Alex Haditaghi, właściciel Pogoni Szczecin, w długiej rozmowie z Weszło. Czy okłamał kibiców w sprawie cen karnetów? Czy boi się krytyki? Dlaczego klub ostatecznie rozstał się z Dariuszem Adamczukiem? Czy Robert Kolendowicz zostanie w klubie, nawet jeśli przegra finał Pucharu Polski? Dlaczego uważa, że Międzygminny Zakład Aktywności Zawodowej w Dobrej kłamie i – krótko mówiąc – chce go oszukać na pieniądze? I wiele, wiele więcej. Poniżej fragment i link do całości.
Jesteś zestresowany przed finałem Pucharu Polski?
Mógłbym skłamać, że nie, że wszystko jest w porządku, ale trudno mi jeść i spać. To wielki mecz dla miasta, drużyny, dla mnie. To ekscytujące. Stresujące, tak, ale też ekscytujące.
Możesz potwierdzić, że piłkarze Pogoni dostaną 2,5 miliona złotych do podziału, jeśli zdobędą Puchar?
Tak. Nagroda od PZPN-u wynosi pięć milionów złotych i dla mnie było ważne, by pokazać zawodnikom, jak kluczowy jest ten mecz dla wszystkich związanych z Pogonią. Nie zawsze chodzi o pieniądze, chodzi też o trofea, o osiągnięcie czegoś po raz pierwszy w historii klubu.
To ostatni taniec tego zespołu w tym kształcie? Koulourisa trudno będzie utrzymać, Grosicki nie będzie młodszy…
Według mnie Kamil będzie jeszcze przez kilka lat grał w piłkę – jest w dobrej formie, widzę, jak o siebie dba, a z Koulourisem mamy jeszcze rok kontraktu. Natomiast faktem jest, że zespół stracił zimą trzech piłkarzy i choć wykonuje świetną pracę wiosną, to w najbliższym okienku musimy ściągnąć czterech-pięciu naprawdę dobrych jakościowo zawodników, wówczas czeka nas świetny rok, na który już czekam z ekscytacją, ale te transfery to podstawa, fundament. Budowałem domy dla zarobku i najważniejszą ich częścią są fundamenty – jak je masz, możesz zmieniać ściany, pokoje, ale bez nich nic nie zrobisz.
Naprawdę wierzysz, że po takim sezonie Koulouris zostanie w Szczecinie?
On wie, że liga się rozwija, że to miasto go kocha, a Polska to bezpieczny kraj, z którego ma ledwie dwie godziny lotu do Grecji. Zrobimy wszystko, by go zatrzymać. Ale na koniec dnia usiądziemy, porozmawiamy i uszanujemy to, co zdecyduje.
Niemniej poproszę o konkrety – rozmawiacie już o nowym kontrakcie?
Nie. Taka rozmowa jest zaplanowana na termin po finale Pucharu Polski.
Skoro ma rok do końca kontraktu, za jaką kwotę odstępnego jesteście w stanie go sprzedać?
Za to odpowiada Tan Kessler, nie jestem zaangażowany w tę część biznesu, pozostawiłem mu podejmowanie takich decyzji. Natomiast nie może być tak, że sprzedajesz samochód i potem nie masz pewności, że zastąpisz ten samochód innym. Czyli: ja muszę być pewny, że mamy zastępstwo za Koulourisa, ale na razie nie chcę go zastępować, tylko zatrzymać go na długi, długi czas.
Jedna duża zmiana w klubie nastąpiła – odszedł Dariusz Adamczuk. Dlaczego? Mieliście pracować razem mimo wcześniejszych, nazwijmy to, nieporozumień.
Ja powiedziałem Darkowi, że jego słowa krytyki pod moim adresem nic dla mnie nie znaczą, że zapominam o nich. Zapytałem jednak, dlaczego tak się wypowiadał, on stwierdził, że sądził, że już mnie nigdy nie zobaczy. Dziś nie mam nic złego do powiedzenia o Dariuszu. Natomiast my mamy swoją filozofię futbolu, chcemy dać jej szansę, więc kiedy przyszedł do mnie Tan Kessler i stwierdził, że jednak tej współpracy nie widzi i chce dokonać takiej zmiany, to ja mogłem tylko powiedzieć: w porządku, popieram twoją decyzję. I tyle. Przez ostatnie sześć tygodni Dariusz był miłym człowiekiem, ale ja go widziałem cztery czy pięć razy. Zachowywał się profesjonalnie, niemniej jeśli chodzi o piłkę nożną nie mogę powiedzieć: hej, był złym dyrektorem. Nie, ale Tan chciał się z nim rozstać, to była jego wola i tak się stało.
