Aktualności

  • "Przegląd Sportowy": Marzenie kolosa Rodyjskiego

O powołaniu do kadry dowiedział się na boisku w czasie meczu, przed studiami dorabiał w barze i knajpie. Oto historia Michalisa Maniasa - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym.


Co słyszą piłkarze po strzeleniu gola? Nie ma sensu o to pytać. Najczęściej nic, czasem gratulacje wyrażone krótko, maksymalnie kilkoma słowami. Nic ciekawego, mało kto to pamięta, tym bardziej że pod wpływem stresu mózg hamuje gromadzenie wspomnień w pamięci długotrwałej. Na pewno bardzo rzadko dowiadują się o powołaniu do reprezentacji kraju. Ba! Prawdopodobnie Michalis Manias jest pod tym względem wyjątkowy w skali świata.

Była niedziela, faktycznie ta ostatnia, jak w polskiej przedwojennej piosence. W tym wypadku kończył się sezon, 6 maja 2018 Asteras Tripolis grał w Agrinio z Panetolikosem. Zwycięstwo dawało gościom awans do eliminacji Ligi Europy. Dochodziła 80. minuta, było 1:0 dla przyjezdnych. Wtedy Martin Tonso podał do Maniasa, a ten lewą nogą podwyższył prowadzenie. Piątki, uściski, poklepywanie po plecach. Ale ze schematu wyłamał się lewy obrońca Kostas Giannoulis, który szepnął napastnikowi, że pojedzie na najbliższe zgrupowanie kadry narodowej.

– To mój przyjaciel, dziś występuje w OFI Kreta. Miał świetny kontakt z naszym menedżerem, stąd wiedział przede mną. Nie chcieli mi mówić przed meczem, żebym nie stracił koncentracji – mówi Manias, obecnie atakujący Pogoni Szczecin.

O złocie wiedział szybciej od innych

Kiedy w Atenach odbierał sprzęt w narodowych barwach, miał gęsią skórkę. Potem jeden trening w stolicy i lot do Sewilli, bo tam Grecja mierzyła się z Arabią Saudyjską. Rozpoczął spotkanie w podstawowym składzie, usłyszał hymn z boiska. Wreszcie mógł przynajmniej częściowo poczuć się tak, jak 14 lat wcześniej zawodnicy, którzy w Portugalii zdobyli mistrzostwo Europy. Doskonale pamięta, gdzie oglądał poszczególne starcia EURO 2004. Najlepiej finał. Restauracja przyjaciół, dwa telewizory. Na jednym obraz z Lizbony dochodził szybciej o kilka sekund. Oczywiście właśnie przed nim siedział Manias ze znajomymi. Prawo gospodarza. Gdy Angelos Charisteas zdobył zwycięską bramkę, zerwali się z miejsc i zaczęli wrzeszczeć. Tylko oni w całej knajpie, ponieważ reszta patrzyła, jak Angelos Basinas dopiero zbiera się do dośrodkowania z rożnego. – Inni goście po chwili zrozumieli, czemu się cieszymy – uśmiecha się na tamto wspomnienie napastnik Pogoni.

On w debiucie gola nie strzelił, został zmieniony po godzinie, a Grecy ponieśli porażkę 0:2. Ale spełnił marzenie. Nie było specjalnie śmiałe – przynajmniej jeden występ w kadrze. Chociaż ten jeden, a potem niech będzie, co ma być. Tyle że nie ma co się dziwić pokorze, skoro w ojczystej ekstraklasie zadebiutował po 23. urodzinach.

Amator do 23. urodzin

Urodził się i wychowywał na wyspie Rodos. Mieszkał we wsi Kalithies, oddalonej o 15 minut jazdy autem od stolicy i największego miasta, które także nazywa się Rodos. Kopał amatorsko, nawet na tyle nieźle, by dostawać powołania do Wysp Egejskich. Jednak niedostatecznie, by dostać szansę profesjonalnej gry.

– Jeśli żyjesz w Atenach, masz mnóstwo opcji. Na Rodos nie mieliśmy jednego, dużego zawodowego klubu i w związku z tym wielkich możliwości nie było. Może teraz jest trochę inaczej. Dlatego jako 17-latek zdałem egzaminy na uniwersytet i przeprowadziłem się do stolicy – wyjaśnia.

WIĘCEJ PRZECZYTASZ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Przegląd Sportowy
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 5372

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...