- Krzesło trenera to najgorętsze miejsce w piłce nożnej, a średni czas pracy szkoleniowców wciąż się skraca. Mam ogromny szacunek do Roberta i wszystkich jego osiągnięć - mówi Tan Kesler w rozmowie z portalem Interia.pl. Fragmenty rozmowy i link do całości znajdziecie poniżej.
Który z transferów Pogoni był najtrudniejszy do przeprowadzenia?
- Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie… Transferów było bardzo dużo, a każdy był na swój sposób specyficzny. Nawet jeśli spojrzymy na te darmowe - choćby Paula Mukairu i Janka Biegańskiego - dużym wyzwaniem było przekonanie tych piłkarzy do nas. W przypadku Mariana Huji w grę wchodziły bardzo interesujące negocjacje z jego klubem. Sam Greenwood to już zupełnie inna sprawa, w którą trzeba było włożyć sporo bezpośredniego działania ze strony Alexa i mojej - musiało się zgrać bardzo wiele kawałków, by to doszło do skutku. Prawdopodobnie najbardziej bezpośrednia transakcja dotyczyła Pozo - po prostu uruchomiliśmy jego klauzulę odstępnego. Molnar był rozchwytywany na rynku, chciało go kilka klubów, więc po prostu trzeba było z nimi rywalizować. Podobnie z Musą, z którym kontaktował się jeden klub arabski i jeden turecki. Nie odpowiem ci, która z tych transakcji była najtrudniejsza do przeprowadzenia, bo prawidłową odpowiedzią byłoby: każda z nich.
(...)
W jaki sposób przejęliście Molnara, który na pewnym etapie był blisko Cracovii?
- Generalnie często zdarza się, że zawodnicy mający trafić do Ekstraklasy, są jednocześnie "rekrutowani" przez kilka klubów. W przypadku Molnara dostęp do niego mieliśmy my, Cracovia, Lech, sprawie przyglądała się też Legia. Zrobiło się bardzo dynamicznie. My go chcieliśmy, bo idealnie pasował do profilu zawodnika, jakiego szukaliśmy - jest wysoki i może zejść do skrzydła, gdzie w przeszłości występował, zanim został napastnikiem. Wydaje mi się, że zdał sobie sprawę, że przy tym, jak bardzo tu pasuje, będzie miał więcej okazji do pokazania swojego talentu, podczas gdy inne kluby mają mniej dopasowany do niego styl gry. Jego przyjście wiązało się z zapłaceniem MTK Budapeszt za transfer, ale formalności poszły bardzo płynnie.
Duże wyzwanie przed nim - zastąpić Koulourisa.
- Nie używałbym słowa "zastąpić". To zupełnie różne profile piłkarzy, inne "dziewiątki". Rajmund bardziej będzie atakował przestrzenie, będzie bardziej mobilny. Koulouris był bardziej typem "finishera", napastnika, który ma kończyć akcje, a Molnar będzie miał do zrobienia swoje, zanim dotrze do pola karnego. Będzie mocniej wykorzystywany przy wysokim pressingu, pomoże stworzyć sytuacje poza "szesnastką". Na sukces Koulourisa w dużej mierze pracowali skrzydłowi, teraz ma to wyglądać nieco inaczej. Molnar, Musa, Kamil, Paul będą bardziej wymieniali się pozycjami, a gole - przynajmniej na to liczymy - rozłożą się między piłkarzy bardziej proporcjonalnie.
Na razie nie rozmawiamy o Benjaminie Mendym, a o niego też muszę zapytać. Duże nazwisko - bez wątpliwości, ale nie macie obaw, że patrząc zarówno na to, iż ostatnio grał bardzo mało, a do tego przez lata ciągnęły się za nim kłopoty pozaboiskowe, ta historia może nie skończyć się dobrze?
- Ten transfer to dla niego kolejna szansa. Rozmawialiśmy i jego motywacja do odbudowania się jest ogromna. Miał kilka dużych ofert, ale uznał, że Pogoń da mu najlepsze warunki, by wrócić do najwyższej formy. Wyraził też szczerą chęć, by stać się ważną częścią klubu. Powiedział nawet, że kiedy poznawał miasto i Pogoń, dostrzegł wiele podobieństw do Marsylii, swojego rodzinnego miasta. To nie tylko kwestia pozyskania zawodnika. Chodzi o budowanie zwycięskiej tożsamości, wniesienie do szatni doświadczenia na najwyższym, międzynarodowym poziomie. Potrzeba czasu, aby wrócił na poziom, na którym wiemy, że może być, i czekamy z niecierpliwością, co wniesie do drużyny w tym sezonie.
(...)
Robert Kolendowicz nie dawał nadziei, że to on będzie właściwą osobą do posklejania tego wszystkiego?
- Krzesło trenera to najgorętsze miejsce w piłce nożnej, a średni czas pracy szkoleniowców wciąż się skraca. Mam ogromny szacunek do Roberta i wszystkich jego osiągnięć. Spędził w naszym klubie 15 lat, przechodząc drogę od koordynatora akademii, przez asystenta trenera, aż do roli pierwszego szkoleniowca. Od pierwszej chwili, gdy go poznałem, wiedziałem, że będę go wspierać, bo to bardzo inteligentny człowiek. Ale w pewnym momencie patrzysz na cały proces i zastanawiasz się, czy to działa. A mówiąc precyzyjniej - czy działa w sposób konsekwentny. Jeśli nie widać stałego postępu, trzeba podjąć decyzję. A w piłce nożnej trener zawsze jest pierwszy w kolejce. Uwierzcie, naprawdę bardzo wspierałem Roberta, starałem się, by jego relacje z Alexem i zarządem układały się jak najlepiej, ale ostatecznie musimy być klubem, który rozwija zawodników, rozsądnie zarządza finansami i potrafi prowadzić nas w stronę sukcesu.
W mediach pojawia się nazwisko Philippe'a Clementa. Bardzo duże jak na warunki Ekstraklasy. Rozmawiacie z nim?
(dłuższe zastanowienie) - Ten typ trenerów nigdy nie był dostępny dla klubów jak Pogoń. Ale trochę się ostatnio zmienia. Klub zyskuje coraz większą rozpoznawalność. Alex - jako właściciel - jest już dobrze znany w Polsce, coraz mocniej też w Europie. Rośnie nasza reputacja. W tej chwili czymś w porządku dla nas jest wyjście naprzeciw kwestiom do tej pory niedostępnym i zobaczyć, co z tego wyjdzie. To nie znaczy, że zaraz zrobimy coś szalonego, ale czemu mielibyśmy nie próbować myśleć nieszablonowo? Znam Philippe'a, jego agentów, więc… czemu nie zainteresować się tym? Czy to znaczy, że trafi do Pogoni? Może nie. Ale co jest złego w rozmawianiu z takimi trenerami? Właśnie mamy na koncie przekonanie Benjamina i Sama, w przyszłości dojdą kolejni zawodnicy tego formatu. Dlatego nie chciałbym, byśmy byli krytykowani za próby sprowadzenia największych fachowców. Rozmyślamy o różnych nazwiskach, które - na całe szczęście - jeszcze nie wypłynęły, a jesteśmy z nimi w kontakcie. Decyzja, którą podejmiemy, będzie na pewno najlepszą, na jaką będzie nas stać.
Uwaga!
Dla lepszego doświadczenia użytkowników komentarze są początkowo niewidoczne. Kliknij „Zobacz komentarze", aby je pokazać i dołączyć do rozmowy.