W Szczecinie zmiana zajęła kilka miesięcy. Robert Kolendowicz przejął Pogoń jeszcze w sierpniu, ale wydaje się, że 44-latkowi dopiero po przerwie zimowej udało się zaszczepić w zawodnikach nastawienie, z jakiego sam zasłynął w szatni. W tym roku Portowcy wygrali wszystkie cztery mecze, w tym dwa na wyjeździe, czyli już w delegacji odnieśli... dwa razy tyle zwycięstw, co jesienią - czytamy w dzisiejszym Przeglądzie Sportowym w tekście Mateusza Janiaka.
– To jest, k…a, charakter. Bez tego, k…a, nie ma zwycięstw na wyjeździe – powiedział sekundy po zakończeniu starcia ze Stalą rozemocjonowany kapitan Pogoni Kamil Grosicki przed klubową kamerą. Doskonale wiedział, co mówi, bo w poprzednią niedzielę w Mielcu Portowcy odnieśli dopiero drugie zwycięstwo poza Szczecinem w tym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Co więcej, pokonali gospodarzy 2:1 bez trzech podstawowych zawodników i po bardzo trudnym, intensywnym i zdominowanym przez walkę spotkaniu.
– To nie był mecz, jaki lubimy. Wiem, że wolicie grać dobrą piłkę i strzelać gole. A to był cholernie trudny mecz, ale udowodniliście mnie i sobie, że jesteście gotowi grać każdy rodzaj meczu – cieszył się w szatni trener Robert Kolendowicz, co również pokazano w kulisach z wyjazdu na Podkarpacie. Trudno dziwić się tej radości. Zdaje się, że Pogoń wreszcie przestaje być zespołem wyłącznie na dobrą pogodę.
Zmiana mentalności
Oczywiście nie w sensie dosłownym, choć faktycznie w tamtą niedzielę w Mielcu panowała aura niesprzyjająca uprawianiu sportu, bo przy Solskiego było wyjątkowo wietrznie i mroźno. W tym wypadku złą pogodą była konieczność rywalizacji na terenie, gdzie nikt nie przegrał od sierpnia, z dwoma piłkarzami w wyjściowej jedenastce, którzy w sumie zebrali dziesięć minut w lidze w trwających rozgrywkach – Kacprem Smolińskim oraz Marcelem Wędrychowskim – i rezerwowym prawym obrońcą Jakubem Lisem. Zapowiadało się na ciężkie wyzwanie, a w ostatnich miesiącach najczęściej to oznaczało punkty dla przeciwników.
Po pierwsze, dobitnie świadczy o tym wspomniany bilans na wyjeździe (przed Stalą – jedna wygrana i pięć punktów na 27 możliwych), a po drugie, reakcja Granatowo-Bordowych, kiedy jako pierwsi tracili bramkę. W obecnych rozgrywkach drużyna ze Szczecina w siedmiu spotkaniach przegrywała 0:1 i ani razu nie zdołała nawet zremisować. To najgorszy wynik w całej stawce (Lech Poznań również niczego w takich okolicznościach nie ugrał, tyle że w pięciu meczach). Kiedy robiło się trudno, Portowcy po prostu wymiękali. Byli ekipą, która pod naporem trudnych warunków – metaforycznej złej pogody – nie dawała rady.
Od pierwszego dnia pracy Kolendowicza jako głównego trenera Pogoni było pewne, że tego nie zaakceptuje. To nie tak, że jego poprzednik – Jens Gustafsson – był szczęśliwy po porażkach, tyle że traktował je jako część procesu rozwoju. Spokojnie, bez emocji. Nie wściekał się, gadał o pozytywnym myśleniu i wierze w obraną drogę. Długofalowym progresie. To było dla niego najważniejsze. Ale z boku wyglądało, jakby łatwo godził się z przegranymi, w czym na boisku zaczynali przypominać go piłkarze. Nie udało się? Nic się nie stało, jutro też jest dzień…
U Kolendowicza to tak nie działa. 44-latek również dba o realizację dalekosiężnych planów, ale cały czas ma na horyzoncie zwycięstwa. To się liczy i do tego mają dążyć. We wszystkich działaniach, od najprostszych ćwiczeń.
– Mentalność zwycięzcy. Zdecydowanie – krótko charakteryzuje go Sebastian Kowalczyk, dziś Houston Dynamo, przez lata w Portowcach, kiedy Kolendowicz pełnił funkcję asystenta Kosty Runjaicia (aktualnie Udinese Calcio) i Gustafssona.
– Powiem kolokwialnie – facet z jajami – dodał pomocnik z Major League Soccer.
Zmiana zajęła kilka miesięcy, szkoleniowiec przejął Granatowo-Bordowych jeszcze w sierpniu, ale wydaje się, że 44-latkowi wreszcie udało się zaszczepić to nastawienie zawodnikom. Bo w Mielcu nie zawsze grali dobrze, szczególnie przed przerwą nie byli w stanie przejąć inicjatywy, ale przez cały mecz walczyli, jakby faktycznie ewentualna porażka była czymś najgorszym na świecie i chcieli zrobić wszystko, byle tylko jej nie doświadczyć. Jakby liczyła się dla nich wyłącznie wygrana, za wszelką ceną. Tak jak dla Kolendowicza.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...