Wojciech Lisowski w meczu ze Śląskiem Wrocław pojawił się na placu gry jako rezerwowy. Co mówił klubowym mediom po zakończeniu spotkania?
- Szkoleniowiec miał różne opcje w kwestii zestawienia bloku defensywnego na ten mecz. Wybrał finalnie Linusa Wahlqvista jako drugiego stopera obok Leo Borgesa. Podjął decyzje, które są dobre dla zespołu. Dziś jego wybory okazały się trafne i, co najważniejsze, pokonaliśmy Śląsk - mówił po meczu ze Śląskiem Wojciech Lisowski. - Chcę, żeby zespół wygrywał, ale też chcę pokazywać swoją jakość na boisku. W dalszym ciągu czuję się ważną częścią zespołu. Wszedłem dziś na kilkanaście minut, i wydaje mi się, że udowodniłem swoją przydatność. Jestem u siebie w domu. Reprezentuję swój ukochany klub. Nieważne, czy dostanę pięć minut, czy dziewięćdziesiąt. Liczy się tylko to, żeby Pogoń wygrywała. Będąc na boisku w czasie meczu, czy na treningach, robię wszystko, by pomóc drużynie, również po to, żeby koledzy byli jak najlepiej przygotowani do występów. Jakby trener kazał mi grać w ataku, to oczywiście zrobiłbym to, byleby tylko dać z siebie wszystko dla dobra zespołu. Dziś zagrałem na prawej obronie, bo była taka potrzeba. Wygraliśmy, i to mnie cieszy najmocniej.
Pogoń w niedzielę pokonała Śląsk 5:3. Spotkanie było bardzo emocjonujące i nikt kto przyszedł na stadion z pewnością nie żałował.
- Mecz świetny dla kibiców, padło dużo bramek. Pod względem jakości ofensywnej wyglądaliśmy bardzo dobrze. Wiedzieliśmy, że Śląsk jest w trudnej sytuacji, jeśli chodzi o punktowanie. Z kolei każdy z nas miał świadomość, iż to w dalszym ciągu bardzo solidny zespół. Mieli swoją przygodę pucharową. Sami wiemy, jak to w naszym przypadku wyglądało rok temu. My może wówczas trochę lepiej punktowaliśmy w lidze. Mimo naszego prowadzenia 2:0, rywal odgryzł się nam dwoma stałymi fragmentami, ale naszą jakością z przodu wywalczyliśmy trzy punkty - mówi dalej Lisowski. - To nie było tak, że chodziłem obrażony. Nie ukrywam, że miałem w sobie sportową złość. Nie wszedłem na plac gry w Poznaniu po tym, jak Benedikt Zech dostał czerwoną kartkę. Natomiast szanuję wybór trenera. Miałem z nim rozmowę w tygodniu. Wymieniliśmy się argumentami. Przedstawił mi to, jak chce, żeby to wszystko wyglądało. Przyjąłem to do wiadomości. Zrozumiałem, ale też przekazałem swoje spostrzeżenia. I to normalne. Obustronne „feedbacki” są potrzebne. A też zdaję sobie sprawę z tego, że szkoleniowiec nie miał łatwego zadania. Musiał podjąć decyzję w ciągu kilku minut, bo trzeba było reagować na niespodziewane wydarzenia boiskowe. Moje podejście się nie zmienia. Walczę na każdym treningu o to, żeby dostawać więcej minut.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...