Mariusz Malec dość niespodziewanie musiał wskoczyć do gry w meczu z Jagiellonią we wtorek. Teraz wszystko wskazuje na to, że będzie musiał wyjść już od pierwszej minuty w meczu z Rakowem Częstochowa.
- Bardzo przyjemnie wrócić do gry. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się, że będę miał okazję wejść n boisko, bo na mojej pozycji zmiany nie są zbyt częste. Wiedziałem, że załapałem się do meczowej dwudziestki i mogę ten mecz przesiedzieć na ławce. Jak pokazało życie, musiałem z ławki wejść bez rozgrzewki. Widziałem faul, nie wiedziałem czy żółta czy czerwona. Na ławce było już słychać "Malec, Malec". Zacząłem się rozbierać, wyskoczyłem na chwilową rozgrzewkę i była decyzja, że wchodzę - mówi środkowy obrońca w rozmowie z klubową telewizją. - Czerwona kartka pokrzyżowała nam plany. Strzeliliśmy bramkę na 1:1, rozkręcaliśmy się i wróciliśmy do gry. Mały błąd w defensywie, czerwona kartka i rzut wolny z którego straciliśmy bramkę. Ciężko było to odrobić grając jednego mniej. Walczyliśmy do końca, waliliśmy głową w mur, ale nie udało się już wykorzystać żadnej sytuacji.
Portowcy w dwóch ostatnich meczach odnotowali porażki i wypadli poza ligowe podium. W tabeli jest ciasno i każda kolejna porażka może oznaczać kolejne spadki na ligowych pozycjach.
- Ten tydzień nie jest dla nas dobry, bo zanotowaliśmy dwie porażki. Plusem jest to, że zaraz mamy kolejny mecz i możemy się zrehabilitować. Jedziemy do Bełchatowa po trzy punkty i myślę, że trzeba to powiedzieć głośno, bo te punkty są nam potrzebne - dodał Malec.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...