Marcel Wędrychowski w meczu ze Śląskiem rozpoczął drugi mecz z rzędu w wyjściowym składzie. Po tym spotkaniu nie mógł być jednak zadowolony.
W pierwszej części meczu Portowcy dominowali, ale nie potrafili zamienić tego na trafienia do siatki.
- Ciężko się gra, gdy rywal cofa się tak głęboko pod własną bramkę i atakuje po kontrach. Potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacje w tym meczu, ale żadnej nie udało się zamienić na gola - podsumował krótko młody skrzydłowy.
Jednym z momentów gdy Pogoń mogła zaskoczyć rywali, było uderzenie Wahana Biczachczjana z dystansu. Bramkarz jednak poradził sobie z nim.
- Przy strzale Wahana widziałem już piłkę w bramce, ale niestety bramkarz sparował ją na rzut rożny. W pierwszej części spotkania mieliśmy dużą przewagę i powinniśmy trafić do siatki. Po zmianie stron optycznie więcej miał Śląsk po swoich kontrach - opowiada dalej Wędrychowski. - Daliśmy sobie strzelić bramkę zaraz po przerwie. Mobilizowaliśmy sięw szatni, żeby iść po bramkę, atakować przeciwnika, a tymczasem dostaliśmy "gonga". W takiej sytuacji naturlanie spada morale. Jednak cały czas próbowaliśmy i szukaliśmy swoich szans, ale nie potrafiliśmy strzelić gola.
Pogoń traci dystans do ligowej czołówki. Miejsca gwarantujące grę w pucharach też odjechały na kilka punktów.
- Zostało jeszcze wiele spotkań do rozegrania. Na pewno się nie poddamy i będziemy walczyć w kolejnych meczach o swoje - dodał Wędychowski.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...