Aktualności

  • Lisowski: Mentalnie jestem gotowy na Ekstraklasę

- Otoczka tego wszystkiego - rodziny, przyjaciół, znajomych sprawia, że czuję się tutaj jak ryba w wodzie i nie ma czasu na inne rzeczy, który by mi się plątały w głowie, bo jest wszystko poukładane i to się również przekłada na murawę - powiedział Wojciech Lisowski w rozmowie z Michałem Horbaczewskim. 


Po zakończonym sezonie w rezerwach miałeś bardzo mało czasu na odpoczynek. Czy z twoim zdrowiem jest aktualnie wszystko w porządku? Jak się czujesz? 

- Tak, dziękuję. Jest wszystko okej. Tego czasu nie było też za dużo, bo miałem 3-4 dni wolnego. Chciałem go maksymalnie wykorzystać z rodziną. Udało się. Ta informacja, że zaczynam z pierwszym zespołem, była już wcześniej, więc świadomość tego, że tak krótki będzie odpoczynek była od samego początku, więc byłem na to przygotowany. Zdrówko dopisuje, więc cieszę się, bo cały czas jestem w treningu. 

Jakie cele stawiałeś przed sobą, gdy dwa lata temu wracałeś do rezerw Pogoni? 

- Ja tu wróciłem po dziesięciu latach. Fajnie się wraca na stare śmieci, do miasta, do klubu, gdzie się zaczynało. Gdzie się także wychowało, bo jestem z Chociwla, tu w Pogoni byłem też przez jakiś czas. Chodziłem do szkoły na Hożej i wtedy Pogoni nie było na szczeblu centralnym, bo była wówczas w czwartej lidze. Ja występowałem w Stali Szczecin, więc dla mnie to była fajna sprawa wrócić tutaj. I wiadomo, te moje cele były trochę już inne, bo nie grałem za dużo już w Mielcu. Chciałem wrócić do domu, chciałem złapać trochę stabilizacji. Pogoń wyszła z fajnym projektem, więc się cieszyłem, że mogę też płynnie przechodzić na stronę trenerską, ale jeszcze także się realizować w dobrej drużynie - w drugim zespole Dumy Pomorza. Ale wiadomo - przychodziłem na mecze ekstraklasy, byłem na otwarciu nowego stadionu i gdzieś ta myśl zawsze była, że fajnie by było tutaj zagrać. I nie ukrywam, że w głowie siedziało to, że jestem w stanie to zrobić. Czy uda mi się to zrobić? Tak sobie wtedy myślałem - to nie było aż tak pewne, ale robiłem wszystko, żeby dostać jeszcze tę szansę.

Jaki wpływ na twój powrót do pierwszego zespołu miało to, że dzięki nowej infrastrukturze zarówno pierwsza drużyna Pogoni, jak i rezerwy miały niemal takie same warunki do trenowania? Czy przez to też mogłeś jeszcze bardziej wykazać się swoimi umiejętnościami? 

- Tak, no wiadomo. Dzisiaj Pogoń jest topowym klubem w Polsce. Nie boję się powiedzieć, że jeżeli chodzi o infrastrukturę i o wszystko tutaj, co jest w koło, no to jest top też w Europie. Jeździmy po tych klubach niemieckich czy hiszpańskich i widzimy, jak to wszystko wygląda. Może oni częściej grają regularnie w pucharach i dalej dochodzą, ale my też już jesteśmy po pierwszych latach, w których mieliśmy starcie z pucharami. Wydaje mi się, że także przez to jesteśmy przygotowani bardziej na tą grę w Europie w tym sezonie. To, że pierwszy zespół przeniósł się na nowy stadion i ma tam swoją szatnię, otworzyło furtkę dla drugiego zespołu, gdzie dzisiaj mają kapitalne warunki. Uważam, że niejeden zespół pierwszoligowy lub drugoligowy nie ma takich warunków, które mają dzisiaj chłopaki w drugiej drużynie. Patrząc na osobny budynek, osobną szatnię, odnowę - wszystko praktycznie pod nosem. Plus boiska i nowa siłownia wybudowana dla akademii. To robi wrażenie i nic tylko pracować, bo to wszystko jest podane na tacy i trzeba tylko z tego korzystać.

