy ich nie ma, to najłatwiej zmienić bramkarza. Tak się stało i musiałem uszanować tę decyzję.

To o tyle dziwne, bo z Legią zagrałeś solidny mecz i gdyby nie kilka interwencji, to mogłoby skończyć się pogromem.

- Nie wiem... Tak jak powiedziałem wcześniej, myślę, że wpływ na to miał wcześniejszy brak wyników. Nie można się obrażać, robić awantur, tylko trzeba trenować i czekać na kolejną szansę.

Trener Żurek był w stanie poprawić waszą grę na tyle, aby myśleć o utrzymaniu?

- To trener podejmuje decyzje i jest za nie odpowiedzialny i z nich rozliczany. Po jego przyjścu gra z pewnością się poprawiła, szczególnie jeśli chodzi o grę w defensywie. Nie można było rozliczać trenera po dwóch czy trzech meczach. Później ten wpływ na zespół miał już większy. Miał swój sposób na granie, swój sposób treningów i uważam, że drużyna zrobiła jakiś tam postęp dzięki niemu. W końcowym rozrachunku się nie utrzymała i wszyscy zawodnicy, czy trenerzy, jesteśmy za to odpowiedzialni.

Po części bierzesz też winę na siebie...

- Tak, zagrałem przecież 12 spotkań. Nawet jak zagrałbym jedno, to bym brał to na klatę. Byłem członkiem tej drużyny.

A Jose Kante chociaż na treningu potrafił strzelić bramkę?

- <śmiech> Nie, no tak! To taki ewenement trochę, bo to świetny zawodnik, ekstra prezentował się na treningach, a na meczach mu nie wchodziło. Może teraz sytuacja Górnika byłaby inna, może zostałby w Ekstraklasie, gdyby chociaż połowę swoich sytuacji wykorzystał. Takie jest życie napastnika. Czasami wystarczy strzelić jedną bramkę, żeby poszło później falowo. To dobry piłkarz, któremu zabrakło skuteczności. Napastnika jednak rozlicza się z bramek, a tych nie było.

Wakacje spędziłeś z rodziną w Hiszpanii. Jeszcze jakieś konkretne plany?

- Na kilka dni muszę pojechać do Wrocławia, załatwić kilka prywatnych spraw. W najbliższych dniach też zacznę się ruszać i trenować indywidualnie. Nic innego już nie planuję. Nie wiem, jaka jest moja przyszłość i wolę być na miejscu. Zamiast kolejnego wyjazdu być na miejscu, poruszać się i przygotować.

Jeśli trener Moskal zadzwoni, to 13 czerwca jesteś na treningu?

- Jeżeli trener Moskal zadzwoni do mnie, to myślę, że tak. Pojadę do Zabrza skrócić swoje wypożyczenie, zrzec się jakiś tam pieniędzy i przyjadę na trening. Jeżeli nie, to stawiam się 20 czerwca w Zabrzu na treningu, potrenuję do końca miesiąca i zobaczymy. Chyba, że w międzyczasie pojawi się jakaś tam oferta.

Czujesz się na siłach rywalizować z Dawidem Kudłą i Jakubem Słowikiem?

- Wiadomo, że czuję się na siłach. Znam ich obu. Jeśli byłaby to czysto sportowa rywalizacja, to się tego nie boję. Myślę, że przez 6 lat nie zawsze miałem w Pogoni z górki, a zawsze udawało mi się wskakiwać do bramki. Chciałbym spróbować tej rywalizacji tutaj. Jednak jeżeli nie będzie mi to dane, no to trudno, takie jest życie.

Krąży też opinia, że zdecydowanie lepiej prezentujesz się, gdy masz trudnego rywala do miejsca w bramce. Gdy bronił Pernis, to zapuszczałeś też brodę do momentu, aż wywalczysz na nowo miejsce w bramce.

- <śmiech> To było akurat przesadzone. To był zakład z kolegą i to jest nieprawda. Wygrałem ten zakład, 6 grudnia pomalowałem brodę na biało i dziecko zobaczyło prawdziwego Mikołaja i brodę zgoliłem. Wracając do pytania, to myślę, że nie. Myślę, że lepszy okres miałem wtedy, gdy wchodziliśmy do finału Pucharu Polski, czy później, gdy Duszana już nie było, a ja otrzymałem powołanie do kadry. To wtedy był mój najlepszy czas w Pogoni. Po to jest kilku zawodników na jedną pozycję w zespole, aby była rywalizacja.

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Patryk Baliński
Żródło: własne
Wyświetleń: 11049

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...