- Żyłem w takim przekonaniu, ale potem zderzyłem się z tym wszystkim. Trzeba było się otrząsnąć. Kiedy patrzę na siebie na analizach z obecnego sezonu i porównuję do tego, co prezentowałem dwa lata temu... No tamtego siebie sam bym nie wystawił - mówi w rozmowie z „PS” Mariusz Fornalczyk.
Pierwszy wyjazd z domu rodzinnego.
Początki były ciężkie. Całe życie byłem przy bliskich, a tu nagle przeprowadziłem się na drugi koniec kraju. Miesiąc, może półtorej zajęło mi przyzwyczajenie się. Do tego już nie byłem klubowym wychowankiem, musiałem wszystko poznawać od początku. W tamtym czasie poświęcałem bardzo dużo czasu na ćwiczenia indywidualne. Byłem sam, trwały wakacje, nie miałem co robić poza treningami w klubie, więc dużo pracowałem w siłowni, żeby przygotować się pod ekstraklasę.
Podobno w Bytomiu mówiłeś, że zamieciesz ligę.
Tak, bo żyłem w takim przekonaniu, ale potem zderzyłem się z tym wszystkim. Trzeba było się otrząsnąć. Kiedy patrzę na siebie na analizach z obecnego sezonu i porównuję do tego, co prezentowałem dwa lata temu... No tamtego siebie sam bym nie wystawił.
Pod jakim względem zaliczyłeś największy progres?
Decyzyjności. Zyskałem spokój, opanowanie. Bardzo dużo dały mi analizy z trenerem Kolendowiczem. Braliśmy moje wejścia w ekstraklasie czy występy w rezerwach w III lidze i rozkładaliśmy je na czynniki pierwsze. Na początku było trudno myśleć o tym i to realizować na boisku, ale po tych półtora roku są efekty. Do tego mamy doświadczonych piłkarzy. Patrzysz na nich i się uczysz. Choćby Kamil Grosicki. Codziennie mogę go podpatrywać i to wielki skarb. Wziął mnie w opiekę, udziela mi wielu rad, np. jest ćwiczenie, zmieniamy się po dwóch akcjach i na bieżąco mi podpowiada, co mogłem zrobić lepiej.
Podobno rywalizujecie na treningach o to, kto strzeli więcej goli. Kto częściej wygrywa?
Wychodzi raczej na remis, ale muszę jeszcze bardzo dużo pracować, żeby zbliżyć się do poziomu Kamila.
Pierwsza asysta w ekstraklasie to dobry krok.
Tak, pamiętam, że jak skończył się mecz z Wartą Poznań, ostatni w rundzie jesiennej, to pomyślałem, że naprawdę zrobiłem dobrą robotę przez te półtora roku i są efekty. Coraz rzadziej wbijam się w grupę przeciwników. Wolę podać, wyjść na pozycję i mieć dalej piłkę.
Idealny moment, by efekty stały się widoczne, bo po odejściu Kacpra Kozłowskiego od nowa zaczęła się rywalizacja o miejsce zarezerwowane dla młodzieżowca.
Trochę było mi szkoda, że Kacper zmienia klub, bo to dobry kolega, ale z drugiej strony wiedziałem, że to szansa dla niego i jednocześnie tych młodzieżowców, którzy zostali. Rywalizacja dobrze nam zrobi.
Tobie na pewno, podczas zgrupowania w Belek zrobiłeś furorę.
Czuję, że jestem w formie, ale dobrze spisać się w dwóch czy trzech meczach towarzyskich to nie sztuka. Trzeba to w lidze pokazać.
Ale nie tylko kolorem włosów się wyróżniałeś. Skąd pomysł na niebieski?
Od dawna chciałem trochę poeksperymentować, niebieski mi się zawsze podobał. Potem podchwyciłem, że to od Kyliana Mbappe, który też kiedyś zafarbował włosy na taki kolor, i tak to się kręciło. Trochę fantazji nie zaszkodzi.
Trzeba być pewnym siebie do takich eksperymentów.
Jestem. Wiem, dokąd zmierzam, ale nie zapominam, skąd jestem i kto był przy mnie, kiedy było ciężko.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...