Jak twoje dołączenie do pierwszego zespołu Pogoni wyglądało od środka? Kiedy dostałeś sygnał od dyrektora Adamczuka, że możesz zostać włączony do kadry pierwszej drużyny? 

- Ten sygnał dostałem już od sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu, jeszcze przed ostatnim meczem z Radomiakiem rozgrywanym w ekstraklasie. Już były pierwsze głosy, że jest takie przymierzenie mnie, żebym zaczął z pierwszym zespołem. I wystąpiła kwestia jak tutaj to rozwiązać, bo my jeszcze graliśmy długo w trzeciej lidze i regionalnym Pucharze Polski, bo do końca walczyliśmy o ten awans i obronę Pucharu ZZPN. Ja sam też jako zawodnik chciałem dokończyć ten sezon, bo czułem, że możemy zrobić coś więcej z tym zespołem, więc nie chciałem zrobić tego tak, że dostałem sygnał o tym, że jestem brany pod uwagę w pierwszej drużynie i ja chcę nagle odpoczynek czy coś w tym stylu. Nie, ja chciałem swoją robotę wykonać do końca i mieć czyste sumienie i świadomość, że zrobiłem wszystko, żeby ze swoim zespołem zrobić ten historyczny wynik.

Jak oceniasz nowe nabytki klubu - João Gamboę i Efthymiosa Koulourisa? Jak ta dwójka prezentowała się na przedsezonowym obozie? 

- Nie jestem od oceniania, bo i tak boisko zweryfikuje. Chłopaki się fajnie zaaklimatyzowali w szatni. W treningu wyglądają dobrze, ale wiadomo, że i tak największa weryfikacja przyjdzie na boisku. Wiadomo, mają swoje CV rozbudowane dość dobrze, więc tylko i wyłącznie wszystko zależy od nich i od tego, jak będą się prezentować na boisku.

Jakie wrażenie wywarł na tobie trener Jens Gustafsson? 

- Na pewno jest to trener nowej generacji, z otwartą głową. Widać, że jest bardzo wymagający, zwracający uwagę na małe rzeczy, takie detale, które właśnie mają budować tą atmosferę i to wszystko co się dzieje w pierwszym zespole. Uważam, że tą drogą wyznaczoną przez trenera jesteśmy w stanie daleko zajść. Musimy być po prostu sfokusowani na jego założenia i jestem przekonany, że to da efekty.

A który z twoich dotychczasowych trenerów miał na ciebie największy wpływ i teraz możesz powiedzieć, że zostałeś przez niego piłkarsko ukształtowany? 

- Teraz bez żadnych śmiechów i takich podtekstów, ale w wieku 29 lat trafiłem na trenera Pawła Ozgę, który otworzył mój pogląd na piłkę oraz na życie tak mocno, że dzięki tylko i wyłącznie swojej pracy i możliwości, którą dał mi trener Ozga, to dzisiaj jestem, gdzie jestem i uważam, że jeśli ktoś chce czerpać wiedzę i chce ciężko pracować na boisku, to jeżeli trafi na taką osobę, jak trener Ozga, to jest w stanie bardzo dużo osiągnąć. Ja tylko mogę żałować, że trafiłem tak późno na trenera Pawła, bo być może byłbym szybciej w tym miejscu, w którym teraz jestem, ale mimo wszystko z pokorą podchodzę do tego wszystkiego, bo tak musiało być. Nie chcę też obrazić jakichś innych trenerów, z którymi wcześniej współpracowałem, bo też współpracowałem z trenerem Szulczkiem, który był asystentem w Stali Mielec, z trenerem Danielem Wojtaszem, z trenerem Szwargą, który jest dzisiaj pierwszym szkoleniowcem Rakowa, oni wtedy stawiali pierwsze kroki jako asystenci. Ale to jest właśnie ten nowoczesny futbol, gdzie są trenerzy tej nowej generacji, którzy potrafią przedstawić fakty i merytorycznie pokazać jak to wygląda na boisku i dać takie wskazówki i takie rzeczy, że jeżeli tylko jesteś otwarty na to i ciężko pracujesz, to naprawdę jesteś w stanie dobrze grać w piłkę.

