- Atmosfera jest bardzo dobra. Trudno, żeby w takiej sytuacji, gdy jesteśmy liderem było inaczej, ale myślę, że sam dobór ludzi, charakterów jest bardzo dobry - powiedział w rozmowie z portalem sport.pl Adam Frączczak.
Wrócił pan do innej szatni?
Na pewno, ale nie będę oceniał czy jest lepsza, czy gorsza. Szatnia zawsze się zmienia, gdy przychodzą nowi zawodnicy i to normalne. Mamy wielu chłopaków z zagranicy, częściej już chyba mówię po angielsku niż po polsku.
Stąd te postępy w angielskim!
Ja jako starszy zawodnik muszę się do tego dostosować, chociaż ostatnio chłopacy byli świeżo po lekcji polskiego, przyszli do szatni i próbowali coś tam mówić, więc było śmiesznie. Atmosfera jest bardzo dobra. Trudno, żeby w takiej sytuacji, gdy jesteśmy liderem było inaczej, ale myślę, że sam dobór ludzi, charakterów jest bardzo dobry. Z Kowalem czy Listkiem spędzamy dużo czasu i dobrze się rozumiemy. Fajny jest ten mix: kilku starszych, bardziej doświadczonych, pewnie będących już bliżej końca, z młodymi mającymi duży potencjał. Każdy ma coś do udowodnienia.
W jakiej formie jest pan dzisiaj?
Na pewno nie jestem z siebie w stu procentach zadowolony. Może być lepiej, ale też nie ma na co narzekać, bo powoli dochodzę do siebie po ostatnim urazie kostki. A jak już będę w pełni gotowy fizycznie, to reszta przyjdzie.
A gdyby na stałe dostał pan taką rolę dżokera, wchodzącego na podmęczonego rywala, jak w Białymstoku, to przyjąłby ją pan?
Wiadomo, że w rywalizacji chodzi o to, że każdy chce grać od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty i o to walczymy na treningach. To wszystkim służy, a najbardziej korzysta na tym drużyna. Ale jeśli to się nie uda, to tak naprawdę będę zadowolony z każdej minuty na boisku. Mamy tylko jedenaście miejsc na boisku i trzeba sobie zdawać sprawę, że nie każdy będzie mógł grać we wszystkich meczach. Ktoś zagra mniej, ktoś więcej, ale liczy się przede wszystkim wynik klubu.
Ustalał pan swoje indywidualne treningi tak, żeby pokrywały się z treningami drużyny. Przebierał się pan z resztą w szatni, oni szli na boisko, pan do siłowni. Brakowało panu takiego życia w szatni?
Bardzo za tym tęskniłem. Cieszyłem się, że znów mogłem spędzić czas z kolegami, pogadać, pośmiać się, uczestniczyć w odprawach. Fajnie, że akurat tak mi się udawało te treningi planować, bo wiem, że teraz chłopaki mają rehabilitację poza klubem i nie zawsze mogą być z nami. Bo gdy my trenujemy, to oni akurat mają swoje zajęcia i się mijamy. A szatnię mamy naprawdę fajną i nawet piłkarze, którzy przyjechali z zagranicy, mówią, że u nas jest właśnie tak rodzinnie, przyjemnie. Od tego sezonu ustaliliśmy, że zawsze po domowym meczu mamy wspólną kolację dla wszystkich, żeby być jeszcze bliżej siebie. Zdarzają się też jakieś wspólne obiady w kilka osób po treningach. Dbamy też o to, żeby dziewczyny czy żony nowych piłkarzy poznały się z innymi żonami, bo to wszystko ułatwia aklimatyzację w nowym miejscu. Wiadomo, wyniki pomagają.
Mówił pan o celach w życiu. A jakie są te sportowe?
Wrócić do pierwszej jedenastki, a jak się nie uda, to po prostu grać jak najwięcej. No i strzelić jeszcze parę goli.
Już na nowym stadionie?
Wiadomo, że bym chciał, ale chyba nie mam tak długiego kontraktu.
A później, gdzie się pan widzi? Bo coś czuję, że na to już też pan ma plan.
To zależy za ile lat.
Za pięć.
To będę miał 37, więc jeszcze grającego w piłkę, bo chcę to robić jak najdłużej. Cieszyć się z tego.
Nie doceniłem pana. To za dziesięć.
Wtedy chciałbym siedzieć tu na nowym stadionie i obserwować z trybun jak Pogoń gra w europejskich pucharach. Nie wiem czy będę wtedy w roli kibica, czy pracownika klubu. Ale dziesięć lat to dużo, nauczyłem się już, że życie może błyskawicznie zweryfikować wszystkie plany.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...