W Pogoni postanowiono ukarać piłkarzy i sztab szkoleniowy wstrzymując 50% wynagrodzenia. To efekt fatalnych wyników odnoszonych przez zespół. Jednak czy to pomoże?
Ostatnim klubem, który zdecydował się na takie rozwiązanie był Lech Poznań. Miało to miejsce po óśmej kolejce sezonu 2015/2016 gdy szkoleniowcem tego zespołu był... Maciej Skorża. Ówczesny Mistrz Polski bardzo słabo rozpoczął sezon. Zdobył jedynie cztery punkty w pierwszych ośmiu kolejkach.
W Lechu mieli wtedy trochę większe możliwości "kary". Po pierwsze, zamrożone zostały premie za Ligę Europy – awans do fazy grupowej i za wyniki, jakie poznaniacy w niej osiągną. Te pieniądze – szacuje się, że może to być ok. 2 mln złotych – zostaną wypłacone tylko w przypadku, kiedy drużyna 15 grudnia będzie w lidze na miejscu od piątego wzwyż. Jeśli cel nie zostanie osiągnięty, kasa przepadnie.
Drugą częścią kary było wstrzymanie wynagrodzenia. To zarówno wtedy jak i teraz w przypadku Pogoni budzi spore kontrowersje. To ingerencja w finanse zagwarantowane zawodnikom w kontraktach, a przepisy PZPN są jasne - w indywidualne ustalenia z piłkarzami nie można ingerować, co najwyżej grupowe czyli np. premie.
Jeśli chodzi o wypłatę wyngrodzenia opóźnienie nie może być dłuższe niż dwa miesiące. Po ich upływie, zawodnik może wysłać do klubu pismo nakazujące zapłatę zadłużenia wobec piłkarza i jeśli klub nie zrobi tego w ciągu 14. dni, zawodnik może złożyć wniosek do Związku o rozwiązanie kontraktu z winy klubu.
W Poznaniu decyzja o wstrzymaniu wypłat piłkarzom nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Zespół nadal grał słabo, a w kolejnych trzech spotkaniach po ogłoszeniu decyzji zdobył tylko jeden punkt. To były ostatnie trzy mecze na ławce trenerskiej Kolejorza dla Skorży, którego zastąpił Jan Urban.
Uwaga!
Dla lepszego doświadczenia użytkowników komentarze są początkowo niewidoczne. Kliknij „Zobacz komentarze", aby je pokazać i dołączyć do rozmowy.