Miesiąc wystarczy, by zdecydować, że wieloletni dyrektor sportowy klubu nie pasuje do waszej filozofii?
Cóż, kiedy wiesz, to wiesz. Jeśli zatrudniasz dyrektora sportowego, nie masz czasu, by spędzić z nim kilka miesięcy, prawda? Rozmawiasz z nim kilka godzin i decydujesz. A skoro Tan spędził z Dariuszem sześć tygodni, to tym bardziej jestem pewien, że wiedział, czy może z nim pracować, czy nie.
Słyszałem, że zarzucaliście Adamczukowi, że letnie okienko nie było przygotowane, co akurat było trudne do zrobienia biorąc pod uwagę zmiany w klubie.
Z uwagi na szacunek, który mam, nie chcę komentować tych plotek. Powiem, że my jako organizacja musimy być cały czas gotowi, mieć ze sobą listę graczy, którymi jesteśmy zainteresowani i których monitorujemy. To lato będzie bardzo ważne. Nie możemy polegać na agentach, których zadaniem jest sprzedawanie piłkarzy.
To ciekawe, bo jesteście blisko z Mariuszem Mowlikiem, który jest agentem.
To świetny agent, ale przede wszystkim mój przyjaciel. Ma u nas kilku swoich zawodników, ale nie będzie działał dla nas jako agent, jest moim doradcą, bo jego opinia jest dla mnie bardzo ważna. Tak jak opinia Tana i tak jak opinia przyszłego dyrektora sportowego, którego chcemy pozyskać, jak i dyrektora technicznego, którego też chcemy. W przeszłości decyzje podejmował Dariusz, a my chcemy być komitetem, działać tak, że rozmawiamy w większym gronie, również z trenerem i skautami. Jako właściciel będę miał większy komfort, wiedząc, że o danym transferze rozmawiało kilka osób, a nie myślała tylko jedna, jak wcześniej. Będziemy się mylić, ale szansa na pomyłkę, gdy zrobimy coś drużynowo, jest mniejsza.
Przyjaźń nie może wykluczać profesji, Mowlik to agent. Prosta droga do konfliktu interesów.
Nie sądzę, żeby Mariusz próbował na mnie naciskać. Natomiast jeśli poleci dobrego zawodnika, dlaczego miałbym mu nie zaufać? Wolę robić interesy z ludźmi, których znam i którym ufam niż z ludźmi, których nie znam i nie wiem, jakie mają plany. Jeśli Mariusz zna jakiegoś piłkarza, na przykład z Chorwacji, Czech czy Słowacji, da mi swoją opinię, to nie ma konfliktu, bo on na tych graczach nie zarobi, skoro nie ma z nimi umowy. Zresztą jego najważniejszą rolą będzie to, żeby odbudować naszą akademię. Mamy 1400 zawodników, ale nie jesteśmy wystarczająco produktywni, musimy „tworzyć” większą liczbę piłkarzy, a Mariusz nam w tym pomoże.
Słyszałem, że Mowlik już przesuwa swoich piłkarzy wyżej w tej akademii, na przykład z drużyn U15, a ci niekoniecznie na to zasługują.
Nie, to nieprawda. Natomiast faktem jest, że trzeba tych najzdolniejszych przesuwać do starszych roczników, bo w jaki sposób mają się rozwijać? Skoro na swoim poziomie są najlepsi, niech idą dalej i podnoszą swoje umiejętności. Naszym planem jest to, żeby od przyszłego sezonu szesnasto-, siedemnastolatkowie przychodzili raz czy dwa razy w tygodniu na treningi z pierwszą drużyną, żeby zobaczyli jak to jest, jaka czeka ich rywalizacja. Pogoń ma być jak Ajax, jak PSV, Benfica, chcemy być fabryką piłki nożnej, produkować co roku trzech-czterech piłkarzy.
To duże słowa, Dariusz Mioduski pięć lat temu też chciał, by Legia była jak Ajax. Cóż, nie jest.
Zawsze można marzyć, ale ja chcę też te marzenia realizować. Jeśli będziemy nawet w 30% jak ten Ajax, to będzie już duże osiągnięcie, chcemy brać z nich przykład, odwiedzić ich, sprawdzić, dlaczego są tacy wyjątkowi. Czeka nas ciężka praca, ale jeśli ją wykonamy, a wykonamy, sukces jest możliwy.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...