- Mnie też Szczecin się podobał, a Pogoń ma wspaniałych kibiców – ŁKS zresztą też, bardzo miło ich wspominam, zawsze miałem z trybunami dobry kontakt. Moim zdaniem polscy kibice są jednymi z najlepszych na świecie, zawsze robią super atmosferę - powiedział w rozmowie z weszlo.com Julcimar de Souza, były zawodnik Pogoni.
I co, w Szczecinie okazało się tak, jak mówił?
- Tak. Najbardziej cieszyłem się, że żona była szczęśliwa. Spotykała się z żonami innych piłkarzy, dużo wychodziliśmy wspólnie, mieliśmy duże grono znajomych. Czuła się lepiej, miała wszystko czego potrzebowała. Mnie też Szczecin się podobał, a Pogoń ma wspaniałych kibiców – ŁKS zresztą też, bardzo miło ich wspominam, zawsze miałem z trybunami dobry kontakt. Moim zdaniem polscy kibice są jednymi z najlepszych na świecie, zawsze robią super atmosferę.
W Pogoni zanotowaliście start z kopyta. Awans do Ekstraklasy w pierwszym sezonie.
- Nic dziwnego, to była świetna drużyna – Olo Moskalewicz, Paweł Drumlak, Przemek Kaźmierczak, Paweł Magdoń, Batata, by wymienić tylko kilku.
W Pogoni grałeś też z Michałem Probierzem, dzisiaj jednym z najbardziej cenionych ligowych trenerów. Zapowiadał się?
- Jak najbardziej. Cały czas coś notował, każdego trenera podpatrywał, pytał dlaczego robimy to czy tamto. Od razu widziałem, że mocno inwestuje w siebie pod kątem trenerskim i nie dziwi mnie, że odnosi sukcesy.
A pamiętasz trenera Libora Palę?
- Pamiętam.
On z kolei jest uważany za jednego z najgorszych, jacy przewinęli się przez Ekstraklasę.
- A to w pełni się zgadzam.
Dlaczego?
- Mieliśmy bardzo dobrą drużynę w Szczecinie, udaną mieszankę Polaków i obcokrajowców. Zżyta, wesoła szatnia. To Pala namówił Ptaka na brazylijski projekt. Powiedział, że wygra w ten sposób ligę. Byliśmy już w Brazylii, mieliśmy spotkanie z Antonim i powiedziałem mu: teraz masz dobry zespół, potrzebujesz maksymalnie dwóch, trzech ogranych w Polsce zawodników. Ci, których masz tutaj, nie mają szans żeby zagrać dobrze w Polsce. Ptak obraził się na mnie, powiedział, że nie znam się na piłce. Brazylijska Pogoń to największy błąd Ptaka.
Najpierw sprowadzał doświadczonych piłkarzy, z Amaralem na czele.
- Amaral, Cleison. Sławy. Gdy ja grałem w Piotrkowie, Amaral grał w reprezentacji Brazylii. Ale błędem Antoniego było, że patrzył tylko na nazwiska, a nie na to, kto co może dać na boisku. Oni wszyscy kończyli już kariery. Amaral już nie chciał grać w piłkę, chciał tylko zarobić.
Ale był taki moment, sparingi przed ligą, że świetnie wam szło w Brazylii.
- Tak, w Brazylii, gdzie inaczej się gra. Grać w Brazylii to jedno, grać w Polsce to drugie. Pamiętam pojechaliśmy do Niemiec, graliśmy w Hanowerze i oni nie widzieli piłki. Nie odnajdywali się w europejskich realiach taktycznych, fizycznych. Edi świetnie funkcjonował na boisku między Polakami, dodawał ten brazylijski element. Ale z Amaralem, Cleisonem i piętnastoma Brazylijczykami wyglądał o wiele gorzej, bo wszyscy grali to samo – brakowało takiego polskiego fundamentu, który zapewniłby taktykę i fizyczność.
A jak się odnajdywali poza boiskiem? Takiemu Amaralowi podobał się Szczecin?
- Wychodzili razem na imprezy, ja chcąc nie chcąc też musiałem, bo oni nie znali języka. A jak nie poszedłem, to dzwonili do mnie o 2 nocy zapytać jak po polsku zamówić whisky z lodem albo jak zagadać do dziewczyny. Wyłączałem już później telefon, żeby mieć trochę spokoju. Niektórzy próbowali się uczyć polskiego, ale to bardzo trudny język. Musisz być bardzo zdeterminowany, żeby się go nauczyć, trzeba cały czas czytać, słuchać, włączyć telewizor i się osłuchać, dopytywać.
Wkrótce brazylijska Pogoń odmłodniała. Ptak wymienił kilkunastu zawodników. Za weteranów przyjechali młodzieżowcy prosto z plaż.
- Nie mieli żadnych szans. Trener tłumaczył taktykę, pokazywał krycie strefą, a oni nie wiedzieli o co chodzi. Może dwóch, trzech łapało, reszta nic. Na boisku panował niesamowity bałagan. Mówiłem – z tych chłopców może coś być, ale potrzebują czasu, by się zaadaptować, żeby ich nauczyć. A tak byli wysyłani na pewne porażki. Pala wszystko wiedział lepiej.
Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.
Trwa ładowanie komentarzy...