Aktualności

  • Frączczak: Jestem wdzięczny za wsparcie, a jest go bardzo dużo

- Tak samo jak ten na stadionie, gdy w dziewiątej minucie meczu kibice zaczęli mnie oklaskiwać. Fajne, budujące zachowanie, tym bardziej, że to niespodzianka. Chłopaki pokazali, że potrafią wspierać nas w każdej chwili - mówi o wsparciu w trudnym dla siebie momencie Adam Frączczak. Obszerną rozmowę z zawodnikiem Pogoni przeprowadził Jakub Białek z serwisu weszlo.com.


Jak znosisz wyjazdy chłopaków na mecze?

- Najchętniej pojechałbym z nimi. Nawet chciałem ruszyć ostatnio do Białegostoku, ale jednak to za daleko. Nie zostaję sam w klubie, zawsze są ze mną inni kontuzjowani, których ostatnio niestety nie brakuje. W dniu meczu robię trening, załatwiam jakieś swoje sprawy, a po 18 siadam przed telewizorem i Ekstraklasa.

W jakich okolicznościach złapali cię kibice, gdy zebrali się pod twoim domem?

- Akurat wróciłem z synem z basenu. Intensywny dzień, mieliśmy zajęcia, później młody miał swój trening, a potem od razu na basen. Wróciłem koło 20:30 do domu. Weszliśmy do mieszkania, zaczęliśmy myśleć, co zjemy na kolację, normalne czynności. Młody robił coś na telefonie i myśleliśmy, że coś puścił. Żona weszła do pokoju, akurat mieszkamy na parterze i okna mamy na ulicę…Chłopaki zapalili race, ryknęli. Wyszedłem świńskim krokiem, a tam wszystko pomarańczowe, chłopaki zaczęli krzyczeć.

Najlepszy kop. 

- Wielki. Tak samo jak ten na stadionie, gdy w dziewiątej minucie meczu kibice zaczęli mnie oklaskiwać. Fajne, budujące zachowanie, tym bardziej, że to niespodzianka. Chłopaki pokazali, że potrafią wspierać nas w każdej chwili.

Można się poczuć na zasadzie: kurczę, jak takie wsparcie dają, to coś się dla tego klubu zrobiło.

- Na pewno tak. Wiesz, jestem tu już ósmy rok. Jedni mnie kochają, inni nienawidzą, ale myślę, że większość szanuje. To dla mnie ważne. Takie gesty jak przyjście pod dom czy to wsparcie w dziewiątej minucie meczu to coś pięknego. Zwłaszcza że w tym sezonie więcej swoją postawą dałem kibicom rozczarowań niż radości, potrafili to rozgraniczyć. Przekazali mi bardzo mocne wsparcie. Mówi się, że piłka łączy ludzi – rzeczywiście tak jest. Ludzie potrafią się złączyć i przekazać dobrą energię.

Gdzie siedziałeś?

- O, tutaj

(Adam pokazuje ręką, siedzimy na stadionie).

Łezka poleciała?

- Nie ukrywam, wzruszyłem się. Wsparcia było tak dużo, że momentami byłem już taki… Nie wiedziałem, jak się zachować.

Aż głupio.

- Takie miłe, że aż mnie onieśmielało. Siedziałem, wszyscy wstali, ja też, co miałem zrobić? Podziękowałem, pewnie większość nawet nie wiedziała, gdzie siedzę. Nie wiedziałem, jak mam się zachować. Może gdybym miał mikrofon powiedziałbym, że bardzo dziękuję. W każdym wywiadzie podkreślam, że jestem bardzo wdzięczny wszystkim ludziom ze Szczecina i klubu. Nie tylko im zresztą – bardzo wiele ciepłych słów dostałem także od kibiców z innych drużyn. Zapraszali mnie na najlepsze ciastka do Gdańska, wiadomości wysyłały kluby, trenerzy. Bardzo budujące.

Jak zmieniła cię cała sytuacja?

- Trener Runjaić powiedział jakiś czas temu fajną rzecz: warto cieszyć się każdym treningiem, każdym dniem, bo nie wiadomo, ile czasu w piłce nam zostało. Czasem są takie dni, że przychodzisz do klubu i jesteś zmęczony po poprzednim dniu, bo miałeś dwa treningi, nogi bolą, nie czujesz satysfakcji. Po paru tygodniach, gdy dowiedziałem się o swojej chorobie, uświadomiłem sobie, że faktycznie nikt nie wie, ile czasu mu zostało i trzeba cieszyć się tym, co się robi, przebywaniem w szatni, treningami. Dlatego regularnie chodzę na treningi do młodych chłopaków, by jak najwięcej z tej sytuacji czerpać.

Mam wrażenie, że bardzo dobrze podchodzisz do całej sytuacji. Bez dramatyzowania i robienia ze sprawy znacznie poważniejszej niż jest. Jest coś, co musisz wyleczyć, zrobisz wszystko, by wrócić do zdrowia i tyle. 

- Nie mam zamiaru dramatyzować. Ludzie mają zdecydowanie większe problemy. Chociażby ostatnio Filip Burkhardt, którego córka miała operację – największy dramat, gdy jest dziecko chore. Bardzo mocno trzymam kciuki za to, żeby wróciła do zdrowia. Dlatego nie mam zamiaru ubolewać nad swoim losem, ale staram się robić to, na co mam wpływ, żeby jak najszybciej z tego wyjść.

Możesz o sobie powiedzieć, że jesteś mocny psychicznie?

- Myślę, że w miarę. Pewnie wielu ludziom się wydaje, że jestem bardzo mocny, ale każdy ma sytuacje, które mogą go złamać.

Pytam, bo każdy w klubie mówi, że bardzo pozytywnie to znosisz, niczego po tobie nie widać. 

- Bo nie dramatyzuję, nie ubolewam. Nie wiem, czy to kwestia psychiki, po prostu tak sobie to poukładałem w głowie i tego nie zmieniam. Bardzo często słyszy się slogan, że dobre nastawienie to połowa sukcesu. Sama prawda, to nawet więcej niż połowa. To, jak poukładamy sobie to w głowie, w wielki sposób rzutuje na to, jak sytuacja będzie wyglądać dalej. Trzeba myśleć pozytywnie. Jedni to rozumieją w kategorii dobrej energii, inni w kategorii Boga, siły przyciągania.

CAŁĄ ROZMOWĘ PRZECZYTASZ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: weszlo.com
Wyświetleń: 2996

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...