Kryspin Szcześniak i Marcel Wędrychowski – wystąpią przeciwko Pogoni, by za rok grać dla niej - czytamy w piątkowym Przeglądzie Sportowym.
Przyjadą do Szczecina, żeby w niedzielę zagrać jako goście, by najpóźniej w kolejnym sezonie podejmować przyjezdnych w charakterze gospodarzy. Wypożyczeni z Pogoni do Górnika Łęczna młodzieżowcy Kryspin Szcześniak i Marcel Wędrychowski w najbliższej kolejce będą mieli okazję pokazać na tle niedawnych kolegów z zespołu, czego już zdążyli się nauczyć po drugiej stronie kraju, gdzie przenieśli się po ligowe doświadczenie.
Zabawa
Dla Wędrychowskiego starcie w stolicy Pomorza Zachodniego będzie powrotem do domu. Skrzydłowy to szczecinianin, rocznik 2002, wychowanek Stali. Od dziecka kochał dryblować, im więcej rywali próbowało go zatrzymać, tym lepiej.
– W trampkarzach lubił te momenty, kiedy przed meczami mówiłem, że może robić co mu się tylko podoba. Nikt nie miał tego za złe, bo Marcel gwarantował nam zwycięstwa, a on się cieszył, bo brał piłkę i mijał jednego, drugiego czy piątego przeciwnika. Nie przepadał za byciem zamykanym w ramy, jakieś założenia czy pozycje na boisku. Bawił się futbolem – mówi Andrzej Tychowski, obecnie trener Świtu Skolwin Szczecin, który prowadził pomocnika w Stali, a następnie namówił do transferu do Pogoni. W Portowcach szkolił go najpierw w juniorach (zdobyli srebro CLJ U-17 w 2018 r.), a potem w rezerwach.
Ale kiedy Wędrychowski nie miał piłki przy nodze na boisku, poza nim absolutnie nie przysłaniała mu całego świata. Tak naprawdę średnio interesował się futbolem i to do tego stopnia, że jako junior nie miał bladego pojęcia o spotkaniach pierwszej reprezentacji. Mało go to obchodziło. Podpuszczany w szatni udawał, że w sumie to wiedział o meczu, jednak po chwili mylił przeciwnika Biało-Czerwonych.
– Myślę, że jeszcze trzy lata temu nie potrafiłby wymienić 10 zawodników ekstraklasy, ale dzięki temu łatwiej mu zaistnieć. Nie będzie czuł respektu, tylko weźmie piłkę i ruszy w stronę bramki – wyjaśnia Tychowski.
Pomocnik nie wpisywał się także w nurt młodych zawodowców, dbających o każdy detal. Nie za bardzo pilnował diety (w wywiadzie dla portalu weszlo.com przyznał, że tego żałuje), nie ćwiczył dodatkowo, nie analizował meczów. Zdarzyło się, że po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Polski rocznika 2002 nie zdążył zapoznać się z analizą wysyłaną zawodnikom przez sztab szkoleniowy. Trzeba było ją ściągnąć z internetu w ciągu tygodnia, bo po takim czasie link wygasał i jakoś wypadło mu to z głowy. Za to wolał... pojeździć na deskorolce, co pochłaniało sporo wolnego czasu.
– Zastanawiano się, czy mu tego nie zakazać, żeby sobie krzywdy nie zrobił. Ale pojawiła się również teoria, że to dzięki temu wyrobił sobie taką koordynację, równowagę, balans. Ma kapitalne wyczucie w „atakowaniu” nogi postawnej rywala. Niby nie robi zwodu, a mija przeciwnika – tłumaczy Patryk Kurant, asystent Tychowskiego za czasów CLJ U-17, obecnie trener rocznika 2009 w Pogoni i kadrze ZZPN.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...