Aktualności

  • Moskal: Powinniśmy mieć kilka punktów więcej

- Żeby była jasność - nie liczyłem z góry, ile punktów zrobimy. Nigdy tak nie robię. To podobne do dzielenia pieniędzy przed ich otrzymaniem, jeżeli nie masz w kieszeni, to nie dziel - powiedział w rozmowie z Interią trener Kazimierz Moskal.


Z awansu do wielkiej "czwórki" Pucharu Polski jest pan z pewnością zadowolony, ale czy to, co udało się osiągnąć zespołowi po 20 kolejkach ligowych wywołuje uśmiech na twarzy czy bardziej zadumę?

- Żeby była jasność - nie liczyłem z góry, ile punktów zrobimy. Nigdy tak nie robię. To podobne do dzielenia pieniędzy przed ich otrzymaniem, jeżeli nie masz w kieszeni, to nie dziel. Ale zgadzam się z tym, że patrząc na przebieg rundy jesiennej i pięciu kolejek rundy rewanżowej, powinniśmy mieć o kilka punktów więcej.

- W trzech meczach byliśmy zespołem, który powinien przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale się nie udało. Dlatego czujemy niedosyt. Zarówno ja, jak i zawodnicy, w klubie wszyscy mają podobne odczucia.

Strzelacie sporo, prawie czternastokrotnie na mecz, ale czy nie brakuje wam skutecznego napastnika? Przecież musiał się pan ratować przesunięciem do ataku byłego obrońcy Adama Frączczaka, który z siedmioma golami jest najlepszym strzelcem zespołu.

- Statystyki są dobre, żeby na nie od czasu do czasu popatrzyć, ale też każdy je może interpretować na swój sposób. Ja zbyt wielkiej wagi do nich nie przywiązuję, natomiast jeśli chodzi o strzelanie bramek, to mieliśmy z tym problem. Na początku sezonu przewijał się w ataku Zwoliński, później Kitano, dopiero w następnej kolejności postawiliśmy na Adama. Szukaliśmy optymalnego rozwiązania. Dotyczyło to także linii środkowej, jeśli chodzi o ustawienie Drygasa z Murawskim i Matrasem. Zastanawialiśmy się, czy tak to ma wyglądać. W pierwszym meczu, na stadionie Wisły, Rafała Murawskiego ustawiliśmy najwyżej. 

- Poza tym, trwała aklimatyzacja Delewa. Musieliśmy na niego trochę poczekać, a gdy zaczął funkcjonować dobrze, w końcówce roku wypadł z powodu kontuzji. Przyczyn deficytu punktowego znalazłoby się kilka, ale ja absolutnie nie chcę szukać usprawiedliwienia. Gramy tymi, których mamy i nawet w tej sytuacji, jaka była, powinniśmy lepiej punktować.

Jesienią dokonał pan dokładnego przeglądu armii. Wykorzystał pan 24 zawodników, z czego tylko Gracjan Jaroch, Hubert Matynia i Marcin Listkowski wystąpili symbolicznie, poniżej 100 minut we wszystkich meczach. Czy na wiosnę Pogoń będzie grała bardziej ustabilizowanym składem, "jedenastką" plus czterech-pięciu na zmianę?

- Chciałoby się mieć taką ustabilizowaną kadrę, ale wie pan przecież, że w piłce można sobie pewne sprawy zaplanować, poukładać, a nagle zdarzy się coś, przez co wszystko musisz przewrócić do góry nogami. Gdyby nie było kontuzji, kartek, innych wykluczeń, to grając systematycznie jedną kadrą, robiąc jedynie nieliczne zmiany, to wpłynęłoby na korzyść zespołu. Ekipa poznałaby się lepiej, zrozumiała na boisku, zadziałałyby te automatyzmy, o których tak często mówi nasz selekcjoner.

- Z drugiej strony, taka stabilizacja składu jest swego rodzaju pułapką. Przecież w którymś momencie może przyjść kryzys. Nie utrzyma się formy wszystkich zawodników na wysokim poziomie przez cały sezon, więc trzeba siłami odpowiednio szafować i wyczuć moment, w którym można kogoś odpowiednio oszczędzić. Nie zmienia to faktu, ze będę jednak chciał iść w kierunku stabilizacji kadry, by nie było zbyt wielu rotacji.

Zdecydowaliście się na rezygnację z Akahoshiego, który miewał niezłe momenty w meczach, ale nie strzelał bramek, rzadko asystował, a tego należy wymagać od zawodnika grającego na jego pozycji. Czy brak goli i asyst spowodował, że nie ma już tego Japończyka w Pogoni?

- Powiem tak gdyby on nie chciał odejść, to zostałby, bo kontrakt miał jeszcze ważny. Z niewolnika nie ma pracownika. Po drugie, ja rzeczywiście oczekiwałem trochę więcej po "Ace". Być może miał niedostatki w przygotowaniu fizycznym, choćby dlatego, że nie zaczął równo z nami pracy latem. Borykał się z problemami. Później, gdy już wszedł w trening, przyplątała mu się kontuzja i długo na niego czekaliśmy. Kontrakt kończył mu się za pół roku, więc zdecydował się zmienić środowisko. Mówi się "trudno, życie".

Czy Akahoshiego zastąpi młody Gruzin Mate Cincadze, którego ostatnio zakontraktowaliście i nie puściliście nawet na zgrupowanie reprezentacji, gdyż odbywało się ono poza terminem FIFA?

- To nie jest tak, że walczymy z federacją gruzińską. Zdajemy sobie sprawę z tego, że zgrupowanie odbywa się poza terminem FIFA, ja rozmawiałem z selekcjonerem Gruzji Weissem na temat Mate, tłumaczyłem mu, że on dopiero do nas przyszedł, był od dwóch dni na treningach, jest to nowy zawodnik, który musi sobie u nas wywalczyć miejsce w składzie, by być przydatnym reprezentacji. Te przygotowania to dla nas ważny moment, stąd taka, a nie inna decyzja w sprawie zatrzymania Cincadze.

- A czy Mate jest na pozycję "Aki"? Tego na razie nie wiem."Aka" lepiej się spisywał, grając trochę wyżej, natomiast Cicnadze, ustawiony troszkę niżej w środku pola, myślę, że da nam to, czego oczekujemy. Jest to młody chłopak, ocierający się o kadrę. Do sposobu gry, jaki my chcemy preferować, będzie się nadawał.

I wypali tak jak Gyurcso albo Delew?

- Mam taką nadzieję, że uda się go tak poprowadzić, że będzie go widać.

WIĘCEJ PRZECZYTASZ TUTAJ!

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: Interia.pl
Wyświetleń: 4148

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...