Czym według Ciebie różni się styl pracy Jensa Gustafssona od innych trenerów, z którymi miałeś przyjemność współpracować?

 

- Wiadomo, tu jest bardzo duża uwaga zwrócona na tę jakość, na intensywność tych zajęć to też jest powodem, że mamy bardzo dobrych piłkarzy. I trener wie, że to nie jest dla niego szklany sufit, tylko on jest świadomy, że jeszcze więcej może wymagać od nas, bo wie, że jesteśmy w stanie to zrobić. Trener chce grać w piłkę, dominować na boisku, bo to jest DNA Pogoni od kilku lat i chce iść tą drogą. Duży nacisk jest właśnie na ofensywę. Wiemy, że w tamtym sezonie też straciliśmy sporo bramek, więc dzisiaj również pracujemy nad defensywą, bo to jest dla nas ważne, bo wiadomo, że ofensywą wygrywa się mecze, a defensywą zdobywa się mistrzostwo. 

No właśnie, Pogoń w poprzednim sezonie grała dobrze w ofensywie, jednak było widać wiele mankamentów w defensywie. Na jakie szczegóły w grze obronnej zwracał uwagę na obozie trener Jens Gustafsson? 

- No wiadomo, traciliśmy sporo tych bramek w tamtym sezonie. Gdzieś zbyt dużo było takich momentów, w których skupialiśmy się tylko na ofensywie, a defensywa poszła na bok. Dzisiaj pracujemy nad tym, aby te mecze grać na zero, bo jeżeli my będziemy grali na zero z tyłu, to z przodu chłopaki będą mieli świadomość, że mogą sobie pozwolić na więcej, ponieważ z tyłu będzie mur nie do przejścia, a oni będą mogli jeszcze bardziej pokazywać się w ofensywie. 

Jakie są twoje największe atuty piłkarskie? Czy faktycznie jest to gra głową, o której ostatnio Jens Gustafsson wspominał na konferencji? 

- Tak, dobrze się czuję w grze w powietrzu - zarówno przy stałych fragmentach w defensywie, jak i w ofensywie. Dla mnie jako zawodnika defensywnego najważniejsze jest bronienie. Wszystko to, co zrobię pod bramką przeciwnika, to jest jakiś plusik, który można dodać. A piłka szuka mnie w polu karnym, więc z tego można się cieszyć, ale wiadomo, że to też musi być wykonana praca innych zawodników, żebym ja miał czystą pozycję, albo wypracowaną strefę, w której mogę atakować. Ja lubię grać w kontakcie, jestem dość mocnym zawodnikiem w tym aspekcie. Byłem wychowany właśnie na takiej agresywności, na charakterze. Uważam, że dzięki temu osiągnąłem też tyle w piłce, bo moja zaciętość i chęć wygrywania każdego pojedynku, każdej gierki, każdego meczu, to zostało zaszczepione. Ta mentalność zwycięzcy była od początku upodobana i dzisiaj też na tym bazuję. Też jest dużo aspektów charakterologicznych, że nie skupiam się tylko na swojej grze, ale także podpowiadam, dyryguję linią obrony. Dla mnie najważniejsze jest bronienie, a wszystko co zrobię do przodu, to jest plusem. 

Czego według ciebie zabrakło do rozegrania większej ilości meczów w ekstraklasie? Zagrałeś przecież 162 mecze w 1. Lidze, w których zdobyłeś kilkanaście bramek jako obrońca. 

