Wczorajszy lot zawodników Pogoni do Turcji opóźnił się ze względu na konieczność awaryjnego lądowania w Bukareszcie. Pomocy medycznej wymagał jeden ze współpasażerów piłkarzy Pogoni. Pierwsza pomoc przyszła ze strony klubowego doktora Jędrzeja Marczewskiego
- Nie ma mowy bym czuł się bohaterem – zaznacza lekarz. - To zwykła praca. Każdy lekarz zrobiłby to samo. Są ludzie, szczególnie ratownicy medyczni, którzy zapewne potrafiliby zachować się lepiej niż ja. Ja na co dzień jestem ortopedą i mimo szkoleń, które przechodziłem, była to dla mnie nietypowa sytuacja. Nie mam wielkiego doświadczenia w reanimacji, nie robię tego na co dzień. Była to w jakimś stopniu sytuacja stresowa. Szczególnie ze względu na fakt, że nie znałem dokładnie sprzętu medycznego, który był na pokładzie. W szpitalu ma się w dodatku ze sobą cały zespół specjalistów.
Chorego przejęły rumuńskie służby medyczne w Bukareszcie, gdzie załoga samolotu po konsultacjach z lekarzem zdecydowała się wylądować. - Poszkodowany odzyskał przytomność, ale trzeba było zostawić go na oddziale do dalszej diagnostyki. Więcej informacji póki co nie posiadam. Nie mogę też za dużo mówić na temat jego zdrowia, bo to prywatna sprawa tego człowieka. Stracił jednak na pewien czas przytomność i wyglądało to na atak padaczki – tłumaczy.
Problemy z kontuzjami omijają za to na początku zgrupowania piłkarzy Dumy Pomorza. W pierwszym treningu wzięło udział 27 piłkarzy. - Zawodnicy w komplecie przystąpili do pierwszego treningu. Mają jednak prawo być zmęczeni podróżą, a część z nich jest podziębiona – wyjaśnia doktor Marczewski.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...
