Aktualności

  • Skrzypek dla GS24.pl: Z Chorwatami Pogoń musi pokazać chęć zwycięstwa

- Legia miała za sobą dwa mecze o stawkę, Raków zero, ale widać, że są dobrze przygotowani. Oby Pogoń też była w formie, ale na teraz jest dla mnie wielką zagadką - mówi o meczach w Europie naszych drużyn Paweł Skrzypek, były zawodnik Rakowa, Legii i Pogoni w rozmowie z Głosem Szczecińskim.


Cały czas interesuje się Pan piłką?

- (śmiech) Tak, cały czas. Miałem przyjemność zobaczyć np. mecz Rakowa z Legią w Superpucharze i muszę powiedzieć, że byłem pod wrażeniem. Przede wszystkim postawą zespołu Rakowa, ale ogólnie było to ciekawe widowisko. Raków mi zaimponował i tak sobie pomyślałem, że jeśli będzie tak grał również w europejskich pucharach to ja widzę w ciekawych kolorach jego przygodę.

A który mecz Pogoni ostatnio Pan oglądał?

Z Rakowem, który kończył ostatni sezon. Ja przed tamtym spotkaniem mówiłem, że będę kibicował Pogoni, bo ten klub i miasto jest mi bliższe, ale to jednak częstochowianie byli lepsi na boisku. Widziałem przebłyski dobrej gry Pogoni, ale to było jednak za mało. Gra Rakowa wywarła na mnie wrażenie i właśnie czekałem na ten Superpuchar, by przekonać się, czy są w stanie grać lepiej. Są, pokazali to. Trzeba docenić ich sukcesy, bo jako zespół bez większego doświadczenia w ekstraklasie to naprawdę dużo osiągnęli. Pogoń też zakończyła ligę z medalem, ale odniosłem wrażenie, że wynik był lepszy niż prezentowana gra. Dlatego też mam trochę obaw, jak Pogoń wypadnie w Europie. Nie chcę nic wróżyć, bo mam swoje życie i nawet nie mogłem za bardzo śledzić letnie przygotowania i transfery. Wrócę jeszcze do Superpucharu – Legia miała za sobą dwa mecze o stawkę, Raków zero, ale widać, że są dobrze przygotowani. Oby Pogoń też była w formie, ale na teraz jest dla mnie wielką zagadką.

Pogoń wraca do europejskich rozgrywek po 20 latach. Wtedy odpadła w dwumeczu z islandzkim Fylkirem, a Pan odniósł kontuzję w pierwszym spotkaniu.

Złe wspomnienie, bo to było zerwanie więzadeł krzyżowych. Wielomiesięczne leczenie i ból, że nie mogę grać. Myślę, że każdego piłkarza właśnie taki długi rozbrat najbardziej boli. Podwójnie więc nie wracam do tamtej rywalizacji.

Występ w Pucharze UEFA to była nagroda za wicemistrzostwo Polski. Dołączył Pan do Pogoni przed rozpoczęciem srebrnego sezonu, ale też ta przygoda trwała krótko ze względu na kłopoty organizacyjne klubu. Pan jako jeden z nielicznych piłkarzy z tamtego zespołu na dłużej się jednak związał ze Szczecinem i regionem.

Szkoda tamtego okresu. Zespół był budowany pod mistrzostwo Polski, ale szybko pojawiły się problemy na linii sponsor-miasto. W konsekwencji zaczął się brak finansowania drużyny, coraz więcej złych emocji. Po pierwszej rundzie apetyty były ogromne, wszystko zmierzało w dobrym kierunku, ale te konflikty odbiły się na naszej grze. Zabrakło też odpowiednich wzmocnień zimą. Wiosną już się tak dobrze nie prezentowaliśmy i skończyło się wicemistrzostwem. Dla niektórych było to „aż”, a dla wielu „tylko”. Następny rok – był bo był, a po nim ja i inni zawodnicy musieli szukać innych rozwiązań. Trafiłem do Amiki, gdzie grałem cztery lata i wróciłem do Szczecina. Byłem we Flocie Świnoujście, gdzie miałem pierwsze trenerskie szlify, a następnie znów znalazłem się w Pogoni, która wtedy grała w IV lidze. Można powiedzieć, że małą cegiełkę mam w tym, że dziś Pogoń jest w takim, a nie innym miejscu.

W końcu wyjechał Pan do Szwecji. Już było dość piłki czy w Szwecji była lepsza perspektywa na pracę szkoleniowca?

Głównym powodem było to, że nie potrafiłem się odnaleźć w takiej regionalnej rzeczywistości. Próbowałem pracować w czwartoligowych klubach – we Flocie, w Pogoni pomagałem trochę Mariuszowi Kurasowi, byłem w Drawsku Pomorskim i Przecławiu. Wszędzie było ciężko, bo prezesi wymagali, że były reprezentant Polski nauczy czwartoligowców super gry, ale jak mogłem to zrobić, jak były dwa treningi w tygodniu, a i często w siedmiu. Chęci do pracy były u mnie, ale jak piłkarze nie mieli ochoty na trening po ciężkiej pracy zawodowej, to o postępach nie było mowy. Dla mnie brakowało propozycji z wyższych lig, a to zaczęło doskwierać. A żyć też trzeba było za co. Próbowałem różnych zajęć, ale nie wychodziło, więc stwierdziłem, że wyjadę do Szwecji. Mój brat miał tu firmę. Dołączyłem do niego, a po jakimś czasie założyłem swoją firmę i tak jest do tej pory. Z piłką oczywiście całkowicie nie zerwałem. Grywałem w polonijnych drużynach, klubach szwedzkich na poziomie IV ligi i muszę pochwalić za poziom gry. Tyle, że lat nie ubywa, kolano znów dało znać o sobie, więc z grą w końcu dałem sobie spokój. Ale zostałem trenerem Olimpii Sztokholm. Niedawno się zebraliśmy, mamy sporo zapału, jest sporo chętnych do gry i pomocy. Na razie mamy za sobą dwa pucharowe mecze, a za chwilę znów ruszy liga. Chcielibyśmy awansować. Na razie jest zapał. W Sztokholmie są dziesiątki polonijnych drużyn, ale brakowało odpowiedniej jakości, organizacji. Właśnie Olimpia miałaby być takim wiodącym klubem.

CAŁĄ ROZMOWĘ MOŻESZ PRZECZYTAĆ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: GS24.pl
Żródło: własne
Wyświetleń: 4755

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...