- Mówiąc szczerze, już przed meczem miałem "czutkę", że dzisiaj coś wpadnie i tak się stało! - mówił Marcel Wędrychowski po meczu z Zagłębiem w Lubinie. Rozmawiał Daniel Trzepacz.
Mecz w Lubinie zapamiętasz na długo. Zdobyłeś swoją pierwszą bramkę w barwach Pogoni!
- Bardzo się cieszę! To wyjątkowa i niesamowita dla mnie chwila. Najbardziej cieszy jednak zwycięstwo drużyny i że udało mi się jej w tym pomóc.
Ta akcja mogła się podobać kibicom, prawda?
- Ładna akcja, dobre podanie od Linusa i trochę szczęścia, że ta piłka znalazła mnie w polu karnym. Dołożyłem nogę i bardzo się cieszę!
To dla Ciebie wyjątkowa chwila.
- Mówiąc szczerze, już przed meczem miałem "czutkę", że dzisiaj coś wpadnie i tak się stało! Opłacało się czekać. Mam nadzieję, że teraz w każdym meczu będę strzelał bramkę lub notował asystę. Najważniejsze jest jednak dobro drużyny i punkty.
Zagłębie było jednak wymagającym rywalem i długo trzeba było czekać na gola.
- Z perspektywy ławki rezerwowych wydawało się, że na boisku jest dużo miejsca. Kiedy wszedłem na plac, wyglądało to już inaczej. Zagłębie to wymagający rywal. Dobrze, że udało nam się strzelić bramkę.
Wiary jednak upływających minut nie zabrakło.
- Trzeba grać do samego końca i wierzyć, że uda się strzelić bramkę. Trzeba nakręcać się pozytywnie, bo tylko to daje efekt.
Trener po meczu mówił, że w tygodniu miałeś problemy zdrowotne i nie mogłeś dziś zagrać więcej. Co się stało?
- Tak, był spory problem z przywodzicielem, ale dzięki świetnej pracy i pomocy naszych fizjoterapeutów i doktora udało się wejść i jestem im za to bardzo wdzięczny i bardzo im dziękuję. To dało mi moją pierwszą bramkę w Pogoni!
To na mecz z Koroną powrót do wyjściowej jedenastki i kolejny gol?
- To byłby idealny scenariusz!