Benedikt Zech zawalił bramkę i był najgorszym obrońcą Pogoni pod względem wygranych pojedynków - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym.
Do tej pory słowo „zjazd” w kontekście Benedikta Zecha pojawiało się jedynie z powodu narciarstwa. Austriak wychowywał się Alpach, w dzieciństwie ćwiczył na stoku, na pewno jest pod tym względem najlepszy w ekipie Pogoni. Ale po piątkowym spotkaniu Portowców z KGHM Zagłębiem Lubin (0:3) „zjazd” doskonale pasuje do dyspozycji środkowego obrońcy. Co prawda zawiódł cały zespół, a formacja defensywna w szczególności, ale do ostatniej kolejki Zech nie rozczarowywał nawet, jeśli koledzy byli w gorszej formie.
– Wiedzieliśmy, że Zagłębie ma jakość w ofensywie, ale nie spodziewałem się, że z taką łatwością będą przechodzić przez naszą obronę – przyznał trener Granatowo-Bordowych Kosta Runjaic.
To w ogromnej mierze zarzut do Zecha. 29-latek najwyraźniej źle zniósł przerwę spowodowaną pandemią koronawirusa, bo rozegrał najgorsze spotkanie od momentu transferu do Pogoni z SC Rheindorf Altach przed obecnym sezonem. Był górą w ledwie siedmiu z 15 stoczonych pojedynków, co daje 47 procent skuteczności – najsłabszy rezultat z defensywy Portowców. Miał tylko jeden odbiór przez całą rywalizację (na dwie podjęte próby) i do tego zawalił przy bramce na 3:0 dla Miedziowych, kiedy podał głową do Bartosza Białka.
Uwaga!
Dla lepszego doświadczenia użytkowników komentarze są początkowo niewidoczne. Kliknij „Zobacz komentarze", aby je pokazać i dołączyć do rozmowy.