Aktualności

  • Mroczek: Kierowaliśmy się dobrem Pogoni i kibiców

W sobotnim wydaniu Przeglądu Sportowego można znaleźć bardzo ciekawą rozmowę z Prezesem Pogoni Szczecin - Jarosławem Mroczkiem. Kilka fragmentów znajduje się poniżej, a całą znaleźć można w papierowym wydaniu Przeglądu Sportowego.


Kibice wytykają władzom brak transferów.

- Mamy świaomość, że powinniśmy na niektórych pozycjach wzmocnić konkurencję. Udało się w defensywie, ale w ofensywie już niekoniecznie. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jak tłumaczenie, jednak po prostu jesteśmy ograniczeni finansowo. Nie mogliśmy odrazu wszystkiego załatwić w jednym oknie transferowym. Moglibyśmy, gdyby udało się kogoś sprzedać, tyle że nie było chętnych na naszych piłkarzy. Ale są też pozytywy tej sytuacji.

(...)

Ale ostatnio w Pogoni kosztem wychowanków występowali doświadczeni obcokrajowcy, którzy zawodzili. Jak Nadir Ciftci.

- Ciftci to był nasz błąd. Okazuje się, że facet z bardzo dużego klubu, z bardzo dobrą opinią wychodzi na boisko i wszystko robi źle. Tragednia. W pewnym momencie to przerwaliśmy, teraz mogę przyznać, że nie było żadnej kontuzji. Powiedzieliśmy Nadirowi, żeby wracał do siebie. Myśy nie płacili mu pensji, na nas spadła tylko jednorazowa opłata za wypożyczenie. To nas skusiło, bo mieliśmy praktycznie za darmo zawodnika, który mógł coś zmienić. Podjęto kilka prób, namawialiśmy trenera Moskala, żeby dał mu jeszcze kolejną szansę, ale nie chciał go w ogóle wpuszczać na boisko, więc się pożegnaliśmy. Finansowo nie straciliśmy, za to wizerunkowo na pewno. I Ciftci niepotrzebnie zabrał miejsce młodemu.

Kolejny przykład to Adam Gyurcso. Jest wiele zatrzeżeń do jego zaangażowania.

- Adam przychodził do nas jako gwiazda ligi węgierskiej. Podczas negocjacji podkreślał, że chce się wypromować do silniejszej ligi. Marzył o wyjeździe z Polski razem ze swoim przyjacielem Nemanją Nikoliciem. Ale w międzyczasie stracił walory, taka jest prawda. Nie za bardzo chciał słuchać poprzedniego trenera, początkowo Skorża również miał z nim trudny kontakt. Mówiąc wprost, Adam trochę gwiazdorzył. Ale myślę, że to za nim, obecny szkoleniowiec znalazł z nim wspólny język. Są skutki ich współpracy, nawet w przegranym meczu Pucharu Polski w Bytowie. Trzy razy skakał do górnej piłki, nie bojąc się walki i starcia fizycznego. To pierwsze takie zachowania odkąd przyjechał do Polski, więc coś do niego dociera.

Skoro mowa o Gyurcso i wizerunku. Żałuje pan decyzji o zwolnieniu Węgra i Bułgara Spasa Deleva na zgrupowanie reprezentacji tydzień przed końcem ubiegłego sezonu? Wyglądało na to, że Pogoń odpuszcza ostatnią kolejkę.

- Nie choć zdaję sobie sprawę, że wyglądało na to, że odpuszczamy. Wiemy, jak diżo dzięki grze w kadrze mogą uzyskać zawodnicy, ale też klub. Kierowaliśmy się dobrem Pogoni i kibiców. Na spotkanie z Andorą przyjeżdżali przedstawiciele trzech dużych drużyn, które były bardzo zainteresowane ściągnięciem Gyurcso. Nie przyjechaliby do Szczecina na mecz ligowy. Wydawało się, że transfer jest formalnością. Adam już witał się z gąską. Ale zagrał najgrorszy mecz w kadrze i zawalił gola. To był koniec. Ale mogło być odwrotnie. Jakby Gyurcso został sprzedany, mielibyśmy dużo środków finansowych, żeby zrobić takie transfery, o jakich wszyscy tutaj marzyli.

DOŁĄCZ DO NAS NA WHATSAPP! KLIKNIJ TUTAJ!

Autor: Daniel Trzepacz
Żródło: Przegląd Sportowy
Wyświetleń: 9336

Komentarze w serwisie www.PogonSportNet.pl zamieszczane przez jego użytkowników są ich prywatną opinią. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za ich treść. Jeśli jednak administratorzy dostrzegą naruszanie dóbr osobistych, zmuszeni będą do usunięcia komentarza, a w przypadku powtarzania się sytuacji, zablokowania konta użytkownika.

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zarejestruj się lub zaloguj tutaj.


Trwa ładowanie komentarzy...