Aktualności

  • Malec: Mam brązowe medale, ale to nie to samo co Puchar Polski

- Fajnie byłoby wygrać jakiś puchar w seniorskiej karierze. Mam niby brązowe medale za ligę ale to nie to samo, bo tam masz po prostu jedną kolejkę po drugiej - mówi Mariusz Malec w obszernej rozmowie z portalem Weszlo.com.


(…)

Później dalej występowałeś w I lidze, tyle że w Podbeskidziu. Kto z Ekstraklasy wtedy cię chciał, poza Pogonią i Cracovią, o której słyszałem?

Przewijał się jeszcze Śląsk Wrocław, ale Pogoń i Cracovia były bardziej konkretne. Zwłaszcza klub ze Szczecina. Skautem Pogoni był wtedy Łukasz Becella. Rozmawiał ze mną, podobnie jak dyrektor klubu, którym był wówczas Maciej Stolarczyk. Ale pojawiła się również Cracovia.

To prawda, że nie chciałeś iść do Krakowa, bo musiałbyś tam walczyć o miejsce w składzie ze swoim bliskim kolegą z chorzowskich czasów, Michałem Helikiem?

To była jedna z przyczyn, przyznaję. Ale przede wszystkim czułem, że Pogoń bardziej mnie chce. Od razu przedstawili mi pomysł na mnie, dużo mówili o całym projekcie. Z Cracovii usłyszałem tylko: „Za jakiś czas zadzwoni do ciebie trener Probierz”. Dlatego wybrałem Pogoń. Kiedy odezwał się trener Probierz, w zasadzie byłem już dogadany.

W czwartek rozegrasz w barwach Pogoni najważniejszy mecz w swojej karierze?

Tak, na pewno. Fajnie byłoby wygrać jakiś puchar w seniorskiej karierze. Mam niby brązowe medale za ligę (osiągnięte w 2021 i 2022 roku – przyp. red.), ale to nie to samo, bo tam masz po prostu jedną kolejkę po drugiej. W Pucharze Polski grasz rundy i ostatni, najważniejszy mecz, którym jest właśnie finał. W Szczecinie od pewnego czasu czuć spore napięcie. W końcu Pogoń nigdy nie zdobyła żadnego trofeum.

Ludzie mówią, że w meczu z Wisłą Kraków jesteście zdecydowanym faworytem. W końcu Pogoń to czołowy zespół Ekstraklasy, a oni wcale nie muszą awansować w tym sezonie z Fortuna I ligi. Inny częsty komentarz: „Wy musicie, oni tylko mogą”. To nie kreuje sporej presji? Jak wy to odbieracie?

Oczywiście, że to do nas dociera. Wiemy, że to nie jest mecz z gatunku: „Jeżeli nie wygramy, nic wielkiego się nie stanie”. Ale mamy w Pogoni doświadczonych zawodników. W ostatnich latach do drużyny dołączali ludzie, którzy w większości wygrali już coś poważnego i dla nich tego typu mecze to coś normalnego. Dlatego nie boję się o to, czy udźwigniemy presję, a bardziej widzę wokół siebie osoby, które są bardzo zmobilizowane. Niektórzy dopytują: „Jak gra ta Wisła? Co to za zespół?”. Jestem przekonany, że ich nie zlekceważymy.

Co czułeś po końcowym gwizdku w Białymstoku?

Nie było jakiegoś wielkiego zawodu. Doceniałem ten remis 2:2 na boisku Jagiellonii, bo Dominik Marczuk miał w ostatniej akcji mega sytuację i mogli nas pokonać. Miałem ją świeżo w głowie i pewnie dlatego myślałem raczej tak: „Dobrze, że jest remis. Mogliśmy to przegrać”.

(…)

Wróćmy do samego meczu. Tomasz Wieszczycki rzadko wygłasza mocne sądy, ale w przerwie spotkania powiedział w Canal Plus, że Pogoń jest fatalnie zorganizowana w obronie. Przesadził?

Jeżeli chodziło mu o te 45 minut, to miał prawo użyć takich słów, bo my zwyczajnie przespaliśmy pierwszą połowę. Jeżeli nie grasz w piłkę przez pół meczu, ciężko jest pokonać tak silnego rywala, jak Jagiellonia. Próbowaliśmy złapać ich wysoko, ale bez problemów sobie radzili. Broniliśmy się nisko? Jagiellonia i tak robiła z nami, co chciała. Nie czarujmy się, że jeden zawodnik zawalił. Wszyscy grali słabo. Nie mieliśmy żadnego sposobu na Jagiellonię. Na szczęście w drugiej połowie wyglądaliśmy już dużo lepiej.

W przypadku Pogoni często mówi się o tym, że jesteście zespołem, grającym atrakcyjnie i ofensywnie, dającym ludziom rozrywkę, ale gra obronna wciąż jest mniejszym lub większym problemem.

Kiedy prowadził nas Kosta Runjaić (do 2022 roku – przyp. red.), było nieco inaczej. Sporo meczów wygrywaliśmy po 1:0, zdobyliśmy pierwszy, a później drugi medal w lidze. Dopiero później zaczęliśmy grać jeszcze bardziej ofensywnie i za trenera Jensa Gustaffsona gramy widowiskową piłkę, dla kibiców, co sprawia, że wszyscy lubią oglądać Pogoń. Przyznaję, defensywa jest jeszcze jakimś problemem, choć wydaje mi się, że gorzej było jesienią, gdzie często traciliśmy dwie czy trzy bramki, a nie jest łatwo strzelić rywalowi jeszcze więcej goli.

Jesteś w Pogoni od 2018 roku. Jak bardzo twój rozwój zatrzymały kontuzje? Trochę ich miałeś.

Najpoważniejsza była ta pierwsza, również dlatego, że wcześniej nigdy nie miałem żadnych urazów, może tylko jakieś malutkie. Zacząłem czuć się dobrze w Pogoni, prezentowałem coraz lepszy poziom, występowałem regularnie w pierwszym składzie. I wtedy, w maju 2019 roku, nadszedł mecz z Legią przy Łazienkowskiej.

CAŁĄ ROZMOWĘ MOŻESZ PRZECZYTAĆ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: weszlo.com
Wyświetleń: 1149

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...