Alexander Gorgon karierę zaczął od spektakularnego... samobója, ale później trafiał już do właściwych bramek - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym.
To była piękna akcja. Szczególnie jak na sześciolatka, który dopiero co zaczął treningi. Chłopiec przejął piłkę i momentalnie ruszył w stronę bramki. Jakby przyciągała brzdąca niewidzialną siłą. Nikt go nie zatrzymał, po chwili cieszył się z gola. On i... przeciwnicy, bo malec pomylił kierunki i wbił samobója. Właśnie dlatego nikt nawet nie próbował mu przeszkodzić.
– To była gierka na jednym z moich pierwszych treningów w Austrii Wiedeń. Tata co jakiś czas to przypomina, to taka rodzinna anegdota – opowiada z uśmiechem Alexander Gorgon.
Tak zaczęła się jego kariera gdzieś w 1994 roku. Później trafiał już do właściwej bramki i to na tyle regularnie, że 32-letni pomocnik został sprowadzony do Pogoni Szczecin przed obecnym sezonem, by podzielił się doświadczeniem ze zdobycia mistrzostwa Austrii i Chorwacji.
Tata to Wojciech Gorgoń, w latach 80. piłkarz Wisły Kraków oraz Zagłębia Sosnowiec i brązowy medalista mistrzostw świata U-20 w 1983 roku. Z powodu kontuzji przedwcześnie zakończył karierę i wyemigrował z rodziną do Wiednia, gdzie rozwój medycyny pozwalał przynajmniej w pewnym stopniu zreperować zniszczone kolano. Ale to za sprawą mamy – Marty Lelowicz, byłej gimnastyczki artystycznej – mały Alex trafił na zajęcia do Austrii. Dziś już żadne z nich nie pamięta, w jaki sposób piłka znalazła się w ich mieszkaniu. To pewnie był naturalny prezent dla brzdąca, w końcu ojciec kawał życia spędził na boiskach. Za to nie zapomnieli huku, który wydawały drzwi wejściowe, kiedy chłopiec łupał w nie futbolówką. Raz po raz. Dzień po dniu. To były stare drzwi, z lekko poluzowanymi zawiasami, więc trochę się ruszały, dlatego o każdym celnym kopnięciu wiedziano w domu oraz na klatce schodowej.
– W końcu mama powiedziała, że dłużej nie da rady. Jest za głośno i nie wytrzyma takiego życia, więc tata musi mnie zapisać do klubu. Wiedeń to przede wszystkim Austria oraz Rapid. Padło na Austrię, bo mieliśmy tam bliżej – mówi Gorgon.
W ten sposób zaczęła się 22-letnia kariera pomocnika w Die Veilchen. Najlepsze wspomnienia – mistrzostwo w sezonie 2012/13 oraz rozgrywki 2015/16, w których strzelił 19 goli. Najgorsze też łatwo wskazać – lata 2008-10. Po prostu. W tym czasie nie zagrał w żadnym meczu i istniało zagrożenie, że już więcej nie zagra. Co prawda jeszcze nie sprawdzał, jaki konkretnie kierunek studiów najbardziej go zainteresuje (na pewno coś związanego ze sportem, wiadomo), aczkolwiek wiele do tego nie brakowało. Ból w okolicach kości łonowej nie pozwalał nawet trenować. Zmiana kierunku biegu? Ból. Podanie? Ból. Przyspieszenie? Ból. Ale najgorsza była niewiedza, co mu tak naprawdę dolega. Zdarzały się dni, gdy wszystko wskazywało na to, że idzie ku lepszemu. Poprawy nie dało się nie zauważyć. Po czym nagle następowało pogorszenie. I tak w kółko.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...