- No tak. Mogę powiedzieć, że dzisiaj mentalnie jestem gotowy na ekstraklasę. Może będąc w innych klubach z tym mentalem nie było tak, jak powinno być. Tutaj jestem u siebie, mam rodzinę, są moi bliscy. Mam spokojną głowę, wszystko jest poukładane i dla mnie to jest bardzo ważne. Jeżeli w życiu prywatnym jest wszystko w porządku, nie ma żadnej burzy, to się też przekłada na boisko. Otoczka tego wszystkiego - rodziny, przyjaciół, znajomych sprawia, że czuję się tutaj jak ryba w wodzie i nie ma czasu na inne rzeczy, który by mi się plątały w głowie, bo jest wszystko poukładane i to się również przekłada na murawę. 

Jakie różnice w funkcjonowaniu klubu dostrzegasz po powrocie do Pogoni? Co oprócz diametralnego rozwoju infrastruktury się zmieniło? 

- Na pewno aktualnie Pogoń jest topem w Polsce. Jak ja byłem wcześniej, to akademia nie była tutaj rozbudowana w ogóle. W tamtym sezonie byłem jednym z członków sztabów trenerskich w akademii i wiem jak to wygląda od środka, wiem jak dobre jest zarządzanie. Uważam, że tą drogą powinna iść Pogoń, bo dzisiaj to daje efekty. Do drużyny przychodzą młodzi zawodnicy, którzy są już gotowi, aby rywalizować w pierwszym zespole, a kiedyś tego nie było, bo przychodził młody, który był wrzucony w “bęben” i albo się obronił, albo został brutalnie wypluty i zweryfikowany przez szatnię seniorską. Dzisiaj ci chłopcy mają szczęście, że są obdarzeni takim zaufaniem i profesjonalizmem, że wszystko tylko i wyłącznie zależy od nich, bo na ich głowie jest wyłącznie to, żeby się uczyć i trenować, a wszystko w koło mają zapewnione. Nie muszą się o nic martwić, gdyż przychodzą, mają swoją szatnię, przygotowany trening przez kilkuosobowy sztab szkoleniowy. Trener, drugi trener, asystent, trener przygotowania fizycznego plus fizjoterapeuci, doktor - mają wszystko, aby z tego korzystać i czerpać jak najwięcej. To jest największy przeskok z tego co było tutaj dekadę temu. Nie dotykam tematu infrastruktury, bo to co mieliśmy kiedyś, a co jest teraz, to jest po prostu nieporównywalne. Stary stadion też miał swój urok, ale wszyscy wiemy jak to wyglądało jeszcze kilka lat wstecz <śmiech>. U góry był żużel, prowizoryczny parking, przenośne toalety, a teraz nowej generacji sztuczna, hybrydowa płyta, która na zimę jest zakrywana balonem. Przychodzisz w zimę, jest minus 6 stopni na zewnątrz, a ty możesz sobie trenować w cieple i krótkich spodenkach. Uważam, że dzisiaj dzieciaki mają kapitalne warunki do tego, żeby się rozwijać. 

Po zakończeniu kariery piłkarskiej planujesz dalej zostać w Pogoni, aby ciągle się rozwijać, tym razem w roli trenera? 

- Tak! Śmieję się, że już powoli byłem po stronie trenerskiej, ale jeszcze się spełniałem jako zawodnik drugiego zespołu. Póki mi zdrówko pozwoli i będą chęci do gry, to będę chciał występować i występować, bo to jest coś pięknego i wiadomo, że w Szczecinie warunki są kapitalne, a co dokładnie będzie to nie wiem. Ten plan na mnie dalej się nie zmienia, bo to co się stało, że jestem w pierwszej drużynie Pogoni, to chcę podtrzymać i być tu jak najdłużej. Chcę po prostu pokazać, że potrafię. To jest moje drugie piłkarskie życie, które dostałem, a co będzie dalej, to na ten moment nie myślę. Póki co zastanawiam się nad tym, co się wydarzy w piątek i będę żył z meczu na mecz, a aż tak daleko w przyszłość nie wybiegam.  

* W przedsezonowym magazynie “My Portowcy”, który ukaże się przed meczem z Widzewem również pojawi się sylwetka Wojciecha Lisowskiego. Zapraszam! 

tekst alternatywny

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Michał Horbaczewski
Żródło: własne
Wyświetleń: 3